Gdy wychodziłam i spojrzałam na niego poraz ostatni, spojrzał w moją stronę jakby czuł moją obecność. Cóż, po coś musieli go zamknąć w jednym pomieszczeniu z tamtymi, nie był raczej głupi. Pospiesznie opuściłam budynek. Chciałam być jak najdalej od niego.

***

Tydzień. Tak długo go nie widziałam ani o nim nie słyszałam. Przez kilka dni nie mogłam chodzić do pracy, bo nie dość, że spłonęła spora część towaru, to jeszcze trzeba było przeprowadzić remont.

Myślałam, że zamknęli tego wariata, a mimo to w dalszym ciągu miałam obawy. Nie mogłam spać i miałam koszmary. Brałam tabletki na mocny sen, ale nawet one nie pomagały. Tak samo było tamtej nocy.

Usiadłam na łóżku, byłam cała spocona i w łzach. Przetarłam oczy i... Zobaczyłam, że ktoś siedział na parapecie.

- Czyżby złe sny, słońce? - wstał i zaczął się do mnie zbliżać. Wcisnęłam się w sam róg łóżka, położony jak najdalej od niego. Wszedł na nie powoli. - Spokojnie, będziesz miała znacznie lepsze - wtedy wbił nóż w mój brzuch.

Obudziłam się, głośno krzycząc. Płakałam. Wstałam i poszłam do łazienki, gdzie umyłam twarz i napiłam się wody.

Wróciłam do pokoju i położyłam się, przykrywając szczelnie kołdrą. Zamknęłam oczy. Wtedy zaczęłam słyszeć ciche kroki. Przestałam oddychać, żeby lepiej nasłuchiwać. Nic, cisza.

- Wydawało ci się - szepnęłam, starając się uspokoić samą siebie.
Chciałam się odwrócić, rozejrzeć po pokoju i upewnić, że to tylko wyobraźnia płata mi figle. Nie potrafiłam. Po chwili poczułam jak ktoś podnosi kołdrę i kładzie się obok. Obejmuje mnie w tali i przytula. Czułam zapach papierosów i mocniej zacisnęłam powieki. Nie, to nie była prawda, to się nie działo.

- Śpij spokojnie, niczym się nie musisz martwić. Przynajmniej jeszcze nie teraz - natychmiast rozpoznałam ten głos i mnie zmroziło. Zaczęłam się cała trząść. - Spokojnie... Lepiej bądź grzeczna - starałam się nad tym panować, ale nie potrafiłam. Jeszcze godzinę leżałam w bezruchu, aż byłam zmęczona do tego stopnia, że odpłynęłam.

Kiedy rano się obudziłam, nie było go obok. Cóż, to pewnie był kolejny z tych wielu okropnych snów. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Jeden po drugim, były coraz gorsze i bardzej realne. Przeciągnęłam się na łóżku i wstałam.

Sięgnęłam po czarne rurki, szarą koszulkę i tego samego koloru bluzę. Zeszłam na dół do kuchni. To był jeden z dwóch domów moich rodziców, odziedziczyli go po swoich i był do mojej dyspozycji. Jednak mieszkanie samemu bywało uciążliwe. Nie byłam typem dziewczyny, która urządzała imprezy. Czułam się w nim samotnie. Wyjęłam z lodówki mleko i wlałam go do miski, w której były płatki czekoladowe. Usiadłam na blacie i zaczęłam wolno jeść. Jakoś tak nie miałam apetytu.

Postanowiłam wyjść na spacer, ponieważ za oknem widziałam piękną pogodę. Słońce i w miarę jak dla mnie ludzka temperatura.
Rozczesałam włosy, decydując, że zostawię je rozpuszczone.

Zanim jednak gdziekolwiek wyszłam, udałam się do łazienki. Z szafki wyjęłam strzykawkę, która wypełniona była insuliną. Podwinęłam bluzkę trochę do góry po czym sobie ją wstrzyknęłam.

Mając trzynaście lat, dowiedziałam się, że choruje na cukrzycę. Byłam załamana, bo doskonale wiedziałam z czym to się wiąże, ale po czasie się z tym pogodziłam. W końcu nie miałam innego wyboru.

Zadzwoniłam po przyjaciółkę, Emily. Trzeba korzystać, bo miało być już tylko deszczowo w najbliższym czasie.

Spotkałyśmy się w parku. Opowiedziałam jej o wszystkim, co mi się ostatnio przydarzyło. Bardzo to przeżywała, chyba nawet bardzej ode mnie. Taka właśnie była.

Are You Monster? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz