30.Ale ja cię o to proszę.

Zacznij od początku
                                    

    Po kilkunastu minutach stoję już przed lustrem, bo woda zaczynała robić się już chłodna. Mam na sobie tylko czarny, satynowy szlafrok, co już spodobało się Alecowi, a jego reakcja mnie rozbawiła. Nakładam na dłonie swój balsam o zapachu róż, bo ostatnio są strasznie suche. Mam zamiar zabrać się za makijaż, ponieważ mamy spotkać się z resztą w pizzerii, ale w odbiciu lustra dostrzegam bruneta. Chłopak posyła mi delikatny uśmiech, po czym zaciska dłonie na moich biodrach. Wtula swoją głowę w moją szyję, przez co jego nos w przyjemny sposób drażni moją skórę. Nie mogę powstrzymać tego, że moje kąciki ust wystrzelają w górę, a ja automatycznie przybliżam się do niego jeszcze bardziej.

    - Co zamierzamy zrobić? – szepcze, nawiązując do naszej relacji, podczas gdy ja głęboko wzdycham.

    - Nie mam pojęcia – odpowiadam szczerze, tracąc jakikolwiek entuzjazm. Wyswobadzam się z jego objęcia po to, aby się odwrócić. – Wszystko jest pogmatwane – komentuję, spuszczając swój wzrok na podłogę.

    - Wiem, że chciałaś poczekać, aż sprawa ze Stabinim się uspokoi – przypomina moje słowa, które rzeczywiście do niego skierowałam. – Ale nie wiemy, kiedy to nastąpi – zauważa i ma całkowitą rację.

    - To prawda. Nie możemy oczekiwać, że wszystko skończy się dobrze w przeciągu krótkiej chwili – przyznaję, sama nie wiedząc, czemu to wszystko musi być tak trudne i nas wykańczać psychicznie. – Ale boję się – wyznaję, powracając do jego oczu. – Boję się, że będziemy podejmować pochopne decyzje i zniszczymy to, co udało nam się odbudować. – Przygryzam swój policzek od środka.

    - Rozumiem, też się boję – potwierdza, chwytając moje ręce, po czym opiera swoje czoło o moje. – Ale nie musimy wywoływać między sobą niepotrzebnej presji. Nie zależy mi na pośpiesznym związku – zapewnia, głaszcząc moją skórę swoim kciukiem. – Oczywiście nie chcę już się cofać do zwykłego koleżeństwa – dodaje z słodkim uśmiechem, co odwzajemniam.

    - Z tym ostatnim mogę coś zrobić – stwierdzam, by następnie złączyć nasze usta razem.

***

    Kończę swoją porcję obiadu, w międzyczasie dając ostatnie resztki mięsa Denverowi, bo gdy tak na mnie patrzy, to trudno mu odmówić. Już jutro wracamy do szkoły i mimo że strasznie mi się nie chcę, to nie zrobię sobie dodatkowego wolnego. Właściwie do końca roku zostało mało czasu, dlatego muszę trochę lepiej się przyłożyć. Moje oceny prezentują się nawet okej i myślę, że będzie dobrze, ale i tak trochę się jeszcze pokażę. Oczywiście nie wliczając w to biologii i fizyki, bo z tego to co ma być, to będzie. Moim największym fartem zawsze było to, że rozumiem matematykę, więc nie mam z nią zbyt dużych problemów. Gdybym nie miała z nauczycielką, która w ogóle nie umie tłumaczyć, bez problemu dałabym radę mieć same piątki.

    - Panienko Love. – Przy moim boku pojawia się gosposia, która serdecznie się do mnie uśmiecha. – Przyszła pańska koleżanka. Chce porozmawiać – informuje, a ja dokładnie analizuję te słowa.

    - Delilah? – zgaduję, chociaż wątpię, bo pani Maria zna wszystkich moich przyjaciół.

    - Nie, nie znam jej, ale mówi, że chodzicie razem do szkoły – naświetla dalej, przez co lekko przytakuję głową, po czym wychodzę z ogrodu zimowego i podążam do salonu.

    - Ooo, no proszę – komentuję z szyderczym uśmiechem, kiedy w moje oczy rzuca się Molly. – Znowu masz ochotę na jakąś wojnę, którą i tak przegrasz? – prowokuję, unosząc jedną brew w górę.

    - Potrzebuję twojej pomocy – wyznaje zdesperowanym głosem, na co parskam kpiącym śmiechem.

    - Mała, poszkodowana owieczka przychodzi prosić o pomoc wilczycę? – naśmiewam się dalej, kręcąc rozbawiona głową w boki. – Nie wiem, czy pamiętasz, ale nie za bardzo za sobą przepadamy, Molly... Żadna z nas nie jest za tym, by nawzajem sobie pomagać – przypominam, posyłając jej znaczące spojrzenie.

WE ARE LOST IN OUR DESTINY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz