Rozdział trzydziesty czwarty

346 47 17
                                    

                                                               Rozdział trzydziesty czwarty

                                                                                   THOREN

Całowanie Lucille było cholernie uzależniającym doświadczeniem. Kiedy tylko oderwałem wargi od jej pełnych ust natychmiast zapragnąłem do nich wrócić i raz jeszcze zatopić się w słodyczy wszechogarniającej rozkoszy. Niewiele myśląc znowu robię krok w przód i zatapiając palce w jej brązowych włosach przyciągam ją do swojego ciała. Nasze oddechy podobnie jak wcześniej odnajdowały wspólne tempo. Nie mogę się powstrzymać. Jest taka delikatna, taka...uległa. Świadomość, że opuściła gardę i pozwoliła mi kolejny raz wedrzeć się do środka, sprawia, że moje serce łomocze coraz mocniej i mocniej. Dziewczyna dotyka ostrożnie moich ramion, a następnie zsuwa je na klatkę piersiową i czubkami palców gładzi moją rozgrzaną skórę. Czy posuwamy się za daleko? Czy czternaście lat różnicy, która nas dzieli to dużo? Nie mam czasu się nad tym zastanawiać, bo gdy tylko spoglądam w jej roziskrzone oczy wszystko przestaje być logiczne. Dłoń wsuniętą w jej włosy zwijam w pięść i ponowie atakuje jej usta. Moje niecierpliwe palce zaczęły wędrować po jej ciele, a kiedy zakradły się pod bluzę głaszcząc wgłębienie kręgosłupa, dziewczyna niespodziewanie zastygła.

– Thor – Szepcze drżącym głosem próbując mnie odepchnąć.

– Hej – Mruczę miękko kładąc dłonie na jej biodrach. – Wszystko w porządku.

– Wystraszyłam się. – Spogląda na mnie rozbieganym wzrokiem. – Przepraszam.

– Nie umiałem się powstrzymać. – Przyznaję. – Działasz na mnie.

– Działam?

Kurwa, czy naprawdę nie wie, o czym mówię? Jest aż tak...nieświadoma? Biorę głęboki wdech, a potem uzmysławiam sobie, że ta krucha istota przeżyła kilka gwałtów i moje gwałtowne zbliżenie mogło ją najzwyczajniej w świecie zaniepokoić.

– Chcesz powiedzieć, że jesteś... – Czerwieni się. – Że chcesz ze mną?

– Tak. – Odpowiadam bez wahania. – Ale rozumiem twoje potrzeby. Nic na siłę.

– Czy to nie zbyt szybko?

Zbyt szybko? Nie, zdecydowanie nie. Nasza relacja była dość skąpa jeżeli chodzi o przyciąganie seksualne, ale zdarzały się momenty, które zaostrzały mój apetyt. Gdybym był choć trochę pozbawiony wszelkich zasad, to przysięgam, wziąłbym ją tu i teraz.

– Nie musimy teraz tego robić. – Uśmiecham się, by dodać jej otuchy.

– Ja nie...ci obleśni faceci, to oni przejmowali kontrolę. I to tak strasznie bolało.

– Ze mną będzie inaczej. – Pochylam się nad jej uchem. – To ty będziesz rządziła i obiecuję, skarbie, że nie odczujesz żadnego bólu.

– Będę rządziła? – Wyczuwam w jej głosie pewną przekorę. – Naprawdę?

– Twój entuzjazm jest niepokojący. Planujesz przywiązać mnie do ramy łóżka?

– A jeżeli tak, to co? – Sprawdza dokąd może się posunąć.

– Przekonaj się.

Lucille przez moment przypatruje się moim rozchylonym wargom, jakby pragnęła byśmy znowu się pocałowali, ale zanim wykonuję jakikolwiek ruch, ona się odsuwa i próbuje zapanować nad drżącymi dłońmi. Obserwuję jak krząta się po pokoju, aż w pewnej chwili przystaje obok sofy i wskazuje ruchem głowy na zamkniętą kalpę laptopa.

Till the Last Breath / ZOSTANIE WYDANE /Where stories live. Discover now