Zaskoczona zobaczyłam jak brunet mając czarne rękawiczki na dłoniach trzymał mikrofon. Choinka za nim która była ogromna zapaliła się. Śnieg niczym jak na zawołanie zaczął pruszyc. Spojrzał w górę i uśmiechnął się.

-Lauren - zaczął wypowiadając moje imię - Skarbie podejdź tu - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Miałam na sobie zwykle buty więc wejście na lód skończyłoby się upadkiem - Wejdź nie martw się - zobaczyłam jak jacyś faceci rozciągają czerwony dywan! Myślałam, że śnie.

-Treyvon co ty robisz? - zapytałam zaskoczona.

Ona nagle ukląkł przede mną. Złapałam się za usta i pokręciłam głową z niedowierzania.

-Kocham cię jak wariat, to już wiesz. Chcę byś w końcu kur.... Znaczy kurczę nosiła moje nazwisko! Po tym co przeszliśmy ślub to raczej tylko dopełnienie tego co zaczęliśmy od nowa, nie sądzisz? - uniósł brew i wyjął welurowe pudełeczko.

Miał rację...

-Masz rację - wyszeptałam a kilka łez poleciało po moich polikach. Dostrzegłam ten sam pierścionek co dwa lata temu!

Sięgnął po moją dłoń i nasunął na palec złoto.

Zaczęłam się śmiać i rzuciłam się na niego. Upadł plecami na lód a ja na niego. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku gdzie liczyliśmy się tylko my.

Dałam mu szanse... Dałam sobie szanse w końcu na to upragnione szczęście z nim do końca życia.

Oczywiście zawsze miałam z tyłu głowy lekkie przestrogi ale po czasie nauczyłam się mu ufać. Na dowód swojej wierności zabierał mnie gdziekolwiek mogłam być.

Ja natomiast dalej pracowałam z Lucasem w domu mody jego męża. Stałam się ich wspólnikiem przez co jeździłam prawie na każdy pokaz mody, poczynając od Paryża kończąc na Rosji.

Moje życie stało się zwariowane tuż po ślubie jeszcze bardziej. Treyvon narażając swoje życie ponownie uratował naszą trójkę z ogromnych kłopotów związanych z jego interesami.

Najbardziej ucierpiał chyba Carlos. Stracił jeden z palców u lewej dłoni. Kate wtedy starała się go podnieść na duchu i udało się bo zaszła w ciążę z kolejnym ich dzieckiem.

Treyvon dowiadując się o jej ciąży wręcz zaczął męczyć mnie psychicznie starając się namówić na kolejne dziecko.

I w jakiś sposób po narodzinach Giorgii, bo tak właśnie małżeństwo nazwało nowego członka ich rodziny ja też zapragnęłam poczuć znowu małe, bijące serce w sobie.

Nie mówiąc nic Treyvonowi odstawiłam tabletki a co za tym poszło już kilka tygodni po naszym stosunku w sypialni kiedy Michael z wielkim żalem zasnął dowiedziałam się o ciąży ale nie byle jakiej... Miałam w sobie bliźniaki które rozwijały się w zawrotnym tempie.

Kiedy mój mąż się o tym dowiedział myślałam, że padnie trupem przede mną. Był tak cholernie szczęśliwy, że zaczął maltretować naszego syna by pomógł mu zrobić pokój dla nich.

Michael był raczej nie szczęśliwy tak jak my. Malec z założonymi rękoma zawsze stał w progu pokoju gościnnego który w kilka tygodni zmienił się w cholernie dziecinny obserwował szczęście ojca który bez koszulki malował ściany na kolor szarości.

Po narodzinach Fabiano i Liama zaczął robić nam okropne sceny zazdrości.

Wiedziałam, ze był mały i nie rozumiał tego, że maluchy potrzebowały więcej uwagi niż on, dlatego postanowiłam jakoś z pomocą Treyvona pokazać mu, że jest dla nas tak samo ważny jak bliźniaki.

Z momentami coraz bardziej się przekonywał do braci. Mając pięć lat już potrafił im nawet pomagać kiedy dwóch jeszcze do końca nie zdanych młodzieńców zaczynało rozrabiać.

Niestety nie wszystko szło tak jak powinno. Rok po tym jak dowiedzieliśmy się o chorobie Pani Olgeri ona odeszła.

Podczas jej pogrzebu słońce świeciło jakby cieszyło się, że dołączyła do tych cudownych Aniołów.

Nie mogłam pojąć dlaczego w tak okropny sposób zabrali ją z tego świata. Zamknęłam się w sobie, kobieta była dla mnie jak matka której mi brakowało. Czułam się jak gówno i to dosłownie. Nie cieszyło mnie nawet to, że Fabiano narysował mi jakąś laurkę czy Liam podał mi małego kwiatka zerwanego z naszego ogrodu.

Michael bardziej rozumiał te sytuację i kiedy nasze bliźniaki szły spać on i Treyvon kładli się obok mnie po dwóch stronach i tulili się do boku.

To był przykład tego, że nawet z najgorszego dołka mogłam wyjść z pomocą moich kochany mężczyzn.

Mijały kolejne okresy czasowe. W pewnym momencie świat stanął w miejscu kiedy do naszego życia wkroczyła mała dziewczynka: Mary.

To ona zawróciła od razu każdemu w głowie. Michael miał wtedy prawie dziesięć lat a bliźniaki prawie osiem. Każdy z jej braci zarzekał się, że będzie jej bronił niczym rycerz.

Czułam się szczęśliwa, w pełni. Nie brakowało mi niczego. Oczywiście zawsze zdarzały się kłótnie ale wiedziałam, ze były one potrzebne. W każdym związku powinny występować gdyż godząc się uświadamiasz sobie ile ta osoba jest dla ciebie warta.

KONIEC

CHCIAŁABYM WAM BARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA TEN CZAS KIEDY CZYTALIŚCIE MOJE WYPOCINY. NIE WSZYTSKO POSZŁO TAK JAK CHCIAŁAM ALE LICZE, ŻE CHODŹ TROCHĘ TA HISTORIA ZAPADNIE WAM W PAMIĘĆ.
CHCIAŁABYM TAKŻE ZAPEWNIĆ, ŻE NIEDŁUGO ZOBACZYCIE KOLEJNĄ CZĘŚĆ, ALE TYM RAZEM O MICHAELU TAK JAK MÓWIŁAM. ZAPRASZAM TAKŻE NA MOJE KOLEJNE KSIĄŻKI.
KOCHAM WAS ❤️❤️

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Uwikłani w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz