Dobry czy zły?

Zacznij od początku
                                    

- Proszę pana, czy ja muszę być w parze z Mayersem ? - zapytałam z nadzieją że może zaraz go przekonam jeśli dam jakieś dobre argumenty.

- To nie koncert życzeń - fuknął i odszedł.

Aha. No świetnie.

- Weźcie po piłce na parę i zaraz wam będę  co macie robić - krzyknął nasz trener - a osoby z, które są w parze z kimś z drużyny udoskonalają rzuty do kosza - znowu wrzasnął a ja już wiedziałam, że naprawdę znienawidziłam tego nauczyciela.

Z racji tego że takich par była tylko trójka to podzieliliśmy się tak, że ja i Noah mieliśmy jeden kosz tylko dla siebie.

- Wiem że jesteś amebą fizyczną więc przygotuje się na krytykę - zaśmiał się a ja wiedziałam że żniwa wróciła jego wredna wersja.

Od niechcenia rzuciłam do kosza i sama mogłam stwierdzić o tym jak fatalnie mi szło.

- Nie dziwie się że trener mi cię przydzielił, po samym żucie widzę, ze tylko kapitan może ci pomóc - oczywiście zawsze znalazł czas na przechwalanie się swoją pozycją.

Podniósł piłkę z podłogi, podszedł do mnie i znowu wręczył mi piłkę.

- Spróbuj narazie rzutów z półdystansu - powiedział a ja nawet nie wiedziałam o co chodzi.

- Niby z czego? - naprawdę nie ogarniałam - sam wiesz, że nie umiem grać a nawet rzucać.

- podejdź do mnie i stań mniej więcej w tym miejscu - zaczął mi tłumaczyć jak dziecku - ugnij lekko nogi, prawą nogę wystaw trochę do przodu - naprawdę czułam się jak dziecko, szczególnie kiedy do mnie podszedł, to była jedna z tych okazji kiedy wydawał się dużo wyższy.

Stanął na tyle blisko mnie, że poczułam na plecach jego ciepło, nie przeszkadzało mi to...

Stop, za dużo czytania książek z dziwnymi scenami.

- Teraz zostaw ułożenie rąk tak jak to zrobiłem i spróbuj rzucić mniej więcej w ten kwadrat na tablicy - mruknął mi nad uchem ale na szczęście rozumiałam i nie musiałam zadawać żadnych pytań.

Rzuciłam i jakimś cudem trafiłam.

- Może nie jest z tobą aż tak źle - zaśmiał się chyba jeden z niewielu razy przy mnie.

- Może jednak mam dobrego nauczyciela - odrobine się uśmiechnęłam.

- Spróbuj to teraz powtórzyć - oczywiście spróbowałam ale zrobienie tego samemu nie było już takie proste.

Resztę lekcji spędziliśmy właściwie na tym samym.

Kiedy po jakiś dwudziestu minutach zadzwonił dzwonek jak najszybciej udałam się do szatni.

Od razu zaczęłam się przebierać bo chciałam jak najszybciej wyjść. W trakcie zakładania swetra usłyszałam dźwięk mojego telefonu.

Mama: Przepraszam, że wysyłam cię w deszcz ale bardzo źle się czuje i chciałabym cię poprosić żebyś mi wykupiła leki z recepty.

Ja: Jasne
Ja: Napewno mnie ktoś podwiezie.

Z tym to trochę kłamałam bo Mad musiała zostać w szkole po lekcjach a Matt już się umówił. Nie chciałam prosić nikogo innego.

Wiedziałam, że muszę iść je kupić bo moja mama brała dosyć silne leki na uspokojenie więc jak pisała to muszę je kupić nawet jeśli to oznacza chodzenie w deszczu.

Przytuliłam Maddie na pożegnanie a do reszty dziewczyn powiedziałam standardowe do jutra i wyszłam.

Idąc przez korytarz jeszcze sprawdziłam prognozę pogody ale było zapowiadane, że deszcz będzie jeszcze padał przez kilka godzin wiec przeczekanie odpadało.

Wyszłam ze szkoły i nie zwracając uwagi na deszcz ruszyłam w kierunku przystanku bo mimo że miałam blisko to nie miałam ochoty na chodzenie w burze. Tak, może nie wspominałam ale jak się okazało zaczęło grzmieć i błyskać a ja może nie jakoś przeraźliwie ale trochę bałam się burzy.

Kiedy podeszłam do tego bolesnego przystanku okazało się, że nie mam żadnego autobusu i muszę czekać ponad pół godziny.

Trochę już poddenerwowany usiadłam pod wiatą i założyłam słuchawki i włączyłam jeden z moich ulubionych albumów Slipknota a w słuchawkach od razu usłyszałam początek "The Devil in I".

Siedziałam i patrzyłam na jadące ulicą samochody aż w pewnym momencie na przystanek podjechało czarne matowe BMW m8 jeśli nie pomyliły mi się modele.( Coś tam o samochodach wiedziałam)

Kierowca uchylił szybę i jak się okazało tym kimś był Noah.

- Podwieźć cię gdzieś?

***

Przepraszam za tą końcówkę ale czasem trzeba.
Znowu wrzucam wam rozdział, który ma 1100 słów więc udaje mi się pisać trochę dłuższe niż na początku.

Jeśli chodzi o samą teść to pomaga mi pisać jedną z dziewczyn która to przeczytała jako pierwsza.
tt: just.books.with.mary

Kocham was i do następnego<333

Wasted wishesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz