// ROZDZIAŁ 1 //

Zacznij od początku
                                    

Usiadł ciężko na wskazanym miejscu. Gospodarz znowu obrzucił go spojrzeniem, po czym sam usadowił się na stołku obok. Przywołał gestem swoją ukochaną. Po chwili z pokoju powolnym krokiem wyszła niska kobieta o ciemnych, hebanowych włosach. W dłoniach niosła gliniany imbryk. Nalała napar do trzech kubeczków i odstawiła naczynie na środek stołu.

Nastała niezręczna cisza, a gospodarze i Phev obrzucali się spojrzeniami. Napięcie prawie już sięgało zenitu, lecz przerwał milczenie:

— Co nowego na świecie? — wypowiedział to z większym spokojem. Zrobiło mu się cieplej i przestał już drżeć. Napięta atmosfera nagle znikła. Gospodarz spoglądał na niego krzywo, jak na wariata. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Phev chciał już coś dodać, ale jego rozmówca go wyprzedził:

— Nowego... — zająknął się, jakby słowa ugrzęzły mu w gardle. Poczuł suchość w ustach i siorbnął łyk naparu, by je zwilżyć. — Od ekstrakcji millenium jest coraz gorzej — dodał po chwili. Phev prawie rozdziawił usta ze zdziwienia. Spoglądał na niego jak na heretyka.

— Ekstrakcja... co?

Był zmieszany. Może nie wiedział czegoś, co wydarzyło się jakiś czas temu? Albo słabo śledził historię? Nie chciał się nad tym zastanawiać. Gospodarze zaś wciąż spoglądali na niego z niedowierzaniem. Nie spotkali dotąd nikogo, kto z takim zdziwieniem zareagował na takie informacje.

— Millenium. K'tan möa, ekstrakcja millenium, to chyba najgorsze, co mogło spotkać nasz świat od czasu jego powstania — powiedział nauczycielskim tonem, wskazując na ważność przymiotników użytych w tym zdaniu. Dźwięk tych słów wywołał u mężczyzny uśmiech, a gdy gospodarz skończył, prychnął.

— Kiedy? — zapytał, spoglądając w oczy gospodarzowi. Nie wiedział, co usłyszy w odpowiedzi, ale drżał z przerażenia. Właśnie jego wizja świata uległa zniszczeniu w ułamku sekundy.

— To naprawdę Pan nie wie ? — wtrąciła gospodyni, prychając z wrażenia.

Przybysz tylko obrzucał spojrzeniem, to gospodarza, to jego żonę, w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie przychodziło mu do głowy nic, co mogłoby wyjaśnić temat dyskusji.

— Trzynaście lat temu, przeszła jakaś fala, która zniszczyła praktycznie to całe miasto, oraz całą wyspę mi'havi znajdującą się gdzieś w oddali — dodała po chwili, wymachując rękoma. Spoglądał na nią dziwnym wzrokiem, ale udało mu się przeczekać falę negatywnych emocji.

— Z miasta została co najwyżej orchidea przy wejściu — dodał gospodarz.

Symbol miasta.

Oklapłe drzewo, które kiedyś rozkwitało i jaśniało blaskiem. Teraz było pozostałością po wydarzeniach, których nie pamiętał. Czuł się źle z tym, że coś go ominęło. Nie mógł się pogodzić z faktem, że świat wygląda inaczej, niż sobie wyobrażał, a co gorsza, że zginął świat, jaki kiedyś znał. Teraz oglądał jego szczątki, leżące gdzieniegdzie na ziemi. Musiał czym prędzej zejść na ziemię i skończyć z swoimi wyobrażeniami, bo mogło to się odbić nie tylko na nim, ale także na otoczeniu i na sposobie, w jaki odbierają go inni ludzie. W teorii Arianie nie widzieli niczego złego w innym spojrzeniu na świat, jednakże nie warto było pokazywać tego wszystkim osobom w okolicy, gdyż było to niebezpieczne. W końcu są różni ludzie, a każdy może inaczej zareagować na różne zachowania. Zresztą, ariańska ludność nie lubi zwracać na siebie uwagi w ten sposób. Mogłoby to przynieść za sobą lawinę niepotrzebnych i nieprzyjemnych konsekwencji.

Milczenie wydawało się trwać wiecznie, a gość miał wrażenie, jakby żołądek podchodził mu do gardła. Czuł się bardzo nieswojo. Gospodarz, chcąc przerwać ciszę, odrzekł:

Obsydianowa Twierdza [Wolno Pisane] [REMONT]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz