Rozdział 2. - Szkolne przewinienia

94 1 8
                                    

   Connor

Ledwie zdążyłem pociągnąć sprzęgło, kiedy niesforne auto potknęło się na zboczu, a opony z impetem poszurały po śliskiej powierzchni. Przymknąłem powieki, przez niespełna ułamek sekundy tracąc kontrolę. Szybko jednak ją odzyskałem, żwawym ruchem chwytając kierownicę. Lekko zestresowany zilustrowałem zajmującą siedzenie obok Julissę.

- Ta pogoda to chyba jakiś nieśmieszny żart! - zhisteryzowała dziewczyna, nie podnosząc wzroku znad telefonu. - Szkoła powinna wprowadzić dostateczny zakaz funkcjonowania w czasie ulewy - kwitowała dumnie, sprawiając, że na moją twarz wkradł się litościwy uśmieszek. - Albo to my powinniśmy odpuścić sobie dzisiaj lekcje.

- Nie ma takiej opcji, młoda damo - celowo przybrałem ostrzejszy ton, dyskretnie zatrzymując pojazd przed znienawidzonym budynkiem siostry. - W tym roku zamierzam przypilnować, by twoja frekwencja choć odrobinę zbliżyła się do przyzwoitości.

Dziewczynie nie spodobała się wizja zaledwie rok starszego brata jako odpowiedzialnego ojca.

- Oboje wiemy, że gówno cię to obchodzi - burknęła.

Odniosłem wrażenie, że Julissa z premedytacją modli się do urządzenia, za wszelką cenę nie chcąc spojrzeć mi w oczy. Skrupulatnie przełożyła kosmyk kasztanowego włosa za ucho, kątem oka lustrując moją ostrzegawczą minę.

- Daruj sobie to twoje słynne Julissa, słownictwo! - zacytowała perfidnie. - Moje usta, moje decyzje i nie zamierzam za nie przepraszać.

Nastolatka była na tyle przejęta wysnutym przez siebie wywodem, by nie zauważyć, że dotarliśmy do celu. Nieco poniszczony, szarawy pick-up z zardzewiałymi kołami pozostawiał wiele do życzenia, lecz nie śmiałem prosić rodziców o otrzymanie lepszego modelu. Z powodu nienajlepszej kondycji auta, parkując, samochód pozostawił za sobą zaśmierdziały dym oraz potrząsnął ciałami naszej dwójki.

- Gratulacje, wytrzymałaś - zażartowałem, pragnąc udobruchać siostrę. Widocznie tego dnia los podarował mi nadmiar dobrego humoru, dzięki czemu jeszcze nie straciłem cierpliwości do Julissy, jak to się działo zazwyczaj. - Jesteśmy na miejscu. Zapraszam na zewnątrz, księżniczko.

Dziewczyna całkowicie zignorowała moją prośbę, przesuwając instagramową rolkę. Widziałem, że miała podkrążone oczy, gdyż calutką drogę spędziła na natrętnym śledzeniu mediów społecznościowych. Wejrzenie brunetki zostało pozbawione jakichkolwiek barw i połysku. Możliwe, że było to zasługą niewykonania makijażu, lecz Julissa i bez niego wyglądała w porządku. Mógłbym jej nie znać, ale i wtedy nie stwierdziłbym, że była brzydka. Kasztanowo brunatne, idealnie proste włosy sięgające niemal do pasa, zielone małe oczęta, smukła, delikatna twarzyczka i mocno wyszczuplona sylwetka przyjęły się jako walory czyniące Julie przeuroczą piętnastolatką.

Markotnie podparła skronią zamgloną szybę, nie zamierzając opuszczać ciepłego siedzenia. Nadawane prze ze mnie rozkazy puszczała lewym uchem, niewzruszona przeglądając rolki. Niekiedy zastanawiałem się, co właściwie robiłem nie tak.

Sądziłem, że zaciszne wyjście z auta powoła Julissę do tego samego. Zobojętniale wyciągnąłem rękę, biorąc plecak z tylnego siedzenia, po czym ściągając jedną nogę z pedału otworzyłem drzwi.

- Wychodzimy - zasygnalizowałem powtórnie.

Niezauważalnie pokręciła głową, przynajmniej odkładając telefon na kolano. Nerwowo skubała posiniałe wargi.

- Wyjdź - powtórzyłem. - Pójdziesz do szkoły, niezależnie od tego, czy ci to odpowiada.

- Dobrze, możemy jechać - odezwała się z cwanym uśmieszkiem. - Zabierzesz mnie na zakupy? Zajdziemy zjeść pyszne śniadanie, może uda nam się wyłapać coś ciekawego w kinie.

Twoja mała modeleczka (#1) (16+) Where stories live. Discover now