Bo ty nie dbasz o nikogo tylko o siebie

82 2 3
                                    

-Oczami Avery-

Byłam w moim pokoju.Leżałam na łóżku i oglądałam sobie serial.W między czasie przypomniało mi się jak kiedyś oglądałam go razem z Nyą oraz Skylor.Miałam sobie za złe ,że ich zdradziłam.Nie chciałam tego.Ale nie mogłam się postawić.Nie jemu.Może i żyłam w luksusach ale to miało za sobą mroczną przeszłość.Mój pokój znajdował się kilka pięter nad lochami.Ściany były dźwiękoszczelne ale i tak słyszałam jego głos.Ten głos.Osoby która żywiła do mnie zaufanie.A ja ją zdradziłam.Zdradziłam osobę z którą spędzałam wieczory,noce.Gadając,śmiejąc się a czasami po prostu milcząc.Pamiętam do dziś jego piękny uśmiech.Ale musiałam to wszystko spieprzyć.Bo inaczej to ja bym ucierpiała.W mojej głowie cały czas słyszałam jego rozpaczliwe krzyki.Błagania,łkania,a nawet wrzaski.Nie mogłam zasnąć wiedząc ,że on jest tam na dole i cierpi.Nie po tym co mu zrobiłam.Miałam ochotę przyjść do niego i go przeprosić.Przeprosić za wszystko co mu do tej pory zrobiłam.Dużo ludzi powiedziałoby teraz ,że zna mnie na wylot.Ale prawda była taka ,że ja sama się nie znałam.Dni spędzone razem z nimi uświadomiły mi co to jest prawdziwa rodzina.Może były kłótnie,sprzeczki a nawet dramy.Ale zawsze się godzili.No do pewnego momentu.Bo w końcu Lloyd nie wytrzymał.Nie wiem co ten dzieciak przeżył w dzieciństwie ale na pewno to nie były miłe rzeczy.Podziwiałam go za to ,że cały czas się podnosił.Tyle razy upadał na samo dno i znowu powstawał.Bo ninja nigdy się nie poddają.Takie było ich motto.Ale prawdą było to ,że nawet jak udawali ,że wszystko było w porządku to na pewno tam gdzieś głęboko każda misja pozostawiała głębokie rany na ich sumieniu,wspomnieniach oraz sercu.Nie wiem dlaczego tak bardzo myślałam o ninja,a szczególnie o LLoydzie.Gdy jeden odcinek się skończył do mojego pokoju wszedł jeden z ochroniarzy mojego ojca.
-Twój ojciec mówi ,że możesz spotkać się z tym chłopakiem.-Powiedział mężczyzna.
-Dziękuję Sam.-Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.Wiedziałam ,że ochroniarze mojego ojca muszą być zawsze twardzi.Nie mogą miec ani krztyny słabości,poczucia winy oraz empatii.Musieli być bezlitośni.
Powędrowałam razem z Samem korytarzem.Wszedłam do windy.W windzie leciała cicho piosenka"Wait".Może to nie była wesoła piosenka do której się tańczy ale ją lubiłam.Po kilkunastu sekundach drzwi windy się otworzyły.Wyszedłam znowu na ten ponury korytarz.Tak bardzo nienawidziłam tu przebywać.Zawsze słyszałam krzyki ludzi którzy cierpieli.Gdzienjegdzie na ścianach widać było plamy krwi.Woda skapywała z sufitu.Można było powiedzieć jedno o tym miejscu nie mieli tu za dobrych warunków.Poszliśmy w stronę celi numer siedem.Sam otworzył mi drzwi a weszłam do środka.
-Jak coś to krzycz-Powiedział.
-Dzięki.-Odpowiedziałam po czym się uśmiechnełam.Ochroniarz zamknął za mną drzwi.Obróciłam się w stronę chłopaka.Od tamtego tygodnia bardzo się zmienił.Był tak wychudzony ,że było widać mu żebra.Na jego ciele było pełno nowych ran.Widziałam też niektóre stare rany.Chłopak siedział obrócony do mnie tyłem.Na pewno usłyszał ,że weszłam.
-Hej.-Przywitałam się niepewnie.-Jak się masz?-Spytałam.Avery!Co za głupie pytanie!"Jak się masz?"Chłopaka tu torturują a ty wychodzisz z takim czymś?Ogarnij się.Wziełam kilka głębokich wdechów.
-Wiem co pewnie teraz o mnie myślisz.Że jestem głupia,żałosna i ,że jestem zdrajczynią.Z tym masz kompketną rację.-Powiedziałam.-I za to przepraszam.-Powiedziałam w końcu.
Chłopak nawet nie zareagował.Nawet się nie ruszył.
Podeszłam do niego trochę bliżej.Szturchnełam go w ramię.
-I co niby ma mi to zrobić?-Spytał chłopak.Jego głos nie był taki jaki zapamiętałam.Był szorstki,ochrypły i jakby pozbawiony ostatniej nadziei na cokolwiek.Może i to było racją.
-Wiem ,że cię skrzywdziłam naprawdę...-zaczełam.-Ale już powiedziałam przepraszam.
-I myślisz,że to wystarczy?!-Spytał.
-Nie...Ale...-Nie Dokończyłam bo mi przerwał.
-No oczywiście!Bo ty zawsze dbasz tylko o siebie!Nie wiesz jak to jest!Nie wiesz jak to jest od małego być porywanym,chronić innych ludzi!Wiesz ile razy uratowałem cały świat razem z przyjaciółmi własnym kosztem?!Oczywiście ,że nie!Bo ty nie wiesz co to miłość i rodzina!-Krzyknął.
-Mam dość...-Powiedziałam i głos mi się załamał.
-No i dobrze!Ufałem ci a ty mnie zdradziłaś!Jesteś tylko podłą zdrajczynią.-Wysyczał że wściekłością.
Zapukałam trzy razy w drzwi ,a po chwili się uchyliły.
-Już po?-Spytał Sam.
-Tak.Już po.-Odpowiedziałam głosem wyprotym z emocji.-Zbieraj wojska.Czas wkroczyć do ninjago.-Odpowiedziałam.Miał mnie za zdrajczynię i podłą zołzę?To dostanie podłą zołzę.

-Oczami Skylor -

Nya chodziła nerwowo po statku.
-Nie ma ich już tydzień!-krzyknęła że wściekłiścią.Nie dziwię jej się.Też za nimi tęsknie.Na pewno ich porwali.Tak to by dali jakąś oznakę życia.Tęsknie za Kai'em.Za jego złowieszczym uśmieszkiem.Za nocami z nim.Za naszymi randkami.Tak dawno nigdzie nie wychodziliśmy.Te sprawy z tymi nowymi złoczyńcami i LLoydem.To wszystko na nas spadło tak gwałtownie.
-Nya uspokój się.-Powiedział mistrz Wu.
-Tak.Napewno.Bo mam się słuchać ciebie po tym co zrobiłeś LLoydowi.-Prychneła.-Przepraszam.-Powiedziała po chwili zawstydzona.
-Nie masz za co przepraszać drogie dziecko.Tak popełniłem błąd.Nie wiem co wtedy miałem w głowie.Moje myśli wtedy...Były jakieś dziwne.To wszystko mnie tak przytłoczyło.-Powiedział po czym spuścił głowę.
-Nie masz się czym martwić mistrzu.Znajdziemy ich.-Powiedziałam.W tej naszej małej drużynie musi być jakaś osoba która będzie powstrzymywać na duchu.A jak nie inni to muszę to zrobić ja.Może i jestem słaba w pocieszaniu ale co nieco nauczyłam się od Jay'a.
Nagle na monitorze foś się pojawiło.
Ekran wyświetlał Avery.
-Witajcie mieszkańcy ninjago city!-Przywitala się z uśmiechem.Ale to nie była ona.To nie był jej charakter.A może my wcale tak dobrze jej nie znaliśmy?Może od początku taka była?-Chciałabym wam powiedzieć ,że zmierzam teraz z całą moją armią własnie do ninjago.Wasi ninja wam nie pomogą.Pojamaliśmy ich niecały tydzień temu.Nikt was nie uratuje.Przykro mi.-Powiedziała po czym transmisja video się zakończyła.
-Nikt im nie pomoże?-Spytałam.-Chyba zapomniała ,że jeszczemy jeszcze my.-Dokonczyłam po czym się uśmiechnełam.
-Ale przecież ona tam idzie z całą armią!A nas jest tylko trójka.-Powiedziała że smutkiem Nya.
-Mam swoje sposoby.-Usmiechnełam się.
-W takim razie kierunek ninjago city.-Powiedział mistrz Wu i wyruszyliśmy w podróż do domu.Do naszego domu.Dopuki go mamy,dopóki nie straciliśmy ostatniej nadziei,będziemy walczyć do końca.

I jak wam się podoba?Dziś wstawiłam rozdział bo nie wiem czy dam radę w weekend .Ale na pewno wkrótce pojawi się nowy!
Autorka.

Powrócili...[Zakończone]Where stories live. Discover now