Potem zobaczył trupka bez głowy kołysanego w rękach kobiet.
Wójta, w rozchełstanej sukmanie, pętanego uściskiem chłopów z twarzami umazanymi żałobnie.
Dwóch jeźdźców z godłami Ostoi na płaszczach.
Za nimi, nieco z boku, swoją kobietę siedzącą na klepisku, w objęciach miejscowej zaklinaczki chorób.
Już miał się zerwać w jej kierunku, ale zatrzymał się, jakby coś nagle spętało mu nogi, cofnął się i rozłożył ręce bezradnie.
Jeszcze raz spojrzał uważnie na zapamiętale grzebiącą w świńskim żołądku, potem na rozpłatane zwierzę.
Znów przeniósł wzrok na nadal trzymane przez baby szczątki pacholęcia, dostrzegł wykrzywioną gniewem twarz wójta, zaciśnięte pięści i chłopską broń w rękach większości zebranych, a kiedy zauważył leżącą na ziemi, tuż obok swojej żony drabinę, chyba dotarł do niego sens i groza sytuacji.
Zachwiał się.
To co było twardym gruntem stało się nagle pokładem wahliwej łódki na wezbranych falach. Przez chwilę ciężko łapał powietrze, po czym przetarł twarz obiema spracowanymi dłońmi, jakby nakładał ją od nowa na siebie, wyprostował się i otrząsnął, po czym skierował bezpośrednio do górujących nad zebranymi, z wysokości końskich grzbietów, pań z Ostoi.
- Bądźcie pozdrowione, o szlachetne. Niech nieba wam darzą łaskawie. - i od razu przeszedł do rzeczy - Łaski miłościwe panie. Łaski waszych wielmożności się dopraszam i o sprawiedliwość błagam - mówił z wyraźnym Imperialnym akcentem.
- T'szomer przeklęty! Nie lza ich było przyjmować śród naszych! - wycharczał Wójt wściekle
- Teszomerczycy osiedlają się na ziemiach Pogranicza jak i w Elfinie wedle swej woli. Chronią ich ustawy królewskie i miejscowe, jeśli tylko podatki płacą w Gromadach - zmitygowała go Teito beznamiętnie.
Teszomerianin ściągnął z głowy obszytą futerkiem czapkę i ukłonił się bardzo głęboko. Nadzwyczaj długo trwał w tym ukłonie. Może po to, aby dłużej kryć twarz przed ogniem spojrzeń pospólstwa.
- Wyjawcie nam swoje imię, człowieku. Kim jesteście? - zapytała Nenni zgodnie ze zwyczajem.
- To chłop tej wiedźmy, pani!
- Nie was pytam Wójcie, pobożny - skarciła go zimno - Bądźcie pozdrowieni, człowieku - kontynuowała - Jesteście właścicielem tej tutaj? - wskazała podsądną
- Jestem jej mężem, pani. Zwą mnie Naeliander Suomtrous Yannki. To moja żona Milsanilla - głos mu zadrżał gdy wymawiał imię żony
- Zatem musicie wiedzieć, że Gromada oskarża waszą niewiastę, że przyczyniła się do śmierci wójtowego pacholęcia. Będziecie stawać w jej imieniu? Poświadczycie co powie, gdy ją zapytamy?
CZYTASZ
Ostoja - Prolog, czyli trochę thillera w scenerii fantasy.
General FictionPiszę to co sama chciałabym przeczytać. Piszę bo chcę opowiedzieć ważną historię. Oddaję Wam do rąk, drodzy Czytelnicy, fragment , który powstał jako preludium, wstęp i wprowadzenie do całej, znacznie dłuższej i bogatszej w zdarzenia opowieści. W t...
Ostoja, część 1/7
Zacznij od początku