- Tracimy ją! Tracimy! - krzyknął doktor do pielęgniarek, które stały dookoła łóżka. - Amber, defibrylator. Kaithleen, przygotuj jeden miligram adrenaliny Patrzyłam na to wszystko z boku. Jakbym to nie ja tam leżała. A przecież to mnie starali się uratować! Liczne metalowe elementy, które leżały na stoliku obok, już mnie tak nie przerażały jak na początku operacji. Kurczowo trzymałam się nadziei, że ocalą mnie. - To koniec - usłyszałam przygnębiony głos lekarza. - Czas zgonu pierwsza dwadzieścia trzy w nocy. Lekarz odłożył wszystko i wyszedł z pomieszczenia, a pielęgniarki zaczęły odpinać od mojego ciała wszelkie kable. Nie chciałam umierać. Nie mogłam. Zostawić całe moje życie? Nie... Nie. NIE! Gdy pielęgniarka przykrywała moją twarz białym materiałem, serce zaczęło na nowo bić i odetchnęłam głęboko. Czułam, jak ciało ciągnie moją duszę do siebie. Miałam nadzieję, że wracałam.