– A co z panem Milfordem? – spytała Constance. Wiedziała, iż pana Cartera nie będzie stać na to, by móc zaprosić swojego przyjaciela. Owszem, istniało pewne prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, iż Henry mógłby zatrzymać się u innego przyjaciela, lecz z jakiegoś względu trudno było Constance w to uwierzyć. – Jeśli wy wyjedziecie, on zapewne wróci do Oksfordu, czyż nie?

Anne przyznała, że tak będzie.

– Och, czyli znowuż zostanę sama! – westchnęła Constance. – Czy to Wharton, czy Londyn, kochanie, tak samo będzie mi brakować twojej obecności.

– Masz tu swoją siostrę i brata, Constance; niepotrzebnie tak dramatyzujesz; ponadto nie wyjeżdżam jutro – zaśmiała się Anne.

Niemniej do tematu powracano coraz to częściej; lady Susan nie ukrywała już tęsknoty za domem, a Anne coraz trudniej przychodziło udawanie przed przyjaciółką, że czuje się w Londynie lepiej, niźli było naprawdę.

Tym, co przeważyło szalę, był niespodziewany list od sir Jamesa, który przyszedł pewnej środy podczas porannej poczty. Mówił on o dziwacznym i niepokojącym wydarzeniu, o którym jednak nie wolno mu było pisać w listach – wolałby o wszystkim pomówić bezpośrednio ze swoją żoną i córką. Po takim liście lady Susan nie mogła pozostać obojętna.

– Dziwaczne i niepokojące! – wykrzyknęła Anne. – Zastanawia mnie, co to takiego. W Wharton nigdy nic się nie dzieje.

– Chyba że przyjeżdżają twoi kuzyni – zaśmiała się Constance.

– Nie naigrawaj się ze mnie kochanie – odparła zaraz panna Milford. – Nie wiem nic na temat przyjazdu kolejnych, a po ostatnich miesiącach dość mam chyba poznawania nowych ludzi. Nie, nie – Constance, proszę cię, nie śmiej się ze mnie – ale ojciec ma tendencję do wyolbrzymiania pewnych spraw. Może niefortunnie użył słowa „niepokojący" – równie dobrze mógł mieć na myśli coś nowego.

Constance wyraziła głęboką nadzieję, iż tak jest w istocie, lecz to nie mogło zmienić nieuchronnej przyszłości. Podjęto decyzję, iż dom na Grosvenor Street Milfordowie opróżnią przed końcem kolejnego tygodnia. Lady Susan wyraziła swoje ubolewanie, iż nie była w stanie zorganizować odpowiedniej rozrywki dla młodzieży – przecież planowała wieczorek muzyczny – ale kiedy część młodzieży wyjechała (pan Carter również opuścił Londyn na parę dni), było to bezcelowe.

Niemniej jeszcze przed wyjazdem lady Susan odkryła, iż w salach ansamblowych ma się odbywać koncert.

– Skoro zatem nie byłam w stanie zaaranżować wieczoru muzycznego – mówiła – nalegam, byście się wybrali razem z nami.

Ruth wiedziała lepiej jeszcze niźli jej siostra, iż nie ma najmniejszego sensu próbować odmówić lady Susan, zatem postanowiono, iż w niedzielny wieczór towarzystwo spotka się na koncercie. Oczywista, było to towarzystwo w okrojonym składzie, bowiem nic nie wskazywało na to, by miał powrócić pan Carter lub którykolwiek z braci Rutherford (Constance musiała przyznać, iż wolała, by było tak, aniżeli dowiedzieć się, że tego wieczoru zaszczyci ich ubóstwiany przez lady Susan Richard).

Niemniej zapowiadało się na przyjemny wieczór. Constance po raz pierwszy od dłuższego czasu zupełnie zapomniała o swoich poprzednich troskach, choć gdzieś z tyłu głowy nadal nękała ją myśl, że Anne miała wkrótce wyjechać. Ruth zaproponowała zatem wcześniejsze opuszczenie miasta.

– Nie chcę, moja droga, żebyś czuła się przytłoczona – mówiła do siostry pewnego wieczoru, zajmując się robótką. – Pan Evans również nie nalega na to, byśmy nadto przedłużali pobyt tutaj. Mówi, że nie mieszkamy znowuż tak daleko, by nie mógł w razie potrzeby tu przyjechać, a z kolei spraw biznesowych nie ma tu tak wiele, by nieustannie go tu trzymały. Tak, kochanie, mówiłam o tym z mężem – dodała zaraz, widząc zdumione spojrzenie Constance. – Widzę, że zamiast cieszyć się ostatnimi dniami z Anne, zadręczasz się myślami o tym, jak sobie poradzisz podczas jej nieobecności.

ConstanceWhere stories live. Discover now