- Słyszałem. Świeżo przekopana ziemia na zewnątrz. Potencjalny pochówek reszty nieszczęśników z piwnicy. Coś jeszcze?

Techniczka rzuciła mu pełne pogardy spojrzenie. Mogła sobie na to pozwolić. Jej się nigdzie nie spieszyło. Za to on chciał wyjaśnić, co tutaj się zdarzyło w tym stuleciu.

- Wodorotlenek sodu.

- Co proszę?

- W piwnicy znaleziono hurtowe ilości wodorotlenku sodu, substancji używanej do oczyszczania kości z mięsa, a te kości w piwnicy są idealnie oczyszczone. Nie został na nich nawet ślad tkanki miękkiej- wyjaśniła Mistle obojętnie. Równie dobrze mogłaby mówić o pogodzie. Jej wyraz twarzy w ogóle by się nie zmienił.

- Sugerujesz, że ktoś wyczyścił te kości? One wcale nie przeleżały tutaj procesu rozkładu?

Scarrow potwierdziła skienieniem głowy. Kolejny niezrozumiały element tej sprawy. Zajebiście, stwierdził w myślach Montero, klnąc pod nosem.

- Po wstępnych oględzinach mogę stwierdzić, że najpierw doszło tutaj do masowej próby samobójczej. To nie są czcze spekulacje. Każde z nich- techniczka zatoczyła ręką krąg po salonie.- Ma ślady prochu na rękach, rewolwery leżą względnie blisko ciał, w czaszkach widać otwory wlotowe, a czasem i wylotowe... Poza tym znaleziono listy pożegnalne.

- Czyli jednak Waco- wtrącił się zadowolony z siebie Smith. Montero posłał mu mordercze spojrzenie, którym młodzik w ogóle się nie przejął. Jak tu z takimi pracować?

- Zamknij się dla swojego dobra, Smith. Powiedziałaś listy pożegnalne? Chcę je natychmiast zobaczyć.

Takie listy mocno ułatwią sprawę. Jeśli umieszczono na nich również imiona i nazwiska, będą mieli z głowy proces identyfikacji. Dzięki temu nie będzie trzeba nawet wykonywać szczególnych analiz. Zwłoki były w całkiem niezłym stanie. W większości dało się je rozpoznać po wyglądzie, więc jeśli będą mieć jakiś punkt odniesienia, to bez problemu odkryją kim byli ci samobójcy.

- Są tam na stole. Zapakowane w plastikowe torby na dowody. W każdym razie widać wyraźne ślady obecności jeszcze jednej osoby o tutaj- techniczka wskazała na smugi w kałuży krwi. Tak jakby ktoś tędy przeszedł albo raczej się położył. Ciężko powiedzieć.- Oraz ślady jeszcze kogoś. Wielkość butów nie zgadza się z tymi snugami, a reszta materiału biologicznego, mam na myśli krew, jest w stanie nienaruszonym. Podsumowując było tutaj dziewięć osób. Siedem się zabiło, a dwie wyszły na zewnątrz i jedna z nich zastrzeliła tamtego mężczyznę. Sądząc po niewielkich rozmiarach butów, były to kobiety. Facet miał broń. Nie byle jaką, berettę. To mogła być, ale nie musiała obrona konieczna...

- Świetnie. Gdzie zwłoki tych dwóch osób, które wyszły na zewnątrz? Co się z nimi stało?- przerwał jej z niecierpliwością Montero. Ponownie został obdarzony pogardliwym spojrzeniem. Nie przepadała za tą Scarrow. Miał nadzieję, że nie będzie musiał z nią w przyszłości współpracować. Nie lubił, gdy tak jawnie okazywano mu niechęć do jego osoby.

- To nic pan nie wie? Nie powiedziano panu?- spytała wyraźnie zaskoczona Mistle, nagle przechodząc na per "pan". Montero pokręcił głową z irytacją.- Są żywe i w szpitalu. Poza tym w lesie znaleziono jeszcze jedną potrzebującą szybkiej pomocy osobę. W sumie ma pan trzech rannych świadków.

Montero zabije kolegę z komisariatu. Przysiągł, że tak się stanie. Kiedy zadzwoniono do niego rano, nikt nie raczył mu powiedzieć, iż ma żywych świadków! Powiedziano mu jedynie, że to "krwawa masarka rodem z Piły". Nikt nie powiedział mu, że wystarczy zapytać ocalałych, co tutaj się wydarzyło! Był wściekły.

DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz