Rozdział 10 banchetto

Start from the beginning
                                    

- Wyglądamy zajebiście. - powiedziała blondynka. Potwierdziłam jej słowa I zrobiłam nam zdjęcie w lustrze, które wstawiłam na instagrama. Kilka osób mi odpisało na moje story, ale to zignorowałam. Była już 19:34, a bankiet zaczyna się o 21.

Zeszłyśmy na dół gdzie czekała już moja matka wraz z ojcem. Kobieta miała na sobie długą krwisto czerwoną sukienkę z bufiastymi rękawami. Włosy miała spięte w eleganckiego koka. Martin Grave czyli mój ojciec miał na sobie garnitur tego samego koloru co sukienka mojej matki. Ja też się do nich wpasowałam, tylko miałam dużo ciemniejszy kolor. Tak samo rodzice Maddy. Oboje mieli jasno niebieskie kreacje a ich córka ciemno niebieską. Po kilku minutach wyruszyliśmy na miejsce limuzyną. Moja matka uważała, że musimy robić dobre wrażenie. Na miejscu byliśmy po około 15 minutach.
Wysiadłam z pojazdu i skierowałam się do środka wraz z moimi rodzicami. Podeszłam do kilku starszych i znanych mi osób. Z każdym przywitałam się jak najlepiej umiałam i chwaliłam się sukcesami w szkole, tak jak matka mi kazała.
Nadszedł czas, w którym miałam zapoznać się z synem Paula Wiliamsa.
Matka poprowadziła mnie do nich a ja ujrzałam przed sobą starszego posiwiałego mężczyznę w eleganckim czarnym garniturze, a obok niego stał wysoki, dobrze zbudowany, rudy chłopak. Popatrzyłam na niego z wyższością. Nie miałam ochoty spędzać czasu z niewychowanym i rozpieszczonym chłopakiem.

- Witaj Auroro. - powiedział z uśmiechem starszy mężczyzna. - Twoja matka wspominała, że z miłą chęcią poznasz kogoś nowego na bankiecie, a tak się składa, że mam syna w twoim wieku. Kto wie może coś z tego wyjdzie. - powiedział zachrypniętym głosem.

- Z miłą chęcią się zapoznam z pańskim synem. - powiedziałam z udawaną ekscytacją i się uśmiechnęłam.

- Słyszałem, że jesteś bardzo ambitna, a tylko w takim gronie obraca się mój syn. - powiedział dumny. - Chodźmy Melanie. Pogadamy o biznesie, a oni się lepiej poznają. - powiedział ucieszony. Przeniosłam swój znudzony wzrok na rudego chłopaka.

- Cześć, jestem Noah. - powiedział uśmiechnięty.

- Fajnie. - powiedziałam I popatrzyłam na niego z pogardą.

- Chodźmy się przejść. - chłopak chciał złapać mnie za rękę ale się odsunęłam.

- Łapy przy sobie. - powiedziałam I ruszyłam w stronę ogrodu. Chłopak szedł obok mnie.

- Do jakiej szkoły chodzisz? - zapytał.

- West Seatle High school.

- Ja do Seattle Academy, ponieważ jest do najlepsza szkoła w mieście. - wiedziałam, że te słowa oznaczały to, że będę teraz wysluchwiała jaki jest cudowny, śliczny, genialny i najlepszy.

- Fajnie.

- Mam tam najlepszą średnia w szkole. Dzięki temu ojciec dał mi nielimitowany dostęp do pieniędzy. - powiedział.

- Fajnie. - powiedziałam znudzona i wyciągnęłam papierosy. Odpaliłam jednego I się nim zaciągłam.

- Daj mi też.

- Kup se za hajs tatusia. - powiedziałam.

- No weź, Odkupię ci całą paczkę. - powiedział.

- Skończyły mi się. - skłamałam.

- Trudno, mam coś lepszego. Chodź. - powiedział I się obrzydliwie uśmiechnął. Poszłam za nim, ale czułam, że jest to coś złego. Chłopak usiadł w altanie co też uczyniłam, ale dużo dalej od niego.
Chłopak wyciągnął z kieszeni biały proszek i banknot. Ułożył 4 kreski. Wciągnął 2 z nich, a następnie podał mi banknot. Wzięłam od niego rulonik i spojrzałam na proszek.

          

- Pierdol się. Nie będę brała tego gówna. - powiedziałam I zdmuchnęłam biały proszek. Noah popatrzył na mnie z mordem w oczach.

- Co ty kurwa robisz. - powiedział wkurwiony.

- To co każdy powinien. - powiedziałam I chciałam odejść, ale chłopak złapał mnie za rękę. Jego źrenice były rozszerzone.

- spierdalaj Noah. - powiedziałam.

- Chcesz, aby Twoja mamusia dowiedziała się co robi jej grzeczna córeczka w nocy? - zapytał na co popatrzyłam pytająco.

- co?

- Wyścigi. - powiedział z uśmiechem. Kurwa co za cwel.

- Zostaw ją dzieciaku. - powiedział jakiś starszy mężczyzna. Rudy chłopak mnie puścił i odszedł. Zostałam sama z nieznajomym. Nie wiedziałam kim on jest, ale mi kogoś przypominał. Miał czarne włosy, tak samo jak oczy. Rysy twarzy miał mocno zarysowane.

- Dziękuję. - powiedziałam, aby nie zniszczyć reputacji.

- Nie ma za co. - powiedział I miałam już odejść, ale zatrzymał mnie jego głos. - Słyszałem, że ostatnio masz kontakt z moim synem.

- Nie wiem o kim Pan mówi. - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Domyśl się Auroro. - uśmiechnął się i odszedł w stronę parkingu. To było dziwne. Wróciłam do środka. Było lekko po północy więc stwierdziłyśmy z Maddy, że zrywamy się z tej stypy i idziemy na imprezę do Cadena. Zamówiłyśmy taksówkę. Pojechałyśmy się przebrać w luźniejsze ubrania i pojechałyśmy moim autem na imprezę. Miałam na sobie spódniczkę tenisową i czarny top z dekoltem. Maddy wzięła ode mnie czarną sukienkę. Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy do domu Taylora. Było tam mnóstwo osób. Prawie każdy był pod wpływem alkoholu, zioła lub jakiegoś gówna. Poszłam z Maddy w stronę kuchni gdzie znalazłyśmy Cadena, Sophie i Mię.
Przywitałam się z nimi i zaczęliśmy rozmowę.

- Jak tam na bankiecie? - zapytała Mia.

- Nudno, jak zawsze. - powiedziałam.

- Kompletnie nic się nie działo? - zapytała Sophie z nadzieją, że opowiemy jakąś ciekawą historię.

- Matka Aurory chce ją spiknąć z takim Rudym zjebem. - powiedziała zirytowana. Na jej słowa wsadziłam jej palec w żebra.

- Co to za rudy cwel? - zapytał głos za mną. Odwróciłam się i ujrzałam niebieską czuprynę. Był to Lucas.

- Hej Lucas. - przytuliłam się do niego.

- Wracając co to za nowa Ruda pizda? - powiedziała Mia.

- Syn Paula Wiliamsa. - powiedziałam, ze znudzeniem.

- Fuj, znałem się z nim kiedyś. Dziwny typ - powiedział z obrzydzeniem niebieskowłosy.

- Kto jest dziwny? - zapytała osoba wchodząca do kuchni. Był to Aiden Davis we własnej osobie. Po chwili natrafił wzrokiem na moją osobę i się uśmiechnął.

- Cześć Grave.

- Cześć Davis.

- Rudy cwel, który myśli, że skradnie serce naszej Aurorze. - powiedziała Sophie, na co brunet zmarszczył brwi.

- Czemu Twoja matka chce cię spiknąć z kimś takim? - zapytała Mia.

- Widzi w tym szansę na jeszcze większy sukces swojej firmy. - powiedziałam.

- Bezsensu. - powiedział Lucas. - dobra wyjebane pijemy.

- Ja nie pije. - oznajmiłam.

- Aurora ostoja moralności. - powiedział Caden, na co wywróciłam oczami.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 23, 2024 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Be the first to comment 💬

IncuboWhere stories live. Discover now