Day and Night {chanlix}

Zacznij od początku
                                    

Chan był dla niego słońcem.

Bang o tym nie wiedział, że to właśnie on zabierał te wszystkie chmury znad jego głowy. Gdy nie miał siły, on wkraczał do akcji, to on lśnił i to on mu pomagał. Zabawne, ponieważ Felix również znajdywał w nim cechy dnia, jak on odnajdywał u niego te nocy.

Jego blond włosy lśniły w blasku a on sam go dawał innym. Jakby ukradkiem go przemycał a rozdawał w o wiele większych ilościach. Jego uśmiech był tak ciepły, że ocieplał nawet te najzimniejsze dni i topił wszystkie smutki. Wszystkie troski innych pozamiatał w kąciki ust, żeby nikt nie musiał się o nie martwić a jego niebieskie oczy dawały wrażenie iż w nich jest całe niebo z malutkimi słońcami, przez jego iskierki.

Również miewał zachmurzone dni, gdzie ukrywał się przed wszystkimi, żeby nikt tego nie rozpoznał. Mimo to, widzieli to wszyscy. Bo jak można nie zauważyć braku jasnego słońca? Tego, który sprawiał, że dzień mijał jakoś tak lepiej? Nie można było to ominąć, lecz on robił to dalej.

U obydwóch występowały deszcze - czyli te smutniejsze dni, gdzie potrafili je całe przepłakać (lub popłakać trochę, lecz było to widoczne). Czasem było to chwilowe, spokojne, ewentualnie co chwila przez moment popadało mocniej, lecz co czasem występowały ulewy. Takie, które były tak mocne, że odechciewało się wszystkiego, rezygnowało się ze swoich planów i czekało się aż się skończy.

Również występowały u nich burze. To było wtedy kiedy zbyt wiele emocji się w nich mieszało. Czasami podczas nich nawet wpadali w jakieś histerie i potrafili coś przypadkiem zniszczyć. To było normalne - w końcu każdy czasem miewa dni w których siedzi w nim za dużo emocji naraz i musi się wyżyć.

Były wiatry, czyli stany gdzie nie mieli ochoty na nic. Zbywali swoich przyjaciół i odpychali ich - tak jak wiatr czasem coś strącał. Bywało tak, że niechcący wtedy coś zepsuli, powiedzieli za dużo, odepchnęli zbyt mocno, ale każdemu to się zdarza.

Mimo to, tylko oni rozumieli się najbardziej.

Może to dlatego, że byli jednością? Jeden bez drugiego nie mógł istnieć. Dzień jest po nocy, noc jest po dniu i tak dalej. Prosty schemat. Dlatego właśnie potrzebowali się nawzajem - żeby nie zepsuć doby, czyli ich własnego stanu. Wiedzieli, że gdyby zabrakło jednego - ten drugi też by nie wytrwał. Dopełniali się nawzajem nie mogąc się już rozłączyć.

Może to dlatego Chan tak chętnie spotykał się z nim wieczorami? Żeby widzieć go w blasku księżyca? A Felix chętnie się przy nim budził i patrzył na niego wraz ze wschodem słońca gdy ten jeszcze spał?

To było możliwe, nawet bardzo.

Teraz jednak stał pod drzwiami mieszkania przyjaciela. Bardzo stresował się dość ważną dla niego rozmową. Nie mógł tego ciągnąć, nie po tym czego się dowiedział od Jisunga. Z jednej strony, Han nie postąpił dobrze wyjawiając tajemnicę swojego najlepszego przyjaciela, ale tym razem mógł mu odpuścić.

Nie było go w mieszkaniu.

To przekazała mu Rachel, młodsza siostra jego zguby. Miał tylko jeden pomysł gdzie mógł być. Miał nadzieję, że jego intuicja go nie zwiedzie i naprawdę znajdzie tam chłopaka.

Biegł jak na złamanie karku, choć nie wiedział dlaczego. Wiedział, że brunet jest bezpieczny, nic się nie dzieje a równie dobrze mogliby porozmawiać o tym kiedy indziej. Może to po prostu ekscytacja? Ta radość wiadomością, którą usłyszał? Może to dlatego chciał porozmawiać z nim jak najszybciej? Szczerze, to była najprawdopodobniejsza opcja.

Gdy dotarł na miejsce, nie mylił się. Siedział pod drzewem, w tym samym miejscu co zawsze. Dość zdziwił się widząc Banga przed nim, ponieważ myślał, że dalej siedzi z Hyunjinem i Jisungiem. Już miał pytać czy coś się stałość gdy nagle blondyn bez słowa przyciągnął go do uścisku. Chwilę tak trwali nim starszy podjął dość odważny krok.

W momencie zachodu słońca, jego usta dotknęły tych jego.

Felixowi wydawało się, że jest w jakimś śnie, że zaraz zadzwoni jego budzik a cała bańka pęknie, ponieważ to było dla niego zbyt nierealne.

Chwilę mu zajęło nim zaczął oddawać jego pocałunki. Nie śpieszyli się, wykonywali ruchy wargami powoli jakby dopiero co poznawali usta tego drugiego oraz uczucie jakie przy tym towarzyszyło. Nie wiedzieli ile tak stali, ale w tej chwili czas nie grał roli. Mogliby tak stać nawet do wschodu słońca. Szczerze mówiąc, pasowałaby im taka opcja. Nie martwili by się niczym, oprócz tego, żeby robić sobie przerwy, by dostarczyć tlen do płuc.

Ale kiedyś musiał być ten moment gdy odsunęli się od siebie.

A Chan mógłby przysiąc, że nigdy w życiu nie widział nic piękniejszego niż Felix w rumianych policzkach w świetle zachodzącego słońca.

Miał ochotę krzyczeć, płakać i skakać jednocześnie z szerokim uśmiechem. Lee chyba to zauważył, bo jego kąciki ust podniosły się ku górze tworząc uśmiech, który dla Banga był nieco aż zbyt olśniewający. Ale to dobrze, ponieważ rozświetlał go, dawał mu powody do radości i dzięki niemu dalej był taki pogodny.

Nikt nie wiedział, że ta świetna pogoda za dnia była zawdzięczana nocy.

Później znaleźli się w tym samym miejscu co zawsze. Chris obejmował piegowatego ramieniem trzymając jego dłoń. Drugą ręką, gładził kciukiem wierzch jego wolnej dłoni. Młodszy opierał głowę o jego ramię a on o tą jego. Siedzieli w kompletnej ciszy, czasem przerywaną jakimiś czułymi słowami do siebie, ciesząc się sobą nawzajem. Nie potrzebowali niczego więcej - tyle im wystarczało.

Rozpoczęli swój związek w pewien dość zimny wieczór, ale to dopiero ciepłym rankiem do nich dotarło.

Bo bez siebie nawzajem to nie miało sensu. Dzień jest po nocy, noc jest po dniu. Chan nie mógł żyć bez Felixa, Felix nie mógł żyć bez Chana. Tak to właśnie szło.

Bez jednego z nich nie było jednej doby - nie mogli tak funkcjonować. Dlatego w tym miejscu złożyli sobie obietnicę być na zawsze razem.

I wierzcie lub nie, udało im się jej dotrzymać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 25, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

silent cry 《stray kıds》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz