Rozdział czterdziesty szósty
LUCILLE
Thoren stoi oparty o ścianę, w dłoni ma telefon, a z jego ust padają lakoniczne odpowiedzi. To pewnie FBI. Rany, na samo wyobrażenie rządowej agencji federalnej dostaję gęsiej skórki. Siadam na skraju łóżka i nagle moją uwagę przykuwają zdjęcia. Jest ich niewiele lecz wszystkie rozsypały się na podłogę. Nie tracąc czasu zaczynam je zbierać. Fotografie są wyblakłe, niektóre mocno wygniecione. Na kilku z nich zauważam tę samą scenerię. Słoneczny dzień nad jeziorem. Kobieta w słomkowym kapeluszu zajmuje miejsce na tęczowym kocu. Obok niej siedzą dwie dziewczynki o dużych szarych oczach i ciemnych włosach. Mają na sobie strój kąpielowy i uśmiechają się do obiektywu. Na kolejnej są tylko dziewczynki i jedna z nich czyta książkę. Następne zdjęcie przedstawia małżeństwo w eleganckich strojach. Mężczyzna obejmuję kobietę, a ta całuje go w policzek. Ostatnią fotografią, którą podnoszę to Thoren w wojskowym mundurze stojący na płycie lotniska. Gdy przypatruję się uwiecznionej na zdjęciach rodzinie coś boleśnie kuje mnie w sercu.
– To Mads i Eli. Moje siostry.
Thoren nieoczekiwanie siada na podłodze obok mnie i wskazuje palcem na dwie dziewczynki. Boże, nawet nie zauważam kiedy skończył rozmawiać.
– Są urocze.
– Czasami zastanawiam się jakby teraz wyglądały. Minęło tyle lat.
– Można to sprawdzić. – Uśmiecham się. – Istnieją takie strony internetowe, gdzie możesz wrzucić zdjęcie i program zmodyfikuje je zgodnie z naturalnym procesem starzenia.
– Co?
Patrzy na mnie z niedowierzaniem.
– Zaraz ci pokażę. Potrzebuję do tylko twojego telefonu.
Mężczyzna bez słowa wręcza mi komórkę, a ja zaczynam szukać odpowiedniej strony. Wiem, że ją znajdę. Gdy byłam dzieckiem wszyscy wokół o niej mówili i postarzali swoje zdjęcia. To było szaleństwo i trochę dziwię się, że Thor o nim nie słyszał.
– Zobaczę jak wyglądałby teraz moje siostry? – Pyta zerkając mi przez ramię. – Jesteś pewna?
– Tak, muszę tylko zrobić zdjęcie twarzom Mads i Eli. Pozwolisz mi?
– Jasne.
Jest podekscytowany i chyba to pierwszy raz, kiedy go takim widzę. Co za wspaniały widok. Oczy błyszczą mu jak w gorączce, a na ustach maluje się nieśmiały uśmiech.
– Naprawdę będę mógł je zobaczyć? – dopytuje wpatrując się w wyświetlacz komórki.
– Naprawdę będziesz mógł, wilczku.
Mam wrażenie, że wstrzymał powietrze przez cały proces przerabiania zdjęcia, a kiedy wreszcie modyfikacja zakończyła się sukcesem i oboje dostrzegamy młodą kobietę o delikatnych rysach twarzy Thoren niespodziewanie zaczyna...płakać.
– To ona. – Mówi zdławionym przez łzy głosem. – Mads, boże, jest taka piękna.
Podaję mu telefon i obserwuję jak czubkami palców muska ekran.
– Przypomina mamę. Ma to samo spojrzenie.
Thoren patrzy na przerobione zdjęcie, a jego zachwyt jest tak wielki, jakby rzeczywiście zobaczył swoją siostrę.
– Gdy ostatni raz ją widziałem była dzieckiem. – Pociąga nosem. – Dzieckiem, rozumiesz? Była niewinnym, małym dzieckiem.
Wbija paznokcie w obudowę telefonu, zaciska szczękę, a z jego oczu wypływa coraz więcej łez, które łamią mi serce. I wtem, zupełnie nieoczekiwanie zostaję przygnieciona jego ciężarem. Silne ramiona ciasno obejmują mnie w pasie, a głowa bezwiednie opada na moje piersi. Głośny, rozdzierający szloch jest odbiciem przerażającej rozpaczy.
– Spokojnie.
Szepczę głaszcząc go po włosach jak małego chłopca.
– Jak mógł to zrobić? Jak mógł nam to zrobić!? – Pyta z ustami przy mojej skórze.
– Nie wiem, dla takiego bestialstwa nie ma wyjaśnienia.
– Tęsknie za nimi.
Wyznaje, a jego palce coraz mocniej wbijają się w moje plecy. Wtula się we mnie całym sobą niemalże odcinając mi dostęp do tlenu.
– Wiem, kochany. – Wciąż go głaszczę spychając na bok ból.
– Dlaczego to muszę być ja? – Zagryzam wargę, kiedy jego dłonie jeszcze mocniej ściskają moje ciało. W pewnej chwili unosi głowę i nasze spojrzenia się krzyżują. – Obiecaj mi coś, Lucille.
– Co takiego?
– Że sprawiedliwość zwycięży
*
Gdy po jakimś czasie wychodzimy na zewnątrz, promienie słońca nieśmiało muskają nasze twarze, a zazielenione gałęzie drzew szumią przyjaźnie wraz z lekkim wiatrem. Pogoda jest wspaniała i cieszę się jak mała dziewczynka widząc topniejący śnieg. Spacerujemy z Shadow po lesie, trzymamy się za dłonie i wszystko wydaje się takie...zwykłe. Jakbyśmy nie szykowali się do wyprawy nad rzekę Chilkoot, a wspólnota byłaby jedynie jakimś sennym koszmarem. Jesteśmy tylko my i nasz pies, który wesoło biega wśród kwitnących krzewów.
– Nie wiem co się stało z ciałami moich bliskich. – Odzywa się jednocześnie burząc mój spokój.
Nie wiem, czy potrafię opisać słowami, jak bardzo mi przykro i jak bardzo podziwiam go mimo nieustającego bólu i walki o sprawiedliwość. Thoren jest najsilniejszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkałam.
– A co mogłoby się przydarzyć?
– Różnie. – Wzdycha wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Mógłby je spalić, mógłby wrzucić w jakiś roztwór, który rozpuściłby tkanki wraz z kośćmi.
– Jezus, to brzmi okropnie.
– Z tego co kiedyś tata opowiadał, to Edgar również interesował się chemią, ale porzucił ją, bo przestała dawać mu kasę.
– Więc liczyły się tylko pieniądze?
– Tak. Nic innego nie miało dla niego wartości. Nawet ludzkie życie. A może zwłaszcza ludzkie życie. To potwór, Lucille. Najprawdziwszy diabeł.
– Nie miał żony? Dzieci?
– Miał.
Thoren pochyla się, podnosi patyk, a następnie rzuca go Shadow.
– Nie wiem co się stało z Kath, ale CJ poszedł w ślady ojca.
Słuchanie jak nazywa te osoby powoduje, że mój żołądek jeszcze bardziej się kurczy. Rodzina. Najbliższa rodzina, która powinna być oparciem stała się katem. Co się stało z żoną Edgara? Czy wiedziała o wszystkich sprawach męża? Czy wyrażała na nie zgodę? Czy w ogóle jeszcze żyje? Nie wiem czy mogę pytać o odpowiedź. Nie chcę dorzucać mu ciężaru. Mężczyzna niespodziewanie łapie mnie za rękę.
– To mój kuzyn nasłał na ciebie tych skurwieli. To z jego polecenia zostałaś zgwałcona.
Nagle przed oczami robi mi się ciemno, nieprzyjemne dreszcze wędrują wzdłuż mojego kręgosłupa przypominając o bólu, wstydzie i przerażeniu, które ogarnęło moje ciało. Ten potężny wyrzut prawie zwala mnie z nóg. Rodzina Thorena dopuściła się na mnie tej okropnej, poniżającej zbrodni. To przez jego kuzyna płakałam czując się jak dziwka.
– Lu?
Spoglądam na mężczyznę mokrymi od łez oczami. Tak, wiem, że to nie jest jego wina, ale...
– Nie wiem dlaczego odczuwam to jak cios. – Wyznaję ściskając jego palce.
– Bo to jest cios. – Stwierdza ponuro. – Wierz mi. gdybym mógł rozszarpałbym gnoja na kawałki.
Wierzę mu. Na pewno byłby do tego zdolny i chyba po raz pierwszy w życiu, żałuję, że ma związane ręce umową z FBI.
YOU ARE READING
Till the Last Breath / ZOSTANIE WYDANE /
RandomW powieści występują brutalne sceny przemocy seksualnej, przemocy fizycznej oraz plastyczne opisy morderstw. Jeśli nie lubisz mocnych książek, to proszę, nie czytaj. Lucille Mccarthy to dziewiętnastoletnia dziewczyna zamieszkująca niewielkie miaste...