2. Haze

4.2K 619 106
                                    

#uncovermeLS

Czasami naprawdę, ale to naprawdę nie lubię samego siebie.

Dochodzę do tego wniosku rano, gdy budzę się obolały i wymięty na tylnym siedzeniu mojego samochodu. To bardzo chujowe miejsce na sen, ale nie wymyśliłem jeszcze lepszego.

Wysiadam z auta i się rozciągam. Kości mi strzelają, jakbym miał pierdoloną czterdziestkę, a nie dwadzieścia lat. Powietrze jest rześkie i przepełnione wilgocią, nad łąkami unosi się mgła. Trawa chrzęści mi pod butami, zesztywniała nocnym przymrozkiem. Rozglądam się dookoła półprzytomnie. Gdzie ja właściwie jestem?

Gdzieś za miastem – tyle wiem. Zatrzymałem się na poboczu na drodze między miastami, przeniosłem na tylne siedzenie i po prostu zasnąłem. Z westchnieniem sięgam do kieszeni spodni i wyciągam komórkę. Zerkam na wczorajsze powiadomienia na czacie z chłopakami i ogarnia mnie irytacja.

Devon: Nocujemy z Abe'em u dziewczyn jak coś.

Kurwa. Nie mógł napisać wcześniej, a nie wtedy, kiedy już spałem? Gdybym wiedział, nie wychodziłbym z domu!

Abe: Daj mu spokój, pewnie już baluje u jakiejś laski.

Jasne.

Chowam telefon, nie zaszczycając moich współlokatorów odpowiedzią, po czym wsiadam za kierownicę i kieruję się z powrotem do domu.

Pewnie w ogóle bym z niego wczoraj nie wychodził, gdyby nie moi współlokatorzy, którzy byli zdziwieni, że nie chcę z nimi iść na imprezę w domu bractwa. Wcisnąłem im kit, że wyjdę później, po czym udałem, że szybko się stamtąd ewakuowałem z jakąś dziewczyną. W końcu kiedyś się domyślą, ale obaj od paru miesięcy są zajęci swoimi laskami i niewiele więcej ich obchodzi, więc do tej pory nic nie zauważyli.

Jest mi to na rękę. Wcale nie potrzebuję ich zainteresowania.

Gdy dojeżdżam do domu, jest już po ósmej, a moja twitterowa znajoma w końcu się uaktywnia. Uśmiecham się jednym kącikiem ust, gdy dostrzegam, że zgodnie z moją sugestią dodała tweeta o dziewczynie jednego z moich kumpli z drużyny. Trochę za późno, ale nieważne. Niech wszyscy się dowiedzą, jaką jest zdradliwą suką.

Właściwie nie wiem, jak to się stało, że zacząłem pisać na priv z TAY. To znaczy wiem, jak to się zaczęło, ale nie mam pojęcia, jak eskalowało do poziomu, w którym mogę ją właściwie nazwać swoją przyjaciółką. Na początku stworzyłem anonimowe konto na Twitterze specjalnie po to, żeby zjebać TAY za idiotyczne tweety na temat Abe'a. Najpierw tylko przerzucaliśmy się złośliwościami, ale z czasem to przerodziło się w coś całkiem innego. Zaczęliśmy ze sobą żartować, rozmawiać i wreszcie się sobie zwierzać. Teraz wiem już, że TAY lubi dziennikarstwo (kto by się spodziewał), tęskni za swoją starszą siostrą, którą straciła kilka lat temu, ma słabość do wszystkiego, co orzechowe, i na każdą moją uwagę ma zawsze gotową ciętą ripostę.

Nie wiem za to, jak ma na imię, ile ma lat ani co studiuje. Każdy inny na moim miejscu pewnie po tych okruchach informacji, które na jej temat znam, starałby się dowiedzieć, kto czai się za tym kontem, ale nie ja. Nie chcę wiedzieć. Może na początku byłem tym zainteresowany, ale kiedy zacząłem nazywać TAY swoją przyjaciółką, uznałem, że to głupi pomysł. Spieprzyłem każdą jedną relację z kobietami, które przewinęły się przez moje życie, i nie chcę spieprzyć też tego, co mam z TAY.

Idę od razu do łazienki i pod prysznic. Ciepła woda sprawia, że moje spięte mięśnie się rozluźniają, a myślami znowu mogę wrócić do TAY. Po sposobie, w jaki się wypowiada, jak pewna siebie jest i jak bardzo dba o interesy kobiet, jestem pewien, że wychowywała się w dobrze sytuowanej, nowoczesnej rodzinie. Wiem, że ma kiepskie relacje z rodzicami, i to w jakiś sposób wpływa na jej opinię o sobie, ale założę się, że jest atrakcyjna i ma powodzenie wśród facetów. Gdy zamykam oczy, niemalże widzę pod powiekami, jak jej pełne usta wypowiadają te wszystkie złośliwe uwagi, którymi raczy mnie na priv i które wielokrotnie widuję na jej profilu.

Uncover Me | TAY #3 | ZAKOŃCZONE | ZNIKA 03.06Where stories live. Discover now