Uker zupełnie nie zwrócił uwagi na jej zażenowanie. Złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku drzwi w głębi.

– Chodź, mam jeszcze coś – mówił wyraźnie podekscytowany. – To nieduży dom, ale jest tu jeszcze jedna izba. Do tej pory mieszkałem sam i nie używałem jej, teraz trochę uprzątnąłem i odnowiłem, sama zobacz.

Wprowadził ją do drugiego pomieszczenia.

Cóż, nieduży dom z dwiema izbami i tak był większy od rodzinnej chaty Yave. Pokój, w którym się znalazła, był przestronniejszy niż kuchnia. Być może wydał się takim, ze względu na to, że było w nim znacznie mniej sprzętów. Tylna ściana glinianego, kuchennego pieca ogrzewała to pomieszczenie zimą, teraz ładnie pobielona wapnem. I w przeciwieństwie do kuchni, tu panował idealny porządek. Dwa malutkie okienka wpuszczały odrobinę światła. W kącie stały obok siebie dwie, malowane skrzynie okute żelazem na rogach, a pod szczytową ścianą, na wprost wejścia, szerokie łóżko. Nie było na nim pościeli, jedynie siennik wypełniony świeżym, tegorocznym sianem, obciągnięty czystym, lnianym płótnem. Na zamiecionej i wyszorowanej podłodze rzucono kilka zwierzęcych skór. Pod jednym z okien stało krzesło z wysokim oparciem i poręczami.

– W skrzyniach można trzymać ubrania i różne inne rzeczy. Kiedyś postaram się o jakąś szafę z półkami albo i sam zrobię. Na razie to musi nam starczyć – mówił, objaśniając. – Pościeli jeszcze nie mam – z zakłopotaniem przegarnął palcami włosy – ale popytam w osadzie i kupię.

– Nie musisz – wykrztusiła Yave. – Matka da nam pościel.

– A to dobrze... – Odetchnął z ulgą i zatrzymał spojrzenie na jej twarzy.

Nie odrywała szeroko otwartych, dałby głowę, że przestraszonych, oczu od... małżeńskiego łoża. Uśmiechnął się pod nosem.

– Wyglądasz, jakbyś się bała, że mógłbym w nim spać razem z tobą.

– Słucham? – Ocknęła się, przenosząc na niego wzrok.

– Ech, nic, nic... – westchnął. – Chodź, przymierzę to ubranie.

Wrócili więc do kuchni. Uker zebrał ze stołu kawałki drewna, które w przyszłości miały stać się kołyską i odłożył na ławę pod oknem. Potem, ramieniem, zgrabnie zgarnął z blatu wióry na podłogę, na co Yave uniosła tylko brwi i westchnęła cichutko.

– Nie przejmuj się – rozśmiał się, widząc jej minę – nim tu nastaniesz uprzątnę ten śmietnik.

Westchnęła ponownie.

– Ze sprzątaniem sobie radzę. Tylko z gotowaniem mam kłopoty.

– Od lat sam sobie gotuję. Poradzimy jakoś – pogładził dziewczynę po policzku – ty nauczysz mnie porządku, ja ciebie gotować. – Uśmiechnął się łagodnie. – Zobaczysz Yave, nie będzie ci ze mną źle...

Spuściła wzrok, czując napływające do oczu zdradliwe łzy. Nie chciała się rozpłakać i miała bolesną świadomość dobrych intencji stojącego obok mężczyzny. Sama tak niewiele mogła mu zaoferować i zrobiło się jej z tego powodu przykro.

Nie chciał doprowadzić jej do łez i cofnął dłoń. Zabrał koszyk z odzieżą.

– Przebiorę się, poczekaj chwilkę... – I znikł w drugiej izbie, a Yave została sama, zyskując chwilę na opanowanie rozżalenia.

Ubranie leżało prawie idealnie. Trzeba było jedynie odrobinę skrócić rękawy i gotowe. Uker wymógł na narzeczonej, by została na posiłku, obiecując później odprowadzić ją do domu. Kiedy on zajął się gotowaniem, ona znalazła miotłę i zabrała się za porządki.

Yave [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz