Prolog Gdzieś daleko w ciemności. W otchłani. Rozchodził się echem krzyk. Błaganie o pomoc. Jednak Bóg jest w niebie i nie usłyszy jego słów, błagań. Nie zobaczy jak jego dusza cierpi. To takie smutne. Ludzie kiedy cierpią, kiedy widzą Śmierć przed swymi oczyma zwracają się do Boga o pomoc. O uratowanie. O zrzucenie im liny. Bóg kocha ludzi więc to robi. Jednak teraz jest inaczej. Jest gdzieś, gdzie Bóg go nie zobaczy, nie usłyszy. Jego dusza cierpi. A on sam pogrąża się w Ciemności. Nienawiści. Zło zaczyna go obejmować swoimi mackami. Lucyfer się uśmiecha. Jest zadowolony ze swoich czynów. Kiedy Bóg się do wie będzie chciał to naprawić. Jednak tutaj wkracza Śmierć, która go nie puści. Rodzina tego człowieka pogrąży się w smutku. Będzie rozpaczać. Ale takie już jest koło życia. Rodzisz się, żyjesz, aby na końcu spojrzeć Śmierci w oczy i pójśc razem z nią. Taki jest krąg życia ludzi. Ale nie nasz. Osób należących do Świata Magicznego. Jesteśmy inni. Zwłaszcza ja. Byłam człowiekiem. Nazywałam się Ivy Nightray.
6 parts