27.Wiatr w oczy

Zacznij od początku
                                    

-Będzie na mój koszt.- Powiedział bardziej ozięble i położył plik banknotów tuż naprzeciwko mnie. Barman jedynie skinął głową i zabrał się do nalewania trunków, po czym podał w moją strony owy burbon.- Więc co tu robi taka urodziwa kobieta jak ty?- Spytał, upijając łyk ze swojej szklanki.

-To raczej nie Pana sprawa.- Starałam się być najbardziej, jak umiałam opanowana.

-Jestem Jack.- Przybliżył się w moją stronę.- Lubię jak jesteście takie niedostępne.- Mówić to, przejechał palcem po mojej nodze, na co momentalnie wstałam od baru, przerywając to.

-Nie jestem zainteresowana.- Moje serce znajdowało się już w gardle. Postanowiłam najszybciej, jak się da wrócić do pokoju, więc momentalnie odwróciłam się i wyszłam z baru, kierując się w stronę schodów, gdy poczułam zaciskającą się rękę na moim nadgarstku.

-Już się tak nie drocz i powiedz, ile chcesz?- Natychmiastowo odepchnęłam go od siebie. No przynajmniej próbowałam.

-Nie jestem żadną dziwką.- Powiedziałam wciąż próbując się jakoś wyszarpnąć.- Puść mnie psycholu!- Krzyknęłam i mocnym zamachnięciem uderzyłam mężczyznę w jego czule miejsce, najmocniej jak potrafiłam.

Ten natychmiastowo puścił moją dłoń, a ja korzystając z okazji szybkiem krokiem zmierzyłam do pokoju. Nim, jednak tak się stało niejaki Jack krzyknął za mną coś niezrozumiałego, jednak w tamtym momencie nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.

Pędem dobiegłam do pokoju, ale kiedy chciałam wejść do środka zorientowałam się, że nie mam żadnego klucza. Posępnie zaczęłam pukać do drzwi, jednak jakby nikogo tam nie było.

Niech mnie ktoś zastrzeli.

Okej skup się Olivia. Gdybym była Wood'em, gdzie bym poszła? Próbowałam z całej siły myśleć o czymś innym, niż przyjemności z przypadkowymi laskami. Dlaczego ty musisz być takim dupkiem.

-Ym przepraszam.- Usłyszałam cichy głos zaraz za mną.

Momentalnie się odwróciłam, a mój wzrok spotkał się z piwnymi oczami czarno-włosej dziewczyny. Na oko mogłabym powiedzieć, że jest w moim wieku, jednak jej twarz była niby młoda, ale zakryta mocnym makijażem.

-Coś się stało?- Spytałam przejęta. Może trzeba jej jakoś pomóc.

-Znaczy, bo yyy.- Biedna, wydawała się być bardzo zestresowana.- Bo to chyba mój pokój. Znaczy, bo ja mam kluczyk do 213 i na drzwiach jest taki numerek.- Na słowa dziewczyny wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na drzwi, które faktycznie miały numerek 213.

-O Boże bardzo cię za to przepraszam.- Zrobiło mi się tak okropnie głupio.- Myślałam, że to 212 i mój kolega gdzieś wyszedł dlatego tak w nie waliłam.- Ta dziewczyna już i tak ma mnie za wariatkę.

-Nic nie szkodzi.- Zachichotała pod nosem.

Spuściłam głowę ze wstydu do samej siebie i podeszłam do drzwi znajdujących się obok, dokładnie, przypatrując się numerkowi. Na koniec Szepnęłam jeszcze raz ciche „przepraszam" i delikatnie zapukałam do drzwi przede mną, które migiem się otworzyły. Ku progu czekał na mnie całkowicie poważny brunet.

A tego, co znów ugryzło.

-Gdzie byłaś?- Spytał podejrzliwe, nie dając mi przejścia abym mogła wejść do środka.

-Na dole mają całkiem przyjemny barek.- Uśmiechnęłam się wścibsko. Bardzo mi się tam podobało i nawet o mały włos jakiś dziad, by mi... Nawet nie chce myśleć, co by zrobił.

Zachowajmy pozory, że nie było takiej sytuacji.

-Skoro był taki przyjemny, to dlaczego tak szybko wróciłaś?- Przybliżył się niebezpiecznie blisko, a drzwi za nim zatrzasnęły się.

Drive awayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz