- Kurwa. - Syknąłem cicho. Cała piątka moich towarzyszy z roku parsknęła delikatnym śmiechem. Nawet dyrektor z lekka się zaśmiał.
Chyba każdy w tym budynku miał świadomość jak bardzo nie lubiłem z nią konkurować z tych turniejach. Może za wyjątkiem pierwszaków, ale oni najpewniej też szybko się o tym przekonają. Tsuki nie miała z tym problemu. Chyba jednak wciąż za cel stawiała sobie stać się lepszą ode mnie. Dla formalności ostatni chłopak z mojego roku pociągnął patyczek. Niebieski.
Co prawda nie miałem ochoty na kolejne 5 walk w drugim etapie turnieju, ale nie było możliwości, żebym walczył z nią na poważnie. Nie było to dla mnie problematyczne w trakcie treningów, ale nie w trakcie turnieju. Istniała możliwość, że w drugim etapie trafi na jakiegoś pojeba z rodziny skrytobójców, który zaczął zabijać mając 4 lata i przyszedł do akademii dla zabawy, albo rodzina chciała się go pozbyć na jakiś czas, bo mieli go dość. Tutaj można było spodziewać się każdego. Nigdy nie wiadomo. Musiała być bezpieczna.
Pierwsza z naszych walk zakończyła się. Dziewczyna przegrała. Onyks, bo taki pseudonim nosił chłopak, który wygrał, podał jej rękę, by pomóc jej wstać. Był dobrym wojownikiem a przy tym naprawdę uprzejmym człowiekiem. Ja najpewniej nie pomógłbym wstać nikomu, kto nie byłby Tsuki. No właśnie. Tsuki. Wchodziła właśnie na matę. Przyszła nasza kolej na walkę. Wiedziałem, że będzie na mnie zła, za to, jak potoczy się ta potyczka.
Dostaliśmy sygnał, że możemy zaczynać. Tsuki nie czekała. Ruszyła na mnie od razu. Trenowaliśmy razem od samego początku. Nie mogła mnie niczym zaskoczyć. Zdawała sobie sprawę, że nie może mierzyć się ze mną siłowo. Musiała wymyślić coś w czym jej zwinność pomoże, a moja zawiedzie. Najpewniej wymyśliła. Nikomu z nas jednak nie było dane dowiedzieć się co. W trakcie, kiedy dziewczyna zbliżała się w moim kierunku ja robiąc krok w tył celowo upadłem na tyłek. Tsuki zdezorientowana zwolniła kroku po czym zatrzymała się całkiem. Popatrzyła na mnie z politowaniem.
- Wstań. - Tak, w jej głosie było słychać czystą litość. Popatrzyłem na dyrektora, który jednocześnie był sędzią naszych walk. Uniosłem rękę do góry. - Nie waż się. - Syknęła wrogo. Oczywiście, że jej nie posłuchałem.
- Chciałbym się poddać. - Nawet nie chciałem odwracać się w stronę pierwszaków, którzy najpewniej właśnie patrzyli na siebie z niedowierzaniem. Przecież w tym momencie właśnie ryzykowałem usunięciem mnie z akademii, do której oni tak bardzo chcieli się dostać. Spokojnie młodzieży, z największą przyjemnością wypierdolę z niej kogoś z was w kolejnym etapie.
- Jesteś pewien? - Dopytał dyrektor.
- Pan dyrektor widział jaka moc od Tsuki emituje, Dawn'owi nogi posłuszeństwa odmówiły jak tylko poczuł jej energię. - Hunter, chłopak z mojego roku patrzył na mnie zasłaniając dłonią usta próbując się nie śmiać. Dyrektor tylko westchnął.
- Tsuki zwycięża. - Poinformował oficjalnie. Wciąż patrząc na dyrektora poczułem, jak coś trafia mnie w głowę. Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny. Usłyszałem cichy śmiech dobiegający od kilku osób. Popatrzyłem w dół na przedmiot, który przed chwilą mnie trafił. But. Wróciłem oczami do Tsuki i zmierzyłem ją wzrokiem. Brak buta. Ona naprawdę rzuciła we mnie swoim butem? Tak kochani pierwszoroczni, to właśnie ci przerażający, poważni ludzie z trzeciego roku, którzy już za niespełna rok zaczną zabijać za pieniądze.
Odbyła się ostatnia walka naszego roku. Wygrał ją Thunder. Hunter, który jeszcze przed chwilą próbował sobie ze mnie żartować dostał od niego nie mały wpierdol. Nie było mi go żal, ale naprawdę go lubiłem. Była to jedna z niewielu osób w tym kurwidołku, które szczerze udało mi się zacząć tolerować. Wydaję mi się, że byłbym w stanie odrzucić zlecenie na niego, gdybym takowe dostał po ukończeniu akademii, a to już naprawdę coś znaczy. Że nie chcę go zabić i zarobić na tym pieniędzy. Cała nasza szóstka została na pozostałe eliminacje. Na drugim roku było kilka ciekawych osób. Chociażby takich, jak Wincent Arrowhead Aristow. Człowiek, który mnie nienawidził. W zasadzie ze wzajemnością. Poznałem go jeszcze za czym on, czy nawet ja dołączyliśmy do akademii. Poznałem go niedługo po tym, jak znalazłem się u Dimitriego. W trakcie treningów, na które przychodził ze swoim starszym bratem. Nie wiem, jakie były powiązania jednego kundla z drugim, ale coś musiało być tam na rzeczy.
Walki drugiego roku poszły równie szybko co nasze. Nie było tam zbędnych emocji, znaliśmy zasady, wiedzieliśmy, że odbijemy to sobie w kolejnym etapie. Ten turniej był stresujący tylko dla pierwszego roku. Oni nie mieli przedstawianych zasad. Wiedzieli tylko, że za przegraną można wylecieć. Dlatego chcieliśmy zostać i zobaczyć jak sobie radzą. W walce, ze stresem. Byliśmy też ciekawi pseudonimów jakie wybrali. Zwyczaj tego pierdolnika. Pierwszego dnia, za czym opuściło się mury akademii, każdy musiał określić się pod jakim pseudonimem chce funkcjonować. To, czy później zdradziło się komuś swoje prawdziwe dane było już kwestią osobistą, można było to robić, ale jeżeli ktoś się na to nie decydował, szkoła bardzo tego egzekwowała. Ja jak i Tsuki byliśmy jednymi z tych osób, które nie chciały, by ktokolwiek znał nasze prawdziwe dane.
O samych pseudonimach uprzedził nas już wcześniej Dimitri. W pierwszych dniach kiedy się u niego znaleźliśmy powiedział nam, jaki ma na nas plan i oznajmił, że możemy od razu zacząć posługiwać się wybranymi przez nami pseudonimami. Zdecydowaliśmy się z Sachi od razu na te możliwość. Tym samym nasze prawdziwe imiona i nazwiska znał jedynie Dimitri i kilku jego osiłków. Sachiko wybrała pseudonim z naszego rodzimego języka. Tsuki. Księżyc. Blask księżyca. Ja pomyślałem wtedy, że lepiej będzie całkowicie odciąć się od przeszłości, nie kierunkując niczym tego, skąd mogę pochodzić. Moja rodzina musiała być bezpieczna. Zdecydowałem się na coś z języka angielskiego. Dawn. Brzask. Świt. Może to trochę dziecinne... Dobra, to miało prawo być dziecinne, miałem 15 lat decydując się na to. Wybrałem to słowo, bo uwielbiam Naruto i chciałem, żeby mój pseudonim jakoś podprogowo nawiązywał do Akatsuki.
Walki pierwszego roku, tak jak się spodziewałem, trochę się przedłużyły. Kilka osób pokazało się naprawdę dobrze w swoim drugim dniu w akademii. Ale było też kilka osób, które pokazały się tragicznie. Między innymi dziewczyna, która wczoraj wpadła na mnie na korytarzu. Cóż, Aristow nie nacieszy się w tych murach zbyt długo swoją nową suką, bo wątpię, by była jego dziewczyną, to raczej nie był człowiek wchodzący w coś na dłużej. Pewnie odpadnie już w pierwszej turze kolejnego etapu. Może nawet to ja na nią trafię? Dowiemy się jutro.
CZYTASZ
Dawn
RomanceWe wschodniej części mapy świata, w Rosji, ukryta jest akademia dla przyszłych skrytobójców. Uczniowie z całego kontynentu uczą się jak zabijać i jak nie dać się zabić. 19 letni Dawn, choć nie jest to jego prawdziwe imię, od lat nie przedstawia się...
Rozdział 3
Zacznij od początku