11. Bardzo wesołe Halloween

Start from the beginning
                                    

   - Możesz mi wytłumaczyć, co to jest? - cisnęła zmiętym kawałkiem papieru tak, że wylądował tuż pod jego nosem. - Jeśli ci się wydaje, że będę zwalniać uczniów z lekcji z powodu jakiegoś głupiego meczu, to...

   - Staghart musi więcej trenować. Ostatnio dosłownie otarliśmy się o zwycięstwo. Sytuacja nie może się powtórzyć – Snape przerwał jej zupełnie spokojnym głosem, nie odrywając się od poprawiania wypracowań. Wziął właśnie do ręki kolejny pergamin i Vittoria była pewna, że zdążył przeczytać dosłownie dwa, trzy pierwsze zdania, zanim wielkimi literami umieścił na nim napis Troll.

   - Nie słyszałeś, co powiedziałam? Staghart nie zostanie zwolniony z lekcji. Co więcej, dostał szlaban na następną sobotę, więc obawiam się, że na meczu również się nie...

   Reakcja Snape'a była natychmiastowa. Na słowo „szlaban" od razu podniósł głowę i obdarzył ją takim spojrzeniem, że Vittoria mimowolnie cofnęła się o pół kroku. Jego wzrok jednoznacznie sugerował, że gdyby miał pod ręką różdżkę, zamknąłby ją w słoju i uczynił jednym ze swoich eksponatów.

   - Odwołasz ten szlaban – warknął, celując w nią piórem. - I to nie jest prośba.

   - Ani mi się śni. Nie pozwolę, żebyś podkopywał mój autorytet jako nauczyciela przez jakieś głupie rozgrywki. Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Ostrzegam cię, Severusie. Nie zadzieraj ze mną, bo jeśli będzie trzeba, odejmę Slytherinowi tyle punktów, że ty i twoi podopieczni będziecie mogli zapomnieć o Pucharze Domów, który zdaje się wygrywacie nieprzerwanie od ilu lat? Czterech? – z całkowitą premedytacją uderzyła tam, gdzie wiedziała, że zaboli najbardziej. Snape był pod tym względem wybitnie przewrażliwiony. Przeczucie jej nie myliło. Severus sprawiał wrażenie, jakby miał zaraz eksplodować. Wstał i wlepiając w nią wściekłe spojrzenie, zbliżał się powoli w jej stronę.

   - Odwołasz ten szlaban – powtórzył, kładąc nacisk na każde słowo. - I jeżeli jeszcze raz ukarzesz któregoś z moich uczniów w ten sposób... – podszedł do niej tak blisko, że niemal znowu poczuła zapach mięty i piołunu – ...któregoś dnia zamiast wina możesz zastać w butelce Eliksir Postarzający. Albo coś o wiele gorszego.

   - Nie odważysz się...

   - Gwarantuję ci, że nie chcesz się o tym przekonać.

   Bezowocną dyskusję, trwającą jeszcze dobre kilkanaście minut, ostatecznie zakończyło mocne trzaśnięcie drzwiami przez Vittorię, kiedy opuszczała klasę. Po tym incydencie Snape zabijał ją wzrokiem za każdym razem, kiedy się spotykali, zaś ona czerpała dziką satysfakcję widząc, jak szukający Ślizgonów dwoi się i troi, by jej zaimponować i tym samym zmiękczyć jej serce. Nie pomogło nawet długie na dwa i pół pergaminu wypracowanie, przyniesione kilka dni przed terminem (prawdopodobnie podykotowane lub poprawione przez Severusa). Vittoria nie zwolniła Stagharta z zajęć, ani nie odwołała szlabanu kluczowemu członkowi drużyny Slytherinu. W ostatniej chwili jednak zmieniła godzinę sobotniego spotkania tak, że mógł zagrać w meczu przeciwko Ravenclawowi. Ślizgoni wygrali tę rozgrywkę przewagą jedynie dziesięciu punktów, lecz Snape i tak chodził napuszony jak paw z powodu zwycięstwa swoich podopiecznych i szybko zapomniał o całej awanturze, zaś Vitoria spędziła nudne i zupełnie bezproduktywne popołudnie w towarzystwie znienawidzonego ucznia.

   Październikowe dni, choć nadal ciepłe, stawały się coraz krótsze, więc kiedy Vittoria kończyła popołudniowe zajęcia, na zewnątrz panował już mrok. Większość z nich wyglądała tak samo: śniadanie, lekcja, kolejna lekcja, obiad, lekcja i tak dalej. Jedynym urozmaiceniem była loteria, jaką fundowały kobiecie drzwi do jej gabinetu - nigdy nie wiedziała, kiedy wpuszczą ją od razu, kiedy po minucie a kiedy po godzinie lub pięciu. Nie pomogła ponowna interwencja u woźnego, ani przeglądnięcie książek - magicznych i niemagicznych - na temat budowy zamków i możliwych usterek, jakim mogą ulec. Drzwi nadal żyły swoim własnym życiem.

Jabłko śmierci || Severus Snape x OCWhere stories live. Discover now