— Tak szczerze... Było mi trudno wymyślić coś dla ciebie. — Powiedziałam patrząc w podłogę.

— Czemu? — Zapytał łapiąc mój podbródek i kierując mój wzrok na siebie.

— Masz przecież wszystko. Co bym nie kupiła to ty to masz.

— Oh głuptasie. — Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w głowę. — Nie ważne co mi kupiłaś. Nie ważne czy mam już coś takiego czy nie. Najważniejsze jest to, że to będzie od ciebie i nic innego temu nie będzie dorównywać.

— Kocham cię. — Pocałowałam go w szczękę bo tak dosięgłam.

— Ja cię też.

Usiadłam prosto. Złapałam za swój prezent. Otworzyłam go i wpierw w oczu rzucił mi się materiał w czerwoną kratkę. Wyjęłam go z torebki i okazała się to sukienka. Coś ala koszula. Sukienka jest do kolan z rozcięciem kończącym powyżej połowy ud. Rękawy są długości ¾. Dekolt jest w kształcie litery V, która kończy się na linii żeber na rozcięciu znajdują się sznurki trzymające materiał razem. Zajrzałam do torebki czy jest tam coś jeszcze zobaczyłam malutkie czerwone pudełeczko. Wzięłam je i już miałam otwierać gdy Draco wyrwał mi je z rąk. Spojrzałam na niego ściągając brwi ze sobą.

— To otwierasz w Wigilię. Rozumiemy się? Jak otworzysz wcześniej to ja się dowiem.

— Dobrze, dobrze. — Zaśmiałam się cicho, a chłopak oddał mi pudełeczko, które odłożyłam na bok.

Draco zabrał teraz swoją paczuszkę. Zabrał czarne pudełeczko z perfumami. Otworzył je i psiknął we mnie.

— Ej! — Pochylił się do mnie i powąchał.

— Ładny zapach. — Znów się zaciągnął zapachem.

— Psiknąłeś mnie męskimi perfumami tylko po to by je powąchać?

— Tak. — Odpowiedział grzebiąc znów w swojej torebce. Wyciągnął małe czarne pudełeczko. Położyłam na nie rękę nie pozwalając mu go otworzyć.

— Zróbmy tak samo. Otwórzmy te pudełeczka w Wigilię.

— Okej. — Przyciągnął mnie do siebie, ułożyłam głowę na jego torsie. Draco ułożył ręczę na moim brzuchu i go powoli gładził. — Może byś przymierzała swoją sukienkę? Chciałbym cię w niej zobaczyć.

—  Zobaczysz w sylwestra. — Puściłam do niego oczko.

— Mmm będę czekał.

Draco został na obiedzie, a później się deportował do domu. Przyszły też ponownie sowy z odpowiedzią znajomych na sylwestra. Wszyscy będą.

— Layla idź po walizkę i ubieraj buty zaraz deportujemy się do państwa Weasley.

— Dobrze, mamo. — Pobiegłam na górę.

Założyłam swoje wcześniej przygotowane buty, do walizki dopakowałam ostatnie rzeczy. Na prezenty użyłam zaklęcia zmniejszająco-powiększajacego i schowałam je do wolnej kieszeni w walizce. Zabrałam torebkę, walizkę i zeszłam na dół. Rodzice stali już przy wejściu. Założyłam swój płaszcz, zapięłam się od razu się teleportowaliśmy. Wylądowaliśmy na wzgórzu niedaleko Nory. Zeszliśmy z góry i po kilku minutach znaleźliśmy się przed domem. Przywitali nas Molly i Artur.

— Dzień dobry, pani Weasley. — Przywitałam się.

— Oh witaj, kochanie. Jak ty wysoka jesteś. — Powiedziała przytulając mnie. Odsunęła się na chwilę i spojrzała na mnie z odległości ramion. — Ale z ciebie chudzinka. Serniczka?

I love you, you know that? | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now