- Nie śpię. – mruknął chłopak.

Pokręcił głową, jakby odganiał resztki snu i otworzył drzwi samochodu. Do środka dostało się chłodne powietrze, więc naciągnęłam na siebie gruby, wełniany sweter i poszłam w jego ślady. Do tej pory nie sądziłam, że stanie na chodniku może być aż tak przyjemną rzeczą. Jednak po kilkunastu godzinach drogi potrafiłam to docenić. Zgniotłam w rękach butelkę po wodzie mineralnej i dokładnie zaczęłam przyglądać się budynkowi. Nie był przesadnie duży, jak spodziewałam się, że będzie, znając rodziców. Miał dwa piętra. Jego dolną część, mniej więcej do wysokości gdzie kończyły się fundamenty pokrywał szaro-beżowy kamień, wyżej zaś zbudowany był z ciosanych, drewnianych bel. Sprawiał wrażenie dosyć ponurego, jeśli dołożymy do tego czarne, duże okiennice, ale – o dziwo – podobał mi się bardziej, niż nasz penthouse w Kalifornii. Chyba potrzebowałam czegoś naturalnego, po mieszkaniu w dzielnicy przepychu.

- Co o tym myślisz ? – Tata staną obok mnie i objął mnie ramieniem. Poczułam na karku gryzący materiał jego swetra.

- Ładnie – Zaciągnęłam się głośno powietrzem – i świeżo.

Luca pokiwał z uznaniem głową, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi i poszedł rozmawiać z facetem z firmy zajmującej się naszą przeprowadzką.

Wyjęłam z samochodu skórzaną torbę i zarzuciłam ją sobie na ramię. To był chyba najwyższy czas, by zobaczyć dom od środka. Weszłam do środka, ostrożnie mijając dwóch mężczyzn, którzy wnosili szklany stół do jadalni. Matce musiało bardzo na nim zależeć, bo wyglądem wcale nie pasował do wnętrza, które było w całości drewniane, nie wyłączając schodów i szafek kuchennych.

Pokonałam w kilku susach schody i znalazłam się na wyższym piętrze. Było tutaj dużo zimniej niż na dole, a do tego zapach wahał się między wonią żywicy, a sosnowym odświeżaczem powietrza. Były tutaj tylko dwie sypialnie i łazienka, którą znając życie będę musiała dzielić z Georgem. Zajrzałam do pierwszej sypialni, położonej naprzeciwko schodów. Podłoga, ściany i sufit były tutaj – jak w całym domu – oczywiście drewniane. Oprócz tego w rogu stała duża, metalowa lampa, która na pewno swoją obecność zawdzięcza Irinie. Zaraz obok niej było wysokie łóżko z metalową ramą. We wnęce na biurko znajdowało się białe, plastikowe biurko, a na wprost łóżka swoje miejsce znalazła nowoczesna, biała komoda o prostych kształtach.

Nie wiem co bardziej ujęło mnie w tym pokoju. Fakt, że jest bliżej łazienki, czy brak jakiegokolwiek pomysłu, jeśli chodzi o  dobór mebli, ale postanowiłam, że to będzie moja sypialnia.

***

Do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo parzonej kawy i ciasta dyniowego, które mama zawsze piekła na Halloween. Nie grał on trochę z ostrą wonią żywicy, która nie dawała mi spokoju przez całą noc. Pewnie się do tego kiedyś przyzwyczaję, ale na razie to irytujące. Wstałam z łóżka i rozchyliłam jedną z grubych, brązowych zasłon, które broniły mnie przed promieniami słonecznymi. Z moich okien nie rozciągał się widok na nic ciekawego. Widziałam tylko kawałek naszego podwórka i gałęzie dębu, które przy najmniejszym podmuchu wiatru stukały w szybę.

Uchyliłam ją trochę, by wpuścić świeże powietrze. Zastygłam w bezruchu, gdy dostrzegłam, że ktoś mi się uważnie przygląda, siedząc na ogrodzeniu, oddzielającym nas od sąsiadów. Był to chłopak, ze zmierzwionymi włosami postawionymi lekko do góry. Miał na sobie brązowy, rozciągnięty sweter z wyraźnie za długimi rękawami i czarne spodnie, wytarte na kolanach. Bezczelnie się we mnie wpatrywał, myśląc chyba, że nie zdaje sobie z tego sprawy. Pospiesznie zamknęłam okno i z powrotem naciągnęłam zasłony. Dopiero teraz zauważyłam, że moje ręce trzęsą się mimo mojej woli. Hej, spokojnie Shane, nie jesteś przecież sama.

SpookyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz