- Wesołych Świąt kochasie.- uśmiechnęłam się do zaniepokojonej pary i wyszłam z pokoju.
Michael
Słyszałam za drzwiami krzyki, które nie pozwalały mi ponownie zasnąć. Przetarłem twarz, podchodząc do dużego, włochatego misia, którego mam zamiar dać Lenie z okazji świąt. Przewiązałem go wokół szyi czerwoną wstążka, do której doczepiłem jeszcze życzenia. Chciałem ją trochę zaskoczyć, więc się namęczyłem i mam nadzieję, że stworzyłem życzenia po polsku. Planowałem pójść do dziewczyny po kolacji by nie nagrabić sobie u babuni wcześniejszym wyjściem. Ktoś nagle zapukał do drzwi i nim się do nich ruszyłem już zostały otworzone przez Luke'a. Blondyn wleciał jak szalony i dopadł moją szafę.
-Tak Luke, możesz wejść do mnie do pokoju. Ooo...Dziękuje Ci Tobie też życzę Wesołych Świąt.- powiedziałem sarkastycznie.
Hemmings wywrócił oczami i zabrał kocyk.
-Dzięki za pomoc z tym.- wskazał na zawiniątko, które trzymał.- Wesołych Świąt Michael.-powiedział, wymijając mnie.
Waldemar
Wstrętna, stara torba! Ja? Męską świnią? O nie.... Tak nie będzie, a zwłaszcza dzisiaj kiedy mam zamiar normalnie przeżyć święta.
-Tereska?- wszedłem do kuchni gdzie moja królowa wyciągała naczynia i sztućce.
-Tak Walduś?- odwróciła się do mnie, odrzucając na bok całą swoją pracę.
-Czy Ty uważasz, że jestem dla Ciebie nieodpowiedni?- zapytałem moją żonę, ponieważ takie "rozmowy" z jej pojebaną matką sprawiały, że miewałem niepewności co to tego czy ona jest ze mną szczęśliwa.
-Znowu kłóciłeś się z mamą?- uniosła brew.
-No tak.- uśmiechnąłem się do niej.
Zaśmiała się cicho i znów wróciła do układania naczyń.
-Waldek. Zrozum wreszcie, że moja mama mówi co chce i kiedy chce byle by tylko Cię sprowokować. Przez prawie dwadzieścia lat to ja z Tobą żyłam i wiem rzeczy, o których mamunia nie ma pojęcia, a poza tym jesteś moim mężem i to ja mam Cię akceptować, a nie moja matka.
-No niby tak..... Yyyy Tereska skarbie, ale tych pierogów nie gotuj za długo bo będą do dupy.- skrzywiłem się wyobrażając sobie strasznie miękkie pierogi przypominające bardziej nadzianego na widelec gluta.
-Wyjdź z kuchni.- powiedziała przez zęby.
Alicja
Chodziłam niespokojnie po pokoju Sary, zbierając po kolei moje rzeczy. Było jeszcze wcześnie rano, ale ja nie miałam bladego co ubrać, a jeszcze muszę pomóc przy wybieraniu stroju tej sierocie, z którą mam spędzić resztę życia i nakryć do stołu.
Wybiegłam z pomieszczenia, przebiegając do naszej sypialni. Ashton trzymał się blisko mnie jak tresowany piesek i zbierał za mną rzeczy, które upadły mi po drodze.
Dopadłam komodę z ubraniami rozpoczynając poszukiwania czegoś odpowiedniego, to musiało być coś świątecznego....
Ashton usiadł na małej kanapie przy ścianie uważnie, obserwując moje poczynania. Trochę mnie to krępowało, ponieważ miałam wrażenie, że on rentgena w oczach. Trwało to trochę i kosztowało mnie wiele nerwów, ale wreszcie wybrałam dla siebie czarny świąteczny sweter z białymi wzorami i czarną spódniczkę. Nad Ashton'em się już zlitowałam, dając mu zamiast spodni od garnituru jego ukochane czarne jeansy i białą koszulę.
-To...- delikatnie ułożyłam nasze rzeczy na nienaruszonej pościeli.-...są Twoje rzeczy i mam nadzieje, że przeżyją do końca tego dnia.- zmierzyłam go wzrokiem.
Part 22
Zacznij od początku