- Ile jeszcze razy mam ci mówić, żebyś odpierdolił się od Jade?! - krzyknęła i poczuła dłoń przyjaciółki na ramieniu, co było niemą prośbą, by dała spokój, ale zignorowała to. Kilka osób wokół zaczęło z zainteresowaniem wszystko obserwować, a jeszcze inni zaczęli między sobą szeptem komentować tą sytuacje, która nie była rzadkim widokiem.
- Nie zrobię tego. To dobra zabawa wyśmiać ją, a ciebie widzieć taką złą i broniącą tego niewiniątka - odpowiedział z rozbawieniem i wrednie się uśmiechnął, czym doprowadził blondynkę do czystej wściekłości.
- A jak dostaniesz po pysku, to dalej to będzie dla ciebie dobra zabawa?! - warknęła, cisnąc piorunami w oczach w niego, ale James się tylko zaśmiał lekceważąco i zaczął się oddalać, nie spuszczając z niej wzroku, po czym odparł:
- Nie bądź śmieszna. Nie powstrzymasz mnie niczym, tylko ona może to zrobić.
- Jak, palancie?! - spytała z dziwną mieszanką złości i nadziei w głosie na myśl zaprzestania gnębienia ważnej dla niej osoby. Jak na zrządzenie losu, zaraz po skończeniu przez nią pytania, zadzwonił dzwonek na lekcje i wszyscy ruszyli tłokiem pod sale, w których mieli mieć zajęcia, tworząc tłum, w który James się wtopił, nie udzielając odpowiedzi. Perrie warknęła pod nosem coś niezrozumiałego, dając ujście frustracji i szczerej nienawiści do niego.
- To się nigdy nie skończy - szepnęła ze smutnym i zbolałym głosem Jade po kilkunastu sekundach, kiedy korytarz opustoszał, zostawiając je same ze sobą. Blondynka odwróciła się do niej i zauważając jej łzy w oczach i zgarbioną, zranioną postawę ciała, od razu zagarnęła ją w swoje ramiona.
- Skończy. Choćbym nie wiem, co miała zrobić, zrobię to i da ci spokój. Tylko nie płacz, proszę. Pamiętasz jak na mnie się uwzięli, kiedy się przyznałam do bycia lesbijką? W końcu się zamknęli. Albo, kiedy połowa rodziny przestała się do mnie przez to odzywać. Po czasie zmienili zdanie i swoje zachowanie. Głowa do góry - powiedziała, starając się ją pocieszyć.
- Dziękuję za bronienie mnie - odpowiedziała po dłuższej chwili ciszy, gdy oplatały nawzajem swoje ciała ramionami.
- Zawsze będę to robić. A teraz chodź, posprzątamy to obrzydlistwo - pociągnęła szatynkę za nadgarstek z grymasem obrzydzenia w stronę jej szafki, gdzie wspólnie chusteczkami wytarły całą ślinę. Kiedy skończyły, brązowooka zabrała potrzebny podręcznik i razem spóźnione udały się na lekcje matematyki.
Do końca dnia James odpuścił sobie i dał chwilowy spokój Jadie, a gdy zadzwonił ostatni tego dnia dzwonek, Pezz złapała go pod szkołą przed wejściem. Przy jej boku jak zwykle szła jej przyjaciółka, która bezskutecznie próbowała ją powstrzymać przed zbliżaniem się do niego.
- Co chcesz, żebyś się odpierdolił od Jade? - spytała nieprzyjemnym głosem, nie kryjąc swojej odrazy.
- Hm... Pomyślmy. Mam za dobrą zabawę z waszej dwójki, szczególnie z niej, więc żeby przestać musi zrobić coś dużego - zaczął się głośno zastanawiać ze znudzonym wzrokiem, choć obydwie dobrze widziały, że udaje, a z trudem powstrzymywany wredny uśmieszek utwierdzał ich w tym przekonaniu. Perrie zacisnęła usta w cienką linie i wzięła uspokajający oddech, nim powiedziała:
- Do rzeczy, parszywy dupku, bo przysięgam, że w końcu uszkodzę ci tą i tak już paskudną twarz.
- Musi mnie pocałować na oczach całej szkoły.
- Co?! - obydwie podniosły głos zaskoczone, a Jade w tamtej chwili poczuła szczere przerażenie.
- To, co powiedziałem. Przemyślcie to. Jeden pocałunek i spokój przez najbliższe siedem miesięcy. Będę dobroduszny i dam wam dwa dni. Jak do tego czasu tego nie zrobi, drugiej szansy nie będzie i nigdy nie przestanę. A słyszałem, że wybieramy się na ten sam uniwerek - po tych słowach z bezczelnym uśmieszkiem odwrócił się od nich i odszedł, zostawiając je otumanione z szoku.
CZYTASZ
Kiss
FanfictionJade i Perrie to przyjaciółki od zawsze i na zawsze, mimo że są swoimi przeciwieństwami. Jadie to słodka, nieśmiała i cicha brązowooka szatynka, a z kolei Pezz to żywiołowa, wiecznie uśmiechnięta niebieskooka blondynka, której wszędzie pełno. Nie bo...
Kiss
Zacznij od początku