– Już jestem. Sąsiadka oddała mi pocztę.

– Słyszałam. Niestety muszę już kończyć i kłaść się spać. Chłopaki organizują jutro ognisko powitalne, więc od rana będę miała ręce pełne roboty. Mam nadzieję, że będziesz na imprezie.

– Postaram się – powiedziałam, choć byłam pewna, że jutro nie przyjadę do siedziby.

Nie wiedziałam, jak przebiegnie moja rozmowa z Setem, no i co mam dalej zrobić ze związkiem z Adamem. Nie mówiłam jej tego, wiedząc, że wywołałabym lawinę pytań. Rozłączyłam się, a mętlik myśli zwalił się na głowę z siłą wodospadu.

Przeniosłam się do biurka i zainteresowałam korespondencją przyniesioną przez staruszkę. Koperta była kwadratowa z pieczątką poczty z Mountfall. Nie miała adresu nadawcy. Dziwne. Otworzyłam ją. W środku była płyta i złożona na cztery kartka. Rozłożyłam ją i przeczytałam notatkę.

„ Pamiętasz stare czasy? Dla odświeżenia pamięci, wysyłam film.

Wróciłem."

Zaniepokoiła mnie ta wiadomość. Od razu włączyłam laptopa i włożyłam do czytnika płytę. Było na niej pełno moich zdjęć z zakupów, ze stajni, nawet z domku nad jeziorem. Zamarłam, gdy odtworzyłam film. Mój koszmar sprzed pięciu lat wrócił.

Na nagraniu trzech moich byłych przyjaciół zaczęło mnie szarpać, potem bić. Nie byłam świadoma, że nagrywali tą brutalną napaść. Obrazy kończyły się, gdy leżałam w kałuży krwi, a Pit z całej siły kopnął mnie w głowę. To wtedy straciłam przytomność.

Nie wierzę. Wypuścili ich!

Ciężar osiadł na mojej klatce piersiowej, nie pozwalając nabrać płynnego oddechu. Zatkało mnie, a zimny pot oblał plecy. Schowałam do koperty płytę z listem i wyłączyłam komputer. Natychmiast pobiegłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę orzeźwiającej wody, żeby ocucić się z doznanego szoku.

Byłam odrętwiała z przerażenia. Serce kołatało mi, jakbym przebiegła maraton, a w ustach zapanowała pustynna suchość. Sięgnęłam do szafki po ukrytą paczkę papierosów. W kryzysowych sytuacjach palenie pomagało mi choć na chwilę ukoić nerwy. Zaciągając się dymem, zaczęłam intensywnie myśleć.

Znaleźli mnie. To oni wysyłali maile do Adama. Śledzą mnie. Znowu chcą mnie skrzywdzić. Muszę uciekać! Natychmiast! Ale gdzie?

Nabrałam kilka głębokich wdechów i głośno wypuściłam powietrze. Usiadłam za stołem, odpalając kolejnego papierosa. Chyba opatrzność nade mną czuwała, bo nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Drżącą dłonią sięgnęłam po telefon i wybrałam numer.

– Tak? – odezwał się zaspany głos po drugiej stronie. – May, coś się stało?

– Hej Frank. Przepraszam, że cię budzę, ale musisz mi pomóc wyjechać stąd jak najszybciej. Ten staż i mieszkanie w Londynie są nadal aktualne? – mówiłam nerwowo, przerywanym przez łzy głosem. Wiedziałam, że nie mam innego wyjścia, a to moja ostatnia deska ratunku.

– Tak. Ale poczekaj. Zwolnij. Powiedz co się stało?

Słyszałam, jak wstaje z łóżka i przechodzi do innego pomieszczenia.

– Od pewnego czasu ktoś mnie śledzi. Do Adama zaczęły przychodzić maile z pogróżkami. Nie wiedzieliśmy kto za tym stoi i czego ode mnie chce. Przed chwilą dostałam list z płytą. Tam są moje zdjęcia z kilku ostatnich dni i film z napaści sprzed pięciu lat. Frank, oni wyszli z więzienia. Chcą się zemścić – wyszlochałam, nie mogąc powstrzymać opanowującej mnie fali goryczy i strachu.

– O cholera!

– Ten staż to szansa, żebym jak najszybciej uciekła. Błagam, pomóż mi.

– Skarbie, uspokój się. To oczywiste, że ci pomogę i podczas twojego pobytu w Londynie, zgłoszę wszystko szeryfowi. Zamkną ich. Zobaczysz. – Bezskutecznie próbował ukoić moje zszargane nerwy.

Nie przerywając rozmowy, włączył komputer i sprawdził bilety na samolot. Miałam szczęście, bo ostatnie wolne miejsce było na lot o godzinie piątej trzydzieści. Zabukował je dla mnie i się rozłączył. Musiał jeszcze skontaktować się z firmą „Garden & Roses" i potwierdzić rozpoczęcie mojej pracy.

W trakcie oczekiwania na jego przyjazd po mnie, zaczęłam się pakować. Nie potrzebowałam dużo. W torbę podróżną włożyłam dwie bluzy, podkoszulki, spodnie, bieliznę i jedną ładniejszą sukienkę, żeby dobrze zaprezentować się pierwszego dnia w nowym miejscu. Oddzielnie spakowałam rzeczy Titka, który do momentu mojego powrotu, miał zostać u Franka.

Chowając do kosmetyczki rzeczy, natrafiłam na nieszczęsny test ciążowy. Miałam zrobić go rano, ale podczas podróży będzie to niemożliwe. Wykonałam go zgodnie z instrukcją i odłożyłam na umywalkę. Czekając na wynik, pobiegłam do pokoju dołożyć do moich rzeczy kosmetyki.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, żeby sprawdzić, czy niczego nie zapomniałam. Byłam gotowa.

Najboleśniejszą sprawę zostawiłam na sam koniec. Na kartce napisałam „Przepraszam" i zdjęłam pierścionek zaręczynowy. Mam nadzieję, że Set kiedyś mi to wybaczy. Odłożyłam list ze świecidełkiem na środek łóżka, wiedząc, że na pewno zajrzy do mieszkania.

Przez myśl przeszło mi, żeby napisać też do Adama, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Nie mogłam przecież pożegnać się na zawsze, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś Lachesis połączy nasze ścieżki. Za kilka dni zadzwonię do niego. Może uda mi się wytłumaczyć moje nagłe zniknięcie. Na pewno się wścieknie, ale teraz nie powinnam mieszać ani jego, ani Seta do swoich spraw z przeszłości, które odbiłyby się niepotrzebnie na klubie. Usuwając się na pewien czas z ich życia, wykonam najmądrzejszy ruch.

Do drzwi ktoś głośno zapukał, a ja z przerażenia podskoczyłam w miejscu.

– May, to ja Frank – odezwał się znajomy głos.

Podbiegłam i pospiesznie wpuściłam go do środka.

– Dziękuję, że tak szybko przyjechałeś. – Ze łzami w oczach wpadłam mu w ramiona i wtuliłam się, niczym mała dziewczynka. Objął mnie opiekuńczymi ramionami i pocieszająco potarł plecy.

– May, zawsze traktowałem cię jak córkę i nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził – mówił do mnie stonowanym głosem, ale i tak zauważyłam, jak usilnie próbuje ukryć przede mną zdenerwowanie.

– Dam ci klucze do mieszkania. Na biurku znajdziesz list i płytę, o których ci mówiłam. Od czasu do czasu, zaglądaj tu i podlewaj kwiaty – poinstruowałam go. – Proszę, nie mów nikomu o tym, gdzie wyjechałam. Nie chcę, żeby informacja o moim pobycie w Londynie przypadkiem dotarła do tych zwyrodnialców.

– Nie martw się, wszystkim się zajmę. Spakowałaś potrzebne ci rzeczy? O niczym nie zapomniałaś?

– Tak, spakowałam. Jeśli coś dodatkowo będzie mi potrzebne, kupię na miejscu. Wiesz, że mam pieniądze.

Nie tracąc czasu, wzięliśmy transporter z Titkiem oraz walizki i udaliśmy się na parking. Byłam do tego stopnia przestraszona, że schowałam głowę w głębokim kapturze, nie będąc w stanie nawet rozejrzeć się na boki. Trauma wypłynęła na wierzch, paraliżując moje ciało. To było silniejsze ode mnie. Jedynie zmiana miejsca mogła mnie ukoić.

Frank był czujny. Dobrze zdawał sobie sprawę z czyhającego na mnie zagrożenia. Bacznie obserwował okolicę, a podczas jazdy wielokrotnie zerkał we wsteczne lusterko, sprawdzając czy nikt za nami nie jedzie. O tej porze jezdnia była pusta, ale nas to nie pocieszało. Demony i tak kryły się w ciemności.

Titka odwieźliśmy do domu mojego przyszywanego wujka, po czym ruszyliśmy wprost na lotnisko. Mało rozmawialiśmy podczas trzygodzinnej podróży. Frank doskonale wiedział, co teraz przeżywam i jakie lęki władają moim umysłem.

Mam cichą nadzieję, że szeryf potraktuje poważnie moją sprawę i uda mu się szybko zamknąć tych drani.

Marzę o tym, żeby kiedyś tu wrócić i znowu poczuć się wolna.

Doścignąć wolność #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz