Rozdział 16 (Cisza nocna minęła)

Zacznij od początku
                                    

Po chwili nie mógł się nadziwić, że trafiło ono w ogóle do druku. Artykuły były oklepane, grafika – tandetna, reklamy – natrętne. I te horoskopy... Ktoś je w ogóle jeszcze czytał? Wątpił w to. Gdy skończył przeglądać gazetę, wrócił jego kuzyn. Aaron opadł ciężko na krzesło i otworzył lodówkę, którą miał na wyciągnięcie ręki. Wziął z najniższej półki dwie butelki piwa, strącił ich kapsle o krawędź stołu i kwęknął:

– Szkoda, że kobiety nie rodzą od razu piętnastolatków.

– Okres dojrzewania też daje w kość – odparł lekko Carson, biorąc od niego butelkę.

– Założę się, że ciocia Madison dodałaby jeszcze parę lat do poziomu nieznośnego wieku.

– Nie psuj mi humoru.

– No to co tam w „Hudertown Times"? – zapytał Aaron powściągliwym tonem.

Carson uniósł kciuk i zadowolony opowiedział o nowych nabytkach w firmie. Aaron nie podzielał jednak tego entuzjazmu. Na wieść o planowanym zatrudnieniu dwóch osób w dziale kulturalnym prawie się zachłysnął.

– Właściwie to nie wiem, czy Hannah wróci. – Carson niby chciał pocieszyć kuzyna, ale nie zdołał ukryć niepokoju swoim w głosie. – Jeżeli tak, będzie dobrym pracownikiem. Dzięki niej i Mattowi będziemy mieli różnorodne tematy. Warto zabulić za to ciut więcej.

Aaron pokręcił głową z dezaprobatą i pociągnął z butelki solidny łyk piwa. Carson pozwolił mu ponarzekać, podzielić się wątpliwościami, a potem obiecał złote góry i razem uzgodnili, że gazeta będzie tygodnikiem kulturalno-polityczno-społecznym.

Kiedy dopili piwo, wyszli do korytarza i wzięli w ręce walizki podróżne Aarona, żeby je znieść do samochodu. Na parterze prawie zderzyli się z Rafaelem, który niespodziewanie otworzył przed nimi drzwi do klatki schodowej. Szybko odskoczył na bok i zmierzył ich zaciekawionym spojrzeniem.

– Co robicie?

– Wypływam rano, zapomniałeś? – wyburczał Aaron, po czym przeniósł torby nad progiem i ruszył brukową ścieżką w kierunku schodów, którymi należało wejść na parking.

Carson poprawił reklamówki pod pachami, wyszedł za kuzynem i przeciągnął po ziemi dużą walizkę na terkoczących kółkach. Rafael wyminął kumpla i przytrzymał zamykające się drzwi.

– To ja poczekam na górze – oznajmił, zmarznięty po długim spacerze.

– Zapomnij – zawołał Aaron. – Dopiero położyłem dzieciaki spać. Po co przyszedłeś?

– Pogadać, ty niewdzięczniku.

– Więc przejdź do rzeczy.

Carson obejrzał się przez ramię i zobaczył, że Rafael niechętnie puścił drzwi, zanim podążył za kolegami. Zaczekał, po czym razem skręcili w stronę trawnika. Podeszli pod murek oddzielający parking od deptaka i przerzucili walizkę na drugą stronę.

Dotarli do golfa jako pierwsi. Gdy Aaron się do nich zbliżył, pożartowali z jego ślimaczego tempa, a on nic nie powiedział, przyzwyczajony do wygłupów tych leni. Wcisnął guzik na pilocie i usłyszeli podwójne piknięcie. Carson poczekał, aż kuzyn otworzy bagażnik i pomógł mu ułożyć w środku torby. Potem zaczęli wciskać walizkę na tylne siedzenie. Rafael oparł się plecami o przednie drzwi, przysłuchując się ich wymianie myśli odnośnie do ułożenia bagażu.

– Słuchajcie – zagaił w końcu, zniecierpliwiony. – Ostatnio spędziłem upojną noc z pewną...

– Ślepa jakaś?

– Wal się, Carson. Kobiety lubią misiowatych facetów. Nabierz trochę masy, to zobaczysz. Mężatki przestaną cię rzucać.

Carson wysunął się z samochodu i spiorunował kumpla spojrzeniem.

8 Friend StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz