《♡♡♡》

150 18 11
                                    

Pod lipą, tuż przy małym strumyczku, znajdował się rozłożony namiot. Cóż, przynajmniej namiot miało to przypominać. Kilka dużych kocy przypiętych zostało do drzewa oraz gałęzi tworząc jego atrapę.

Dwóch chłopców siedziało w własnoręcznie zrobionej kryjówce chroniącej ich przed promieniami słońca. Ogród był ogromny, a mimo to znaleźli najbardziej oddalone miejsce, chcąc być jedynie we dwójkę. 

Jedenastolatkowie w ciszy wsłuchiwali się w śpiew ptaków. Ich baza dawała im poczucie prywatności i spokoju. Jeden z nich, blond włosy, leżał na brzuchu czytając książeczkę. Wymachiwał delikatnie nogami śledząc wzrokiem kolejne litery zapisane na kartce. Drugi, o ciemnych jak noc włosach, nucił pod nosem melodie jednej z piosenek. Opierał się o pień drzewa, a oczy jego były przymknięte. 

Leżeli razem na ciepłym kocu, delektując się spokojem letniego dnia. Sherlock, młodszy o parę miesięcy, sięgnął dłonią po maślane ciasteczko. Z pomrukiem zadowolenia ugryzł je, a po chwili wsadził całe do ust. 

- Podasz mi jedno?

Sherlock odwrócił się w stronę Williama. Ten spoglądał na niego swoimi dużymi, szkarłatnymi tęczówkami. Ciemnowłosy pokiwał głową, chwytając kolejne ciasto, które po chwili znalazło się w dłoni drobniejszego chłopczyka.

William wrócił do lektury, a Sherlock ułożył się na plecach. Jeśli miał być szczery to zaczynało mu się powoli nudzić. Uwielbiał spędzać czas w towarzystwie swojego przyjaciela, jednak godzinne już leżenie w jednym miejscu było dla niego niewystarczalne.

Westchnął, przewracając się na bok. Leżał teraz twarzą w stronę Liama. Zaśmiał się na poważną minę starszego. William był bardzo nudną osobą, tak twierdził każdy dzieciak, którego znał Sherlock. Twierdziły one, że nie można się z Moriartym pobawić, bo nigdy nie ma na to ochoty. Nie biega, nie tańczy i nawet nie ma swojego ulubionego samochodzika! Sprawiało to, że przez większość czasu, na początku roku w szkole, siedział sam. 

Oczywiście do czasu aż poznał Sherlocka. Holmes był niesamowicie żywiołowym dzieckiem. Kochał wszystko co związane z sportem. Szybko zyskał sympatię innych dzieci. Jednak gdy zauważył blondyna, na ustach którego nie było uśmiechu, zasmucił się. Chciał aby on również czuł się wesoły. 

Narysował więc na kartce malutkiego kwiatka, którego następnie starannie wyciął. Z zadowoleniem stwierdził, że jest śliczny. Szybko podszedł do samotnego chłopca, dając mu prezent i prosząc o uśmiech. Tak zaczęła się ich przyjaźń.

Teraz wiedział, że William był po prostu spokojny. Lubił ciszę i spokój, a jego uśmiech przeznaczony był tylko dla wyjątkowych dla niego ludzi.

- Sherly, chcesz może obejrzeć film? - Usłyszał spokojny głos. Zamrugał, wpatrując się w twarz blondyna. 

- Tak, jasne. 

- Jakiś pomysł?

- Um... Może Shreka!

William wziął w dłoń telefon i wystukał tytuł filmu. Po chwili odłożył urządzenie tak, aby obaj mieli na nie dobry widok. Ułożyli się w wygodnej pozycji, po czym zajęli się filmem.

W pewnym momencie na ekranie pojawiła się scena pocałunku prawdziwej miłości. Sherlock zaczął zastanawiać się jakie to uczucie. Spojrzał na Moriarty'ego, uświadamiając sobie, że zna go już cztery lata a wciąż wie o nim tak niewiele. 

Gdy bajka dobiegła końca, Holmes nie mógł się skupić na niczym innym niż na swoich myślach. 

- Liam, mogę zadać Ci pytanie? - zaczął, bawiąc się swoimi palcami.

Wpatrywał się w Williama, który teraz poświęcał mu swoją całą uwagę.

- Oczywiście. 

- Czy ty kiedykolwiek się całowałeś? - zapytał Sherlock, a na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec. 

Jedenastolatek zamyślił się.

- Czasem Albert całuje mnie w czoło na dobranoc - odpowiedział z wahaniem.

- Ale nie tak. - Sherlock pokręcił głową. - Tak inaczej, wiesz jak.

- Jak w filmie? W usta?

- Yhym. 

William zaśmiał się dźwięcznie na zawstydzenie swojego przyjaciela.

- Nie, nie całowałem się nigdy. - Blondwłosy chłopiec usiadł przybliżając się w stronę Sherlocka. -  Chciałbyś mnie pocałować?

Holmes otworzył usta, jednak po chwili je zamknął. Jeśli wcześniej był już czerwony, tak teraz jego skóra przypominała dojrzałego pomidora. Prędko zaczął potrząsać głową i wymachiwać rękoma w wszystkie strony.

- Co? Oczywiście, że nie, to jest ble.

- Naprawdę? - William na to jedynie zachichotał.

- Tak! Znaczy, no, wiesz, jeśli chcesz to możemy, ale całowanie się jest chyba obrzydliwe i no ja nigdy...

Szczupła dłoń Moriarty'ego wylądowała na ustach młodego chłopaka, skutecznie go uciszając. 

- Możemy się pocałować, ale bądź cicho, okej?

Sherlock skinął głową. William odsunął rękę, przysuwając się bliżej, tak że siedzieli teraz naprzeciw siebie. Holmes spiął się, patrząc jak Moriarty przymknął powieki i zrobił z ust dzióbek. 

Postanowił zrobić to samo. Przełknął nagromadzoną się ślinę, powoli zamykając oczy. Jego serce biło z niewyobrażalną prędkością, a dłonie się spociły. Bał się? Nie miał przecież czego, to tylko jego Liam.

Nie myśląc wiele więcej, nachylił się, cmokając przyjaciela w usta. Był to ledwo odczuwalny dotyk, gdyż prędko się odsuną panikując.

- To nie było jak w filmie - powiedział, dotykając swoich ust.

William znów się zaśmiał. 

- Musisz zrobić to dłużej. Nie mogę nazwać tego nawet pocałunkiem. Było za krótkie i nijakie - westchnął, wciąż nie kryjąc swojego rozbawienia.

Sherlock na te słowa sam się uśmiechnął. Faktycznie było beznadziejnie. Ale czego spodziewać się można po pierwszym bliższym kontakcie z kimkolwiek przez jedenastolatka?

Tym razem już pewniej przysunął się do Williama, dociskając swoje usta do tych jego. Moriarty jakby znając jego myśli, nie poruszał ustami, chcąc dać mu czas na przyzwyczajenie się. 

W końcu Sherlock zrobił to poprawnie. Uchylił wargi, by po chwili je zamknąć i cicho westchnął. Skubnął delikatnie skórę ust Williama. Smakował ciasteczkami i czymś jeszcze. Było słodkie. 

Oderwali się od siebie po kilku sekundach. Obaj byli lekko zawstydzeni. 

- Było lepiej - skomentował blondyn, poprawiając kosmyki swoich włosów.

- Tak...

Patrzyli na siebie w ciszy po czym jednocześnie wybuchli śmiechem.

- Nadal było beznadziejnie - dopowiedział Holmes, padając na plecy. 

Na dworze zaczęło się ściemniać, a po ogrodzie roznosił się jedynie wesoły śmiech dwójki jedenastoletnich chłopców.

- Skoro cię pocałowałem, to jesteś teraz moim chłopakiem? - spytał nagle Sherlock, a jego oczy lśniły rozbrajającymi iskierkami.

- Myślę, że mogę nim zostać.

Sweet Little Kiss [ Sherliam; One Shots ] Where stories live. Discover now