Zrezygnowana opadłam na łóżko i wróciłam do wcześniej wykonywanej czynności. Po chwili stwierdziłam, że pooglądam sobie jakiś film. I tak minęło większość czasu, aż zaczęłam robić się głodna. W końcu nie jadłam nawet śniadania, a jest już po 17. Nie miałam jednak zamiaru prosić na kolanach ojczyma lub matkę o jedzenie. Przybita i głodna podeszłam do okna i popatrzyłam na piękną panoramę miasta. I wtedy wpadłam na genialny pomysł. No może nie taki genialny, bo groził złamaniem którejś z kończyn, ale jednak mógł się udać. Zawróciłam do środka pokoju i wyjęłam z szafy małą torebkę. Włożyłam do niej telefon, pieniądze i miętowe gumy do rzucia. Ponownie podeszłam do okna i przełożyłam przez nie nogi. Popatrzyłam w dół i przez chwilę się wahałam czy to na pewno dobry pomysł, ale szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy i za nim zdążyłam się rozmyślić skoczyłam w dół. Upadek zamortyzowały krzaki dopiero co kwitnących róż, więc oprócz jednego małego draśnięcia na ramieniu, nic mi się nie stało. Wstałam i otrzepałam się, po czym po cichu udałam się w stronę furtki. Po jej przekroczeniu skręciłam w prawo i szłam ciągle prosto przyglądając się, każdej spotkanej osobie i każdemu z mijanych domów. Po około 1 godzinie marszu natrafiłam na małą kawiarenkę, więc od razu się do niej udałam.
Zamówiłam sobie jakieś ciasto i kawę. Gdy przyszło moje zamówienie zauważyłam, że jakiś mężczyzna na około 30 lat ciągle się na mnie patrzy. Miał krótkie brązowe włosy i delikatny zarost. Przez przypadek załapałam z nim kontakt wzrokowy, a on obrzydliwie się uśmiechnął i oblizał usta. Czym prędzej dojadłam ciasto i dopiłam kawę. Zapłaciłam należystą sumkę i udałam się do wyjścia. Spojrzałam na godzinę. Była 21:16. O matko. Nie mam pojęcia kiedy ten czas tak szybko zleciał. Udałam się w stronę powrotną. Po chwili miałam wrażenie, jakby ktoś za mną szedł. Obróciłam się i faktycznie zobaczyłam jak mężczyzna z kawiarni za mną podąża. Przyspieszyłam kroku, ale po chwili poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam gwałtownie odwrócona w stronę mojego napastnika.
-Gdzie mi uciekasz, dziewczynko? - warknął tym swoim obleśnym głosem.
Czym prędzej się wyrwałam i zaczęłam biec. Słyszałam jak mężczyzna robi to samo, więc jeszcze bardziej przyspieszyłam.
-Wracaj tu, ty szmato!- słyszałam raz za razem.
W pewnym momęcie skręciłam w jakąś obcą mi uliczkę, a potem w kolejną, i kolejną. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem i co gorsza, nie miałam już sił dalej biec, a kroki za mną niebezpiecznie się zbliżały. Nagle skręciłam w kolejną uliczkę i natrafiłam na ślepy zaułek.
- Hahahahha i co dziwko. Już nie masz gdzie uciec. -obrzydliwie się śmiał, a ja miałam ochotę się rozpłakać, gdy zauważyłam w jakiej beznadziejnej sytuacji się znajduję.
Zaczął się do mnie zbliżać, a ja się cofałam lecz nie po trwało to długo, bo uderzyłam plecami o ścianę jakiejś kamienicy. Opuszczonej kamienicy. Mężczyzna jedną ręką chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął do muru, a drugą zaczął błądzić po moim ciele. Zaczęłam się wyrywać, ale nie miałam sił po biegu, więc krzyczałam z całych sił.
-I tak cię tu nikt nie usłyszy. Od lat tu nikt nie mieszka.- szepnął mi do ucha napastnik i zaczął całować mnie po szyi schodząc na dekolt. Rękę wsadził mi pod spodnie i zaczął dotykać wewnętrzną część moich ud. Łzy zaczęły mi płynąć z oczu. Facet zerwał ze mnie mój top przez co widać mi było stanik i połowę piersi. Popatrzył na nie jak zaczarowany, po czym się do nich przyssał. Krzyczałam. Kopałam. Płakałam. Ale on nic sobie z tego nie robił. Już wkładał rękę pod majtki, gdy nagle poczułam jak ktoś go odemnie odrywa. Widziałam jak przez mgłę, jak mój zbawiciel okłada mężczyznę pięściami. Obraz przed oczami coraz bardziej mi się rozmazywał. Osunęłam się na zimną podłogę i jeszcze bardziej się rozpłakałam. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. W tym momencie średnio mnie to obchodziło. Byłam tylko ja i mój płacz. Czułam się strasznie odrealniona i nie miało dla mnie żadnego znaczenia, że leżę na brudnej zimnej ziemi. Zaczęłam się trząść, a mój oddech stał się nierównomierny i płytki. Przycisnęłam drżące ręce do klatki piersiowej i starałam się uspokoić, ale nagłe spazmy płaczu w tym nie pomagały.
Z transu wyrwał mnie dotyk czyiś rąk na moich ramionach i spokojny, głęboki, uspokajający głos.
-Spokojnie. Już po wszystkim. Wszystko jest już dobrze. Spójrz na mnie. Wdech i wydech. Jeszcze raz. Wdech i wydech. Jest już okej. Tak? Wdech, wydech. - i tak ciągle dopóki się nie uspokoiłam.
Po chwili poczułam jak ktoś delikatnie odgarnia mi włosy z twarzy. Przetarłam załzawione oczy i zobaczyłam jak przede mną klęczy jakiś na oko 20 letni chłopak. Miał czarne roztrzepane włosy i tak samo ciemne oczy, które miałam wrażenie- prześwietlają mnie na wylot. Od razu zauważyłam, że był przystojny. I to nawet bardzo.
Chłopak pomógł mi wstać i właśnie wtedy zorientowałam się, że dalej nie miałam na sobie żadnej koszulki. Rozejrzałam się w poszukiwaniu mojego topu, a gdy go zobaczyłam uświadomiłam sobie, że nic z niego nie zostało i nie nadaję się do noszenia. Chłopak widząc to zdjął z siebie swoją bluzę i mi ją podał.
-Nie mogę...-zaczęłam ale chłopak mi przerwał.
-Nie będziesz paradowała po mieście w samym staniku. -powiedział poważnie i dodał.- Poza tym jest zimno.
Spojrzałam na niego nieprzekonana ale chłopak wyglądał, jakby nie miał zamiaru zmienić zdania, więc uległam i ją od niego wzięłam.
Gdy założyłam za dużą na mnie bluzę i stałam już o własnych siłach zobaczyłam mężczyznę, który chciał mnie zgwałcić, leżącego w kałuży krwi.
-Spokojnie. Żyje. Jest tylko nieprzytomny.- uprzedził moje pytanie mój wybawca.
Pokiwałam lekko głową i wyciągnęłam telefon z torebki. Było po 23. Przeklnęłam cicho pod nosem.
- Muszę wracać do domu.
I padł mi telefon. Przecież ja nawet nie wiem gdzie jestem. Jak ja wrócę?!
-Podwieść cie?
-Umm...-była to bardzo kusząca propozycja ale znałam tego chłopaka od niecałej godziny, więc nie byłam co do tego przekonana.
Chłopak widząc moje niezdecydowanie, przewrócił oczami.
-Przecież cię nigdzie nie wywiozę. -powiedział lekko zirytowany i skierował się w stronę motoru, na którym musiał tutaj podjechać.
Zrezygnowana udałam się za nim bez słowa. Ciemnowłosy podał mi kask i bez uprzedzenia chwycił mnie w talii i posadził na motorze. Cicho pisnełam i spojrzałam się na niego z mordem w oczach. On nic sobie z tego nie robiąc usiadł przede mną i zapytał o adres.
-Breedwersen, 41e.
- No, no. Niezła okolica. Breedwersen.- pokręcił głową.
Nic nie odpowiedziałam tylko czekałam, aż wpisze nazwę w GPS'a i wyjedzie z tego przeklętego miejsca.
- Radziłbym się trzymać.
Więc "przytuliłam" go od tyłu i ruszyliśmy. Jechaliśmy dosyć szybko, więc już po 30 minutach jazdy byliśmy pod moim domem. Niezdarnie zeszłam z pojazdu i oddałam chłopakowi kask.
-Dziękuję- powiedziałam cicho, a chłopak jedynie kiwnął lekko głową. Ostatni raz się do niego blado uśmiechnęłam i odwróciłam się, kierując w stronę drzwi.
Na szczęście dom był otwarty, więc nie miałam żadnego problemu z wejściem do środka. Poszłam do salonu i zauważyłam na stoliku klucze do mojego pokoju. Wzięłam je i ruszyłam na górę. Ojczym i matka pewnie śpią u siebie w sypialni na dole, a Matt jest u siebie. Więc najciszej jak mogłam przekręciłam klucz w zamku tak, aby nikogo nie obudzić. Weszłam do pokoju i od razu opadłam na łóżko. Dalej miałam na sobie bluzę, która pachniała chłopakiem. Nawet nie zapytałam go o imię ale miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i oddam mu jego własność.
Zaczęłam powoli odpływać, a zapach unoszący się z bluzy, przypominał mi o brunecie.Tej nocy śniły mi się wpatrzone we mnie ciemne oczy.
**********
Kochani! Napisałam kolejny rozdział i mam nadzieję, że jesteście z niego zadowoleni. Zostawcie po sobie gwiazdeczkę❤️
CZYTASZ
(Nie) Idealni |Wstrzymane| (W Trakcie Poprawy)
Teen Fiction"Ten rozdział uważam za zamknięty. Wymazałam go z pamięci i nie zamierzam do niego wracać. Teraz piszę coś nowego. Tworzę historię. Moją historię. Historię Sarah Rossensi." "Witaj w mojej szalonej historii." Zapraszam na moje opowiadanie. !Uwaga! M...
Rozdział 2
Zacznij od początku