Rozdział XXVIII

Zacznij od początku
                                    

Amelia na magicznych stworzeniach znała się jak mało kto, ale rewelacje, które przekazała jej Crystal, zaskoczyły nawet ją. Likantropia była dziedziczna. Czy to mogła być prawda? Amy musiała przyznać, że jeżeli chodzi o wilkołaki, miała ogromne braki w wiedzy, ale też nigdy nie interesowała się tym tematem. Nie dlatego, że był zakazany, a ze względu na ciocię Esterę, Luce, a także ciocię Tonks i Teda. I może to był błąd, może powinna była się doedukować, żeby teraz nie czuć się tak beznadziejnie bezradna. A tak pozostało jej jedynie ułożenie wszystkich faktów w spójną całość... Crystal Owen prawdopodobnie była wilkołakiem, bo jej rodzice nimi byli, szukała informacji o likantropach i w ten sposób zwróciła uwagę Luci, który na nowo rozdrapał traumatyczne wspomnienia. Późniejszy fragment o rzekomej próbie morderstwa Teda, zupełnie nie odpowiadał Amelii i nie chciała w niego wierzyć. Nie mogła jednak zaprzeczyć temu, że ojciec Teddy'ego również był wilkołakiem i być może przekazał swoją przypadłość synowi. A jeśli tak było, cały spokój jej rodziny i najbliższych runie niczym domek z kart...

Marzenia Amelii zeszły na dalszy plan. Zgodnie z umową, którą zawarła z Crystal, zamierzała trzymać Lucę blisko siebie, a jednocześnie z dala od Teda do czasu pełni, która przesądzi o tym, co będzie dalej. I wywiązywała się z danego słowa najlepiej, jak potrafiła. Tym razem zaciągnęła Pino do biblioteki, pod pretekstem wspólnej powtórki do OWUTEMów, które miały się odbyć już na początku maja.

— Gdzie masz notatki z Transmutacji, Pino — spytała, rozglądając się po stole zasypanym ich wspólnymi materiałami, które gromadzili przez całą edukację. Luca nie oderwał wzroku od czytanego podręcznika, wyciągnął rękę, odnajdując odpowiedni plik pergaminów i podał Amelii. — Dzięki. Przejmujesz się egzaminami?

— Nie bardzo — stwierdził znudzonym tonem, jakby całe te egzaminy były dla niego całkowicie zbędne. Było to do niego raczej niepodobne, bo Luca cechował się inteligencją, ambicją i głodem wiedzy. — OWUTEMy są na żałośnie niskim poziomie w porównaniu do testów w Calpiatto.

— A może to ty jesteś zbyt inteligentny na wszelkie egzaminy — zażartowała Amelia, szturchając zaczepnie kuzyna piórem. Wolała nie drążyć tego tematu ani nie sprzeciwiać się Luce, bo doskonale wiedziała, że chociaż jej kuzyn większość życia spędził w Wielkiej Brytanii, to czuł się stuprocentowym Włochem i co z żalem zauważała, nienawidził Anglii i Hogwartu. Przyglądała się swojemu kuzynowi i zastanawiała, jak wyglądałoby jego życie, gdyby zgodnie z pierwotnym planem oboje poszli do Szkoły Magii Calpiatto. Może w Italii byłby szczęśliwszy? Ale wtedy nie byliby w tej samej klasie, on miałby przed sobą jeszcze rok edukacji, a Amelia kończyłaby już szkołę. Jedynie ich niespodziewana przeprowadzka do Manchesteru pozwoliła im zacząć wspólnie naukę, chociaż według brytyjskiego systemu edukacji Amy powinna już w zeszłym roku być absolwentką. Naprawdę cieszyła się, że byli na tym samym poziomie, że mogła przez ten cały czas pilnować, żeby nie stała mu się krzywda, ale za dwa miesiące miało to się skończyć. Ona planowała wyjechać do Rumunii, a Pino... Nikt tak naprawdę nie wiedział, co chciał robić w przyszłości. Jedyne czego Amelia się domyślała, to tego, że Luca nie zostanie w Anglii dłużej niż to konieczne.

— To też prawda — przyznał nieskromnie Luca, uśmiechając się do niej.

— Dawno nie mieliśmy okazji, spędzić wspólnie czasu — przyznała Amelia, patrząc na chłopaka, z którym spędziła całe życie, którego znała doskonale, a jednak w ostatnim czasie stał się dla niej zupełnie obcy. — Brakuje mi tego...

— Gdybyś nie przesiadywała ciągle z tym głąbem Purvisem, może byśmy spotykali się częściej... — stwierdził Luca, wracając spojrzeniem do swoich notatek, a Amelia spięła szczękę i powiedziała z urazą:

Wilczy KryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz