Rozdział czterdziesty trzeci

261 29 22
                                    

                                                        Rozdział czterdziesty trzeci

                                                                          THOREN

Szesnaście lat

Czas. Czy jeszcze istniał? Mrok otacza mnie z każdej strony fałszywie podając się za mojego przyjaciela. Stoję pod ścianą. Tą samą, na którą dawno temu spłynęła niewinna krew mojej rodziny i z niepokojem wpatruję się w betonową podłogę. Od dawna nie wychodziłem poza piwnicę i już powoli zapominam jak to jest, gdy słońce ogrzewa twarz. Podnoszę dłoń, naraz przeszywa mnie ostry, palący ból. Moje ciało naznaczone jest sińcami i głębokimi nacięciami. 

To jedne z wielu tortur, które Edgar stosował. Kiedy leciała krew, zmuszał mnie bym się kładł, a potem wpuszczał szczury.

Wielkie, biało-szare szczury z wyłupiastymi oczami i długimi zębami. Interesowały się moim zapachem, ale prawdziwe szaleństwo rozpoczynało się, gdy wyczuwały krew. Boję się. Boję się myśleć o tym co stanie dzisiaj, jutro, za tydzień. Spuszczam rękę, a wtem wzdłuż kręgosłupa spływa coś ciepłego. Zapewne znowu krwawię z ropnych, zainfekowanych ran. Ile wytrzymam? Dopadają mnie wątpliwości. Śmierć kusi lecz co będzie potem? Kto odpowie za te wszystkie potworne rzeczy? Kto inny usłyszy o tragedii Daviesów? Pewnych spraw nie można przemilczeć. Nie można od nich uciec, trzeba walczyć. I właśnie to robię. Za każdym razem, gdy wstrzykują mi jakieś świństwa w żyły, za każdym razem gdy biją za nieposłuszeństwo. 

Znoszę ból wierząc, że kiedyś sprawiedliwość wróci. I mnie ocali.

Till the Last Breath / ZOSTANIE WYDANE /Where stories live. Discover now