Rozdzi 47 - Adam

Zacznij od początku
                                    

— Chciałbyś jechać? — pyta mnie Aleks łagodnie. — Oczywiście nikt cię do niczego nie zmusi. — Patrzy wymownie na Magdę. — Prawda?

— Tak, tak. — Uśmiecha się niewinnie. — No ale fajnie by było zrobić taki wypad całą paczką.

Następuje chwila ciszy.

— Obiecuję, że będę odpowiedzialnym dorosłym. — Aleks teatralnie kładzie dłoń na sercu, ald mówi całkiem poważnie. — I się wami, dzieci, zaopiekuję. Mam dwoje młodszego rodzeństwa, jeśli was to przekona.

Nie wątpię w odpowiedzialność Aleksa. Jest znacznie dojrzalszy, niż większość ludzi w jego wieku. I cieszę się, że to właśnie on jest chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki.

— Pogadam z Profesorkiem, dobra? — To tylko wymówka i pewnie wszyscy o tym wiedzą. Na szczęście nikt nie protestuje.

— Dobra, to resztę szczegółów obgadamy na grupie — postanawia Magda. — To my lecimy, bo zaraz się zaczyna film.

— Na co idziecie? — interesuje się Harrison.

— Namówiła mnie na jakąś komedię romantyczną. — Chłopak wzdycha i palcem dźga swoją dziewczynę w policzek. — A ja mam miękkie, włoskie serce.

— Jesteś Włochem?

— Tak, w połowie. — Udaje, że poprawia krawat. — Aleks Boruc-Moretti z tej strony, kłaniam się nisko.

Magda chichocze i wpatruje się w niego jak w obrazek.

— Mój Oluś — szepcze. — Tylko nie mówcie mu, że tak go nazywam.

Półwłoch śmieje się i szturcha ją łokciem w bok.

— Dobra, musimy iść. — Dziewczyna podnosi telefon i macha na pożegnanie, nim się rozłączy. — Cześć!

William wyłącza telefon i odkłada go na bok. Ja wycieram blachę ręcznikiem papierowym, a potem jednym szybkim ruchem wsuwam ją do nagrzanego piekarnika. Chłopak zerka na mnie z podziwem, lecz w jego oczach widzę coś jeszcze. Ten nerwowy błysk, który sugeruje mi, że gryzie się w język.

— O co chodzi? — pytam, siląc się na obojętny ton.

Chłopak odwraca wzrok. Bierze do ręki skorupkę jajka i zaczyna ją kruszyć.

— Mam ochotę o coś zapytać. — Przygryza dolną wargę. — Ale chyba nie powinienem.

Teraz i ja się waham. Skoro się powstrzymuje, to odpowiedź na jego pytanie na pewno nie jest łatwa i przyjemna. Jeśli dotyczy mojej przeszłości, to raczej nie ma szans, żebym odpowiedział.

Ale z drugiej strony, ze strachem zaczyna wygrywać we mnie zwykła ciekawość.

Przytakuję zachęcająco i czekam, aż to z siebie wydusi.

— W razie czego to po prostu nie odpowiadaj, dobrze? — Odkłada resztki skorupki. Krzywi się i zauważam, że na jego małym palcu zbiera się lśniąca kropla krwi. Odwraca od niej wzrok i wyciera ją w spodnie. — Zauważyłem, że nigdy... Dlaczego nigdy nie nazywasz swojego taty... — Bierze głęboki oddech. — Po prostu tatą?

Wzdycham. Nie do końca tego się spodziewałem, ale mogło być znacznie gorzej. To przecież nic takiego, mogę na to odpowiedź. Chcę spróbować.

— Jestem adoptowany — mruczę cicho. 

Opieram się tyłem o wyspę kuchenną i wciskam palce w blat. Po minie Williama domyślam się, że oczekuje czegoś więcej.

— To wiem, ale...

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz