&+ EVAN +&
Następnego dnia, obudziłem się bardzo wcześnie jak na mnie. Miałem wolne, a godzina na telefonie wskazywała 8:58.Umyłem zęby, zmieniłem plastry z moich zadrapań od Stacy i ubrałem się w luźny strój. Cóż, muszę przyznać, że uwielbiam dżinsowe baggy szorty. Założyłem do tego jakąś losową, luźną koszulkę która miała nadruk jakiegoś...o górka? Nie wiem jak wam to opisać szczerze, ale choć brałem ją na oślep byłem w niej zakochany.
- Evan! Char! Harper! Śniadanie! - Słysząc głos Mary, stanąłem jak wryty. Nienawidziłem jeść śniadań, obiadów a szczególnie kolacji w sierocińcu. Przez to, mało jadłem i obawiałem się ilości jedzenia, jak i pytań że strony reszty osób. Wziąłem głęboki wdech, po czym wyszedłem z pokoju kierując się w stronę jadalni.
Zacząłem powoli schodzić ze schodów, gdy nagle Lucy zaczął zbiegać z góry, goniąc Stacy i Sandy. Jego wielkie, masywne ciało nie mieściło się na schodach razem ze mną, dlatego wbiegł prosto we mnie. Poturlalem się resztę schodów, po czym wstałem otrzepując się. Ugh! - pomyślałem - Czemu zawsze mi się to przytrafia?
Po LEDWO zjedzonym śniadaniu, wróciłem do pokoju. Chwyciłem telefon, po czym wreszcie po całej nocy odpisałem dla El.'+EvanikDywanik+'
El sorka że nie odpisałem ale czaisz musiałem zapoznać się z ich rodzina itp.
El?
Żyjesz?&+EllMorel+&
Zyje
Czaje'+EvanikDywanik+'
No to dobrze nie obrazilas się co nie?&+EllMorel+&
NieLedwo zacząłem pisać do niej kolejną wiadomość, gdy do mojego pokoju wbiegł jak poparzony Charlie z Harper.
- CHAR-CHAR ZGODŹ SIE! PROSZE! - pisnął młody, że aż zakrylem uszy moimi dłońmi.
- Zamknij mordę! - krzyknąłem do niego, na co on jedynie przewrócił oczy. - Czego?
- No więc..- zaczął Charlie, po czym zamyślił się.Zacząłem się modlić, aby powiedział to szybko, krótko i na temat, bo w przeciwnym razie, wyleci za okno. Miał już zacząć swoją przemowę, gdy Harper wtrąciła się przed niego, zasłaniając jego buzie ręką.
- Chcemy iść na plac zabaw, przy którym jest park itp. Powiedziałam temu szczylowi - Char wiedząc, że to o nim zmarszczył brwi. - Że pójdziemy tylko jak pójdziesz z nami.
- No i?.. - Podsumowałem, a młody gniewnie westchnął.
- Idziesz czy nikt nie idzie. - Powiedział Charlie, o dziwo nie dodając nic innego. Uniosłem brwi, po czym popatrzyłem błagającym wzrokiem na Harper. Ta tylko odwzajemniła wzrok, na co westchnąłem.
- Dajcie mi 15 minut.Time &+-& skip
Sieiedzieliśmy razem z Harper na ławce, obserwując zabawę mojego brata, z jakąś losową dziewczynką. Odwróciłem wzrok znudzony, gdy nagle zobaczyłem, jak jakieś dziecko jedzie na rowerku.
Zmarszczylem brwi, obserwując jego kolejny krok. Obróciło głowę w moją stronę, przez co zjechało na trawnik a potem na piach z placu zabaw. Tylne koło się zatrzymało, a osoba na nim wyleciała przez kierowcę w przód, zakrywając całą swoją twarz w piachu. Omal nie wybuchem śmiechem, widząc te zdarzenie, ale przez spojrzenie Harper, zamknąłem mordę na kłódkę.
Po pewnym czasie zachciało mi się pić, przez co musiałem się odezwać.
- Ej Harper - traciłem ją barkiem, na co ona przymrużyła oczy.
- Czego - Odpowiedziała mi, z brakiem entuzjazmu w głosie.
- Jest może tu jakiś sklep? - Spytałem, rozpływając się na myśl wody prosto z lodówki.
- Nie. - Odrazu opadłem na ławkę, czując jak ostatnie chęci do życia ze mnie wylatują. - Ale jest lodziarnia. - wskazała kciukiem w tył, przez co się odwróciłem. - Czemu pytasz?
- Chce pić, ale lody w sumie nie zaszkodzą. Jakie chcesz? - zapytałem, wstając z ławki.
- Ile gałek stawiasz? Z miłą chęcią przyjmę 3. - Powiedziała, chytrze się uśmiechając.
- Trzy. Ani jednej wiecej. - Warknąłem zciszajac głos, aby zaraz tamten gowniak nie przyszedł i robił afery, że się "kłócimy". To nawet nie była kłótnia, ale cóż, jego widok na świat jest inny niż mój.
- Truskawka, cytryna i... - Zamyśliła się, oblizując usta. - Malinowe. Tylko poproszę idealnie w tej kolejności, nie chce pomieszanej.Przewróciłem oczami, po czym ruszyłem w kierunku lodów. Spojrzałem na tablicę ze smakami, wybrałem jakieś i stanąłem w kolejce. Po chwili nastąpiła moja kolej.
- Dzień dobry! - Powiedziała radośnie pani w budce, uśmiechając się serdecznie do mnie. Odwzajemniłem jej uśmiech po czym zapytała- Co podać?
- Będą trzy lody. Pierwszy, z dwiema gałkami a smaki to wanillia i smerfowe. Drugi, z trzema gałkami malina, cytryna i truskawka - przewróciłem oczami, wiedząc, że na 100% pomyliłem kolejność. - I ostatni, z 3 gałkami słony karmel, cytryna i beza z wiśniami. - Przemiła pani podała cenę, zniżając ją za uśmiech.
Zszedłem na bok, aby nikomu nie przeszkadzać.Odebrałem lody i zacząłem powoli iść. Chyba każdy, zna uczucie, gdy ktoś wysyła cię na lody samego, prosi o 3-5 lodów z wieloma gałkami, a potem to niesiesz jak delbil, a reszta się na ciebie gapi myśląc " Kurwa, jak on to zje?".
Nagle wpadłem na kogoś. Wszystkie gałki z lodów, poleciały na jego koszulkę, a ja sam upadłem na chodnik. Zacząłem kaszleć, z powodu zapachu papierosów, który od niego było czuć.
- Uważaj jak chodzisz idioto! - Warknął, wycierając koszulkę rękami. - Kurwa!
- Że ja mam uważać? To ty idziesz jak jakaś jebana lalunia i zajmujesz cały chodnik! - Krzyknąłem, wstając, po czym popatrzyłem mu wrogo w oczy.Cóż, co najmniej się starałem, przez różnicę wzrostu patrzyłem w górę.
- Słuchaj mały. - Podniósł ton, łapiąc mnie za przód koszulki z ogórkiem. - Może i koszulkę masz zacną - Warknął, spoglądając na nią z pogardą - ale to nie oznacza, że jakoś się wyróżniasz. Jeszcze jedno słowo, a obiecuje...
- Wiesz co? Może zaprzestań już tej pokazówki, bo nie ma sensu. Po pierwsze i najważniejsze, nie wydajesz się na fajnego, prawie nikt nie lubi ego topów. Po drugie, nie jesteś fajny i to widać. I po trzecie, no cóż dalej nie jesteś fajny. Otwórz oczy. - Odpowiedziałem, uśmiechając się chamsko.Szanujmy się, przy jego kudłach, moje włosy były niczym. Sięgały mu do ramion i były pięknie postopniowane. Cóż, gdyby jego charakter był cudowny jak wygląd, bym zastanowił się nad dalszą rozmową.
W takim wypadku, jedynie go kopnąłem w brzuch, na co on nawet nie drgnął. Zmarszczylem brwi, a on parsknął śmiechem. Gdy usłyszeliśmy wrzask, obydwoje odwróciliśmy się w jego stronę. No przynajmniej ten zjeb, bo ja mogłem tylko głową i nogami się ruszać, be z rękami trochę ciężko było.
- Zostaw go ty zboczeńcu! Dzieciaka na środku chodnika! Pomocy! Zboczeniec! - wrzasnęła Harper, a Charlie najpewniej myśląc, że to zabawa coś w stylu "Chuj" przyłączył się do niej. Dobrze, nie pytajcie czemu mój 7 letni brat zna grę w chuja, ale to długa historia.
- Zboczeniec! - wrzasnął dumnie Charlie, a większość ludzi zaczęła się na nas gapić. Typek puścił mnie, na co ja boleśnie upadłem na ziemię.
- Ugh! Inaczej się nie mogło? - Warknąłem, a reszta parku wróciła do swoich czynności. Wstałem, otrzepałem sie cały z jakiegoś piasku, po czym popatrzyłem w górę, prosto w oczy chłopaka.Zaczął iść choć zatrzymał się na chwilę, przełożył mi pasemko włosów za ucho, po czym szepnął.
- Te niezadowalające spotkanie dokończymy kiedy indziej. - Szepnął, po czym zaczął iść. Wyjął mi chusteczki z kieszeni i wsadził je do siebie, dumnie odchodząc gwiżdżąc. Zjeb i tyle.
- Nic ci się nie stało? - Spytała Harper, z troską w oczach.
- I gdzie lody? - zapytał oburzony Charlie.
- Tamten niemiły pan je wpierdolil. - Rzuciłem, ale widząc wzrok dziewczyny natychmiastowo zmieniłem ostatnie słowo. - zjadł ze smakiem.
- Już go nie lubię! - Fuknal wściekle. - Ale...co będzie z lodami?
- Cóż... Mam jeszcze pieniądze więc wezmę nam drugie - Westchnęłem, nie chcąc sprawdzić przykrości młodszemu.Zamówiłem ponownie to samo, po czym usiedliśmy z powrotem na ławkę, ale w innym miejscu. Zjedliśmy je szybko, z powodu zbliżającego się wieczoru. Obiecaliśmy dla Mary i Liama, że będziemy przed ciemnica. Choć było do niej całkiem sporo czasu, woleliśmy jeszcze posiedzieć w domu. Cóż, najbardziej chyba ja chciałem, ale jeden grom.
&+-----------------------------------------------------+&
Słowa: 1232
Rozdział zaktualizowany i poprawiony!Spokojnie, zrobi się ciekawiej ( chyba )
CZYTASZ
+&' Niezapomniane Wspomnienia '&+ [ ZAWIESZONA ]
Teen FictionEvan Smith razem ze swoim bratem zostaje adoptowany przez rodzinę Moore. To oznacza przeprowadzkę do Veranope, która nie będzie łatwa. Bohater przeżywa różne trudności, wraz z swoją paczką znajomych. Czy coś może pójść źle? Przekonajcie się sami! [...