– Mirek kazał mi cię odesłać – powiedziała, jakby nigdy nic, wracając do jedzenia lodów. – Śpi i dzisiaj raczej nie wyjdzie z łóżka.

– To znaczy?

– Znaczy to, co znaczy. Coś, że przeprasza, ale nie ma nastroju, żeby się z kimkolwiek widzieć, chce być sam, bla, bla, bla. Kogo to obchodzi?

– Mnie?

– Słuszna uwaga.

– Coś się stało?

– Czekałam na to pytanie! – zawołała i spojrzała na mnie z uśmiechem pełnym zadowolenia.

– Przysięgam, że z roku na rok robisz się coraz dziwniejsza.

– Zamknij się i słuchaj! Więc... Wczoraj Mirek wrócił do domu, trzaskając drzwiami, zamknął się w pokoju i płakał całą noc.

Poczułem, jak coś w moim żołądku się przekręca. Jakbym połknął żywą rybę, która właśnie postanowiła zacząć robić dzikie obroty. Nienawidziłem siebie za to, że zamiast się przejąć, poczułem, jak moje serce przyśpiesza wypełnione nadzieją.

Odchrząknąłem i wystawiłem na próbę moje zdolności aktorskie.

– Nie powinnaś tego mówić z takim uśmiechem... – powiedziałem trochę za wolno, więc nie zabrzmiało to naturalnie.

– Oj, nie pierdol, Youngho – westchnęła i znowu zagroziła mi łyżką. – Mama wyciągnęła z niego powód jego płaczu. Chcesz go poznać? Wiem, że chcesz go poznać.

Skinąłem głową.

– Powiedz to! – rozkazała.

– Chcę go poznać, to oczywiste. Mireu jest moim najlepszym...

– Zerwał z Hubertem!

I szlag trafił całą moją grę aktorską, ponieważ w tamtym momencie uśmiechnąłem się jak skończony głupek.

– Zerwał?! On z nim?

– Tak powiedział.

– Ale... Czemu? Co się stało?

– Nie zdradził nam szczegółów. Powiedział tylko, że nie mogli dojść do porozumienia w pewnej sprawie, kompromis nie wchodził w grę, więc z nim zerwał. W końcu! Za długo to trwało.

Cztery długie przeklęte miesiące. O cztery za długo. Ten związek nigdy nie powinien w ogóle się zacząć!

Jakże byłem szczęśliwy w tamtym momencie. Miałem wielką ochotę skakać, biegać, krzyczeć, śpiewać i tańczyć. Miałem ochotę wziąć Mari w objęcia i przytulić ją tak mocno, aż zaczęłaby na mnie krzyczeć, że mam ją puścić. Chciałem pobiec do Mireu, rzucić się na niego i go całować bez końca, powtarzając w przerwach na złapanie oddechu, jak bardzo go kocham.

– Wiedziałem, że cię to ucieszy. – Te słowa sprowadziły mnie na ziemie.

– Nie lubiłem Huberta – wyznałem. – Ale dlaczego ciebie to cieszy? Też go nie lubiłaś?

– Nie, Hubert był nawet spoko. Pomagał mi pisać rozprawki z polskiego. Po prostu... – urwała na chwilę, jakby nie mogła znaleźć odpowiednich słów. – Hubert nie był moim faworytem.

– Faworytem?

– No wiesz... Kibicuję komuś innemu w zastaniu moim szwagrem.

Zmarszczyłem brwi. Ryba w brzuchu znowu zaczęła się rzucać.

– Niby komu? – mruknąłem z wyrzutem, chociaż wcale nie chciałem tak zabrzmieć, a Mari przewróciła oczami.

– A jak myślisz, debilu? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – To chyba oczywiste, że tobie. Więc ogarnij dupę i weź się za Mirka, póki jest wolny, bo jak znowu spierdolisz sprawę, to przysięgam, że zamknę was w piwnicy na tak długo, aż się nie zejdziecie. Nie każ nam czekać kolejnych jedenastu lat, do cholery, Youngho. Najlepiej weź się za to od razu.

LIKE A FLOWER IN THE RAINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz