- A to Weasley'e, nigdy nie powiedzieli mi o żadnej mapie huncwotów - Powiedział oburzony Ron.

- Dali mi ją, bo powiedzieli, że muszę dostać się do was.

- Cóż, on nie zamierza jej zatrzymać - odezwała się Hermiona - Odda go profesor McGonagall. Prawda Harry?

- Jasne - prychnął Ron

- Razem z jego peleryną niewidką. -dodałam sarkastycznie.

- O patrzcie, to Madam Rosmerta - Hermiona uśmiechnęła się - Ron na nią leci.

- To nie prawda! -warknął Ron.

- Profesor Mcgonagall, Korneliuszu! - Madam Rosmerta rozpromieniła się.

- Ach, Rosmerta! Mam nadzieję, że interesy idą dobrze - przywitał się Knot.

- Byłoby o wiele lepiej, gdybyś nie wysyłał Dementorów do mojego pubu co drugą noc! - powiedziała machając mu palcem przed twarzą.

- Mamy mordercę na wolności! -warknął.

- Och Syriusz Black w Hogsmeade? Co by go tu sprowadziło? Chciałby się czegoś napić?- prychnęła. Szepnął jej coś do ucha. Jej oczy się rozszerzyły. -Harry Potter!?-powiedziała w szoku. Uciszył ją i wepchnął do baru, a McGonagall została w tyle.

Odwróciłam się do Harry'ego, ale już go nie było. Widziałam kroki prowadzące do wnętrza pubu i zdałam sobie sprawę, że wślizgnął się pod pelerynę niewidkę.

- Harry, czekaj! - krzyknęłam za nim. Drzwi do pubu otworzyły się i jego kroki zatrzymały się. Wszyscy pobiegliśmy za nim, ale w drzwiach zatrzymał nas głos.

- Dziś nieletnim wstęp wzbroniony!

- Jakie niegrzeczne - mruknęła Hermiona.

-Breloczki.- prychnęłam

-Breloczki?!- oburzyły się, a ja trzasnęłam drzwiami.

- Co teraz zrobimy? - zapytał Ron.

- Czekamy - westchnęłam, siadając na ławce.

Po kilku minutach, na ziemi było widać ślady budów pojawiające się z nikąd. Wszyscy razem zaczęliśmy biec za śladami.

Ślady skończyły się koło dużego kamienia.

- Harry? -zapytałam zmartwiona. Uklękłam przed kamieniem. Powoli ściągnęłam z Harry'ego pelerynę. Spojrzałam na zalaną łzami twarz Harry'ego. - Harry, co się stało?-Zapytałam z troską kładąc rękę na jego ramieniu.

- On był ich przyjacielem... a został zdrajcą. On ich zdradził! - krzyknął. - Mam nadzieję, że mnie znajdzie, bo kiedy to zrobi, zabiję go.

-S-Syriusz?- szepnęłam i ręką wytarłam jego łzy, a on przytaknął. Lekko go przytuliłam, a on płakał w moje ramię.

Zaraz przysiedli się do nas Ron i Hermiona, którzy wcześniej najwyraźniej nie chcieli nam przeszkadzać i razem poprawiliśmy mu jakoś humor.

***

-O Katie!- uśmiechnął się do mnie Remus gdy przechodziłam obok jego gabinetu. -Pisała do mnie Molly Weasley czy chciałabyś u nich spędzić święta.

-A co z tobą?- zapytałam zmartwiona.

-O mnie się nie martw, ja sobie radę dam.

-Napewno?- kiwnął głową i uśmiechnął się lekko.

-Już jutro wyjeżdżamy, spakowana?- kiwnęłam głową.-Późno już, musisz się wyspać.

***

W Norze spędziłam cudowne święta. Nawet dostałam ciepły, czerwony sweter z literką "K" w prezencie.

***

-Dzisiaj piękny dzień.- powiedziała Hermiona w drodze do Hagrida.

-Jasne, chyba, że cię ktoś rozrywa na strzępy.- warknął Ron

-Jakie strzępy? Co ty wygadujesz?- zapytałam rozbawiona.

-Ronaldowi uciekł szczur.- wyjaśniła Hermiona

-Nie uciekł! Twój kot go zabił!

-Bredzisz Ron.

-Sami widzieliście, że ta jej owłosiona świnia polowała na Parszywka, a teraz zniknął.

-Może trzeba było lepiej pilnować swojego szczura?!- kontynuowali kłótnie, a ja z Harrym cicho się śmialiśmy.

-Pasują do siebie.- szepnęłam.

-Zgadzam się.- poparł mnie Harry śmiejąc się dalej.

-Twój kocur go zabił!

-Nie zrobił tego!

-Jasne.-prychnął Ronald, a my wreszcie doszliśmy do Hagrida, który stał na brzegu jeziora i rzucał kamyki w dal.

- jak przesłuchanie, w porządku?- zapytałam cicho.

-Więc najpierw wysoka komisja coś knuła na temat "po co się zebrała?".- oznajmił. -Potem ja palnąłem mowę, o tym, że Hardodziob to dobry hipogryf, zawsze miał czyste pióra. No i wtedy Lucjusz Malfoy wstał i wiecie co powiedział? "Hardodziob to wredne, krwiożercze bydle, które zabija wszystko co napotka".

-A później?- zapytała się Hermiona.

-Potem Lucjusz wyciął najgorszy numer...

-Chyba cię nie wywalą?- zapytał przerażony Ron.

-Nie, nie wywalą. Hardodzioba skazali na śmierć.- zaszlochał, a ja zakryłam usta dłońmi.

Najmniej kochana przez własnego ojca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz