Był zaskoczony i wściekły tym, jak długo musiał szukać odpowiedniego miejsca. Najwyraźniej okazało się, że siedzenie w pubach, picie i jedzenie na mieście; a nawet zwyczajne, proste spotkania żywych ludzi stały się ekscentryczną rozrywką, właściwą znudzonym bogaczom, dziwakom bądź starcom. Chlanie do nieprzytomności, obijanie się po ryjach o czwartej nad ranem, dzikie i żałosne tańce godowe, przy muzyce której nie da się słuchać na trzeźwo - wszystko to stało się reliktem przeszłości. W Scotsdale była jedna nie-wirtualna restauracja i dwa kluby, z których jeden miał udawać dwudziestowieczną dyskotekę, a drugi symulować klasyczny, staromodny pub. W całym Phoenix była wyznaczona ponoć cała tak zwana Dzielnica Wspomnień. Kilkanaście lokali na dziesięciomilionową populację.Wybrał pub. Nie wszystko było jak w dwudziestym wieku. Nie mogli powstrzymać się przed instalacją przezroczystych stołów, o funkcji dotykowych wyświetlaczy. Były też wygodne loże, pełniące faktycznie funkcję portów do wtyczek i rozszerzeń. Klient mógł - za dodatkową opłatą - włączyć tymczasową modyfikację, pozwalającą mu poczuć się inaczej. Popularne były zwłaszcza psychodeliki lub ekstaza, ładowana bezpośrednio do podświadomości. Narkotyki szyte na miarę dwudziestego drugiego stulecia.
Robert usiadł przy barze, na zwyczajnym hokerze. Właściciel pozwolił sobie na odrobinę ekstrawagancji - drinki rozlewał barman z krwi i kości. Zamówił podwójne whisky. W poprzednim życiu (złapał się na tym, że nie potrafi myśleć o swojej przeszłości inaczej) rzadko pozwalał sobie na ciężki, kaloryczny alkohol. Szło mu opornie, jednak udało mu się czerpać radość ze smaku trunku. Gdy skończył, wziął jeszcze raz to samo. Alkohol rozgrzał krew, a on przestał grzebać w Sieci, analizować i generalnie myśleć o współczesnym świecie. Poczuł się spokojnie, wręcz błogo.
Po dłuższej chwili, do niemal pustego lokalu, weszła młoda kobieta. Długie czarne włosy i zgrabna talia od razu przykuły jego wzrok. Dotarło do niego, że od Wznowienia widział niewiele kobiet. A nawet, jeśli jakieś zdarzały się wśród mijanych niedobitków zamkniętej w VR rasy ludzkiej, nie budziły w nim żadnych emocji. Dwudziesty drugi wiek cechował się tak ogromną tolerancją stylu, fenotypu i płci, że większości serdecznie zbrzydł pęd do idealnego wyglądu i dążenia do bycia oryginalnym za wszelką cenę. Dziewczyna w pubie, na oko dwudziestopięcioletnia, była za to seksowna jak diabli.
Wyglądała na równie zagubioną jak on. Rozejrzała się po pustych miejscach, po czym podeszła do baru. Spojrzała na bawiącego się szklanką Roberta.
- Proszę to co on - rzuciła w stronę znudzonego barmana.
***
- Nie! To niemożliwe. - Robert żarliwie zaprzeczył, teatralnie wymachując rękami. - Nirwana, Czyściec? Limbo?! Coś kręcisz. I co to w ogóle za nazwy!
Siedzieli w zamkniętej loży. Pochłonięci przez słabe, lekko czerwone światło i starszą niż on sam, cichą, nastrojową muzykę. Mężczyzna czuł się swobodnie, wygodnie rozwalony na połowie kanapy. Dziewczyna, każąca nazywać się Lottą, siedziała na drugiej jej części, blisko, lecz nie tak jak chciał. Założyła nogę na nogę, od czasu do czasu podrygując tą wiszącą w powietrzu. Bawiła się lodem w szklance. Wydawała się rozkojarzona, ale z pewnością nie znużona jego towarzystwem. Spojrzenie jej niebieskich oczu błądziło gdzieś pomiędzy drinkiem a linią jego ust.
- To nie żart, Rob - uśmiechnęła się. - W dwudziestym drugim mamy wszystko. PMV.
- PMV... - powtórzył niepewnie.
- Mhm. Wirtualizacja post mortem. Nowe, lepsze życie po życiu.
- Dla wszystkich?
- Generalnie tak... jeśli tylko chcesz. Ale to nie znaczy, że każdego stać na najlepszy pakiet.
YOU ARE READING
Epitafium
Science FictionRobert Ratajczyk, była sportowa supergwiazda, wraca do życia po 150 latach hibernacji. Czy zdoła odnaleźć się w świecie przyszłości? Czy ma w nim jeszcze czego szukać? ✨#1 w hardSF Opowiadanie pochodzi ze zbioru pt. "Ostatni" mojego autorstwa. © An...