- Mam.

- To idziemy – zarządził, biorąc portfel i kluczyki do samochodu.

Ściskałam teczkę, cała się trzęsąc ze zdenerwowania. Tak po prostu miałam się zapisać na studia? Szaleństwo.

Całą drogę siedziałam, jak na szpilkach. Pojechaliśmy najpierw do New York Academy of Art. Kiedy rozmawiałam z sekretarką mój głos trząsł się niemiłosiernie. Czułam się co najmniej zażenowana, bo czym tu się stresować?

Potem pojechaliśmy do *New York Art College i *University of Art.

- Nie wierzę, że zaraz mam iść na studia – powiedziałam, gdy już byliśmy w aucie.

Moje emocje powoli opadły, a ręce przestały trząść.

- Powiedz chociaż, że się cieszysz – odparł Harry, spoglądając na mnie, gdy ruszaliśmy.

- Jasne, że tak! Jakby mogło być inaczej? – na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Ale zaraz coś sobie uświadomiłam. – Ale co z restauracją?

Brunet posłał mi znaczące spojrzenie.

- Och... W sumie to oczywiste.

- Chyba nie żałujesz? – zdziwił się.

- Jasne, że nie. Po prostu będę chyba trochę tęsknić za tym wszystkim.

- Kiedy chcesz złożyć wypowiedzenie? Możemy to załatwić od ręki.

- Może później? Chciałabym jeszcze iść do pracy.

- Jesteś pierwszą osobą, która nie musi pracować i mówi, że nie chce rezygnować. – Zaśmiał się.

- Cieszę się, że cię rozbawiałam. – Przewróciłam oczami, ale też się zaśmiałam.

- Wiesz, że cię to nie ominie?

- Zrobię to jutro – obiecałam.

- To co chcesz teraz robić?

- Nie wiem. Jedźmy gdziekolwiek – poleciłam, zsuwając się odrobinę w fotelu.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.

***

Nazajutrz musiałam się zerwać rano i na biega szykować do pracy. Wróciliśmy z Harrym naprawdę późno, a potem długo nie mogłam zasnąć, a teraz odczuwałam tego skutki. Styles miał takie szczęście, że nie musiał wstawać, więc kiedy ja wybiegałam z mieszkania, ten spał smacznie.

Po kilkunastu minutach dotarłam do Sunrise. Szybko przebrałam się w firmową koszulkę i zaczęłam pomagać przy przygotowywaniu sali do przyjęcia klientów.

Kiedy do otwarcia zostało kilka minut, siedziałam sobie za kasą i wdychałam zapach kawy. Cały personel już się zebrał. Było mi trochę przykro, że będę musiała ich opuścić. No ale w końcu nie można stać w miejscu. Trzeba iść dalej i się rozwijać, a skoro mam do tego okazję, to czemu miałabym nie skorzystać? Jednak ciągle źle się czułam ze świadomością, że Harry wydawał na mnie tyle pieniędzy.

- Hej, Larysa. Co ty taka smutna?

Obok pojawiła się Sky, na której twarzy jak zwykle gościł uśmiech.

- Smutna? Zdaje ci się. – Wzruszyłam ramionami, przywołując na twarz uśmiech.

- No, tak lepiej!

- Wiesz, pomyślałam, że może moglibyśmy się spotkać w większym gronie gdzieś na mieście czy coś – zaproponowałam. – Byłabym ja z Harrym, ty i Simon, mój brat z dziewczyną, pewnie Gemma.

- Twój brat ma dziewczynę?

- Czy to takie dziwne? – Zaśmiałam się.

- Nie, skąd. W końcu niezłe z niego ciacho. A co to za okazja?

- Bez okazji. Dawno się nie spotkaliśmy.

- Okej, no to się zdzwonimy. – Poklepała mnie po ramieniu i tanecznym krokiem podeszła do drzwi, by zmienić tabliczkę na „otwarte".

W końcu lokal powoli się zapełniał, a ja oddałam się wirowi pracy.

***

Od: Harry

Laryso, gdzie ty się podziewasz?

Od: Ja

Jestem w pracy.

Od: Harry

A czy przypadkiem nie miałaś zrezygnować?

Od: Ja

Właśnie to robię, więc nie przeszkadzaj. Zobaczymy się w domu xx

Kiedy moja zmiana dobiegła końca, udałam się do pokoju Megan.

- Hej, Lara. Stało się coś? – spytała ze swoim zwyczajowym uśmiechem, skupiając na mnie całą uwagę.

- Nie, nic takiego, tylko... - zawahałam się, zajmując miejsce na krześle przed biurkiem rudowłosej. – Chciałabym złożyć wypowiedzenie.

- Dlaczego?

- Bo widzisz, będę studiować, więc nie będę miała czasu na pracę – odparłam, wpatrując się w swoje palce.

- Zgaduję, że to pomysł pana Stylesa – odparła.

- Tak.

- No cóż, chyba nie mam nic do powiedzenia w tej sytuacji – westchnęła. – Przykro mi żegnać najsumienniejszą pracownicę. Poczekaj chwilę, przygotuję odpowiednie dokumenty.

Panna Hood wzięła z półki jeden z kolorowych segregatorów, a z niego wyciągnęła plik kartek. Podała mi je, a po przejrzeniu ich podpisałam w odpowiednich miejscach.

- Dzięki za współpracę.

- Było miło. Tu jest moja koszulka. – Położyłam bluzkę na biurku. – Do widzenia – pożegnałam się i wyszłam z pomieszczenia.

Poszłam do kuchni, gdzie teraz kłębił się cały personel.

- Cześć, kochani! – zawołałam, przekrzykując wrzawę. – Przyszłam się pożegnać – powiedziałam, gdy skupili na mnie uwagę.

- Znowu idziesz na urlop? – zdziwił się Tyler.

- Tak właściwie to odeszłam z pracy.

- Co?! – rozległ się chóralny okrzyk.

- Tego się nie spodziewałem! – rzekł Simon.

- Po pierwsze, serio, Larysa?! – oburzyła się Sky. – Po drugie, Jerry, szykuj się na wizytę u ortodonty.

- Ale ja tylko żartowałem...

- Ale Lara nie żartuje i ja tak samo. Czekam na te różowe gumeczki. – Posłała mu szeroki uśmiech.

- Ciągle tu jestem! – Zaśmiałam się.

- Och, faktycznie. Dlaczego odchodzisz? – znów skupiła na mnie swoją uwagę.

- Idę na studia – oznajmiłam z dumą.

- No, to jest coś! Brawa dla młodej! – wykrzyknął Mark, klaszcząc w dłonie, a w ślad za nim poszła reszta. – Grupowy uścisk!

Wokół mnie zebrała się cała obecna załoga i zamknęła mnie w uścisku, przez który powoli traciłam oddech.

Po jakże uroczym pożegnaniu wyszłam z mojego byłego miejsca pracy. Spojrzałam ostatni raz na szyld, nim odeszłam w stronę mieszkania.

XXXXX

*nazwy uczelni są wymyślone

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz