8. Bezwładność

Zacznij od początku
                                    

— Nathan zwołał pilne spotkanie na teraz. Właśnie się skończyło — wyjaśniła, a moja szczęka opadła chyba na podłogę. Dlatego nie było go w domu. — Zwolnił Tiffany.

Przestałam oddychać. W tym jednym momencie przestałam po prostu oddychać, a moje serce jakby zaczęło zbierać wszystkie rozsypane kawałeczki do kupy. Zacisnęłam mocniej dłoń na moim telefonie i czekałam na kolejne słowa kobiety.

— Jej mina była warta powrotu z Miami najszybszym samolotem. — Zadrwiła. — Nathan mówił, że to tak pilne, że sam opłacił mi bilet samolotem. — Zszokowało mnie to. — Gdy blond suka opuściła już sale, w której rozmawialiśmy, Nathan powiedział, że przekroczyła pewną granicę, przez którą ma koszmarne problemy. Chodziło o ciebie?

Gula w moim gardle powiększyła się do niebotycznie wielkich rozmiarów. Nathan zwolnił Tiffany, bo chodziło o mnie? Nie wiedziałam jak powinnam na to odpowiedzieć ale w tej chwili zapragnęłam by wieczór już nastał. Nie potrafiłam wstrzymać swojej ciekawości.

— Wolę o tym nie rozmawiać — powiedziałam chłodnym ale pewnym siebie tonem. — Naprawdę zarzekał się, że to pilne?

— Britney! Opłacił swojej pracownicy najszybszy lot! Przecież to mówi samo za siebie! Nawet Enric, który mieszka w Nowym Jorku i przyjeżdża do nas raz na rok na kontrolę się pojawił! Dziewczyno on by dla ciebie... — Powiedziała na chwilę się zamyślając. Z okna skoczył gdybyś tylko zechciała.

Prychnęłam. Rozejrzałam się po jasnej sypialni i opadłam bezwiednie na łóżko. Nie wiedziałam dlaczego byłam tak cholernie zmęczona.

— W każdym razie. Nie ważne co między wami teraz panuje, ja wiem, że przeznaczenia nie oszukasz. Pasujesz do niego jak liście do drzewa! — Krzyknęła, a w tle usłyszałam odgłos silnika. Zaśmiałam się. — Dobra. Mam nadzieję, że wszystko się wam wyjaśni i czekam aż łaskawie stawisz się w pracy. Mamy trochę do pogadania, szefowo!

— Przepraszam. Ostatnio naprawdę kiepsko ze mną. — Podrapałam się po włosach i ciężko westchnęłam.

— Spokojnie moja droga. Do zobaczenia, kiedy się ustabilizujesz. Buziaki, cześć!

Rozłączyłam się z Kristy i nie zdążyłam odłożyć telefonu, gdy nadeszło nowe powiadomienie. Tym razem treść mnie lekko podłamała.

Mama: Wpadniecie jutro z Nathanem na obiad? Chciałabym żeby mój zięć poznał Evana ;)

Westchnęłam ciężko i ukryłam twarz w dłoniach, pozostawiając telefon po mojej lewej stronie. Nie miałam siły na rodzinne obiadki, tym bardziej gdy między mną, a Nathanem naprawdę nie było najlepiej.

Jednocześnie nie chciałam odmawiać mojej mamie, bo chciałam jej pokazać, że cieszę się jej szczęściem. To wszystko w ostatnim czasie się posypało jak domek z kart, a przede mną były jeszcze święta. Nie próbowałam nawet liczyć na to, że wszystko się ułoży.

Zamek do drzwi frontowych się przekręcił, a dźwięk kroków usłyszałam aż do góry. Nathan wrócił i pewnie zdążył zorientować się, że ja też tutaj byłam. Wreszcie zostawiłam buty przy samych drzwiach. Tylko ślepy by nie zauważył.

Mężczyzna odchrząknął chyba, próbując mnie uświadomić o swojej obecności. Nie wiedziałam czy byłam gotowa na spotkanie z nim i poważną rozmowę, mimo że byliśmy dorośli i przed nami zapewne miało być takich rozmów jeszcze wiele. Gdy usłyszałam kroki mężczyzny, który powoli wspinał się na piętro, zapragnęłam utopić się w kołdrze, leżącej na łóżku.

Zachowywałam się jak głupia nastolatka, która bała się konsekwencji swoich czynów, tylko że tym razem, to nie ja nabroiłam. Lecz swoją winę w tym miałam, bo nie musiałam uciekać na następne cztery dni i unikać swojego męża jak ognia, który w każdej chwili mógł mnie poparzyć. Ale uciekłam, bo moje ciało całe pokryte było już poparzeniami. Nie chciałam się bardziej narażać.

The Legal #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz