Rozdział XVIII "Nie możesz odejsć."

Zacznij od początku
                                    

–Halo? - powiedziałem i czekałem aż ktoś w końcu się do mnie odezwie.

–Halo... - usłyszałem dziwny głos Hailey. O nie musiało się coś stać....

–Hailey co się dzieje? Czy ty płaczesz?

–Justin... Livia...

–Co Livia? Co z nią?

–Jest w szpitalu, Justin...

–Jak to w szpitalu?! Co się do cholery stało !? Podaj mi adres zaraz tam będę! - przysięgam, że moje ciśnienie krwi zaraz mnie rozjebie, to kurwa moja wina.

–Jest w Hollywood Medical Center 1754 na Wilmington Avenue, przyjedź szybko błagam.

–Dobrze, spokojnie już tam jadę, nie płacz, wszystko będzie dobrze, wyjdź po mnie na hol.
                          *      *      *

Wysiadłem sam przestraszony i wkurwiony do granic możliwości z auta, ponieważ nie miałem ochoty czekać aż mój szanowny szofer mi otworzy. Zabrałem ze sobą sześciu ochroniarzy bo wokół szpitala juz roiło się od paparazzich. Z daleka zauważyłem Hailey również z ochroniarzami. Jak najszybciej przebiegłem przez parkingi, nie zważając uwagi na no czy jakiś samochód mnie przejedzie, czy nie. Potrzebuję teraz zobaczyć Liv, nic więcej się dla mnie nie liczy, czy to tak dużo?

–Już jestem, spokojnie. - Podbiegłem do oszołomionej blondyny, objąłem ją ramieniem i wtuliłam ją we mnie. Baldwin również jest moją przyjaciółką. Nikt nie zna mnie tak dobrze jak ona. Jest dla mnie jak młodsza siostra.

–Justin, papsi nie mają tu wstępu, nie przejmuj się.

–Nie mamy teraz czasu na reporterów, zaprowadź mnie do niej, w ogóle co jej się stało?!

–Nie wiem co, nie chcą mi udzielić żadnych informacji bo nie jestem z rodziny, wiem tylko w jakiej sali leży, chodźmy tam.

Te 10 minut w ciągu których Hailey prowadziła mnie do Livii...
to było najdłuższe 10 minut.
Nie wiedziałem kompletnie nic, miałem wszystkiego dość.

–To tam! Z jej sali wychodzi lekarz.

–Doktorze! - zawołałem, a on odwrócił się w moją stronę.

–W czym mogę pomóc?

–Tutaj...- zatrzymałem się na chwilę, aby uspokoić swój oddech bo słabo ostatnio z moją kondycją i dalej kontynuowałem. - tu leży moja dziewczyna. Livia Llorens. Co z nią? Co jej się stało?

–Niestety nie jest pan z rodziny, nie mogę udzielić panu takich informacji.

–Doktorze, proszę. Ona ma tu tylko mnie to znaczy ... jej rodzice mieszkają w Polsce, nie wiem czy zostali powiadomieni, proszę mi powiedzieć co z nią.

–Powiedziałem nie. Mogę zostać za to ukarany.

–Dam panu pieniądze. Ile pan chce?

–Nie chcę żadnych pieniędzy.

–Ale doktorze ...

–Dobrze spokojnie. Pani Llorens została otruta, była to dość silna trucizna...

–co, ale...

–Już dobrze. Proszę mi nie przerywać i wysłuchać. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka, nie jesteśmy jeszcze w stanie rozpoznać czy substancja dostała się do jakiejś części układu pokarmowego. W razie czego podaliśmy jej leki odtruwające i na uspokojenie. Teraz śpi w gorączce, aby pozbyć się resztek
toksykantu. Jeśli zechcieliby państwo wejść do sali to proszę pojedynczo. Jeśli pacjentka się obudzi proszę mnie o tym zawiadomić. Jestem w swoim gabinecie na samym końcu tego korytarza po lewej stronie.

–Dziękuję. - odparłem, uścisnąłem dłoń lekarza i szybkim krokiem ruszyłem w stronę pokoju szpitalnego, w którym leżała Livia. - Zostań tutaj, proszę. - rzuciłem do Hailey z lekkim uśmiechem, wskazałem na krzesło i wszedłem do środka.

Gdy zobaczyłem moją małą dziewczynkę, leżącą na wielkim, białym łóżku coś w środku mnie ukuło. Gdybym szybciej o niej pomyślał nie doszłoby do tego wszystkiego. Jak w ogóle mogłem o niej zapomnieć? Byłem szokowały. Nie poznawałem jej. Zawsze przede mną stoi niezależna, pewna siebie kobieta a teraz? Teraz mam przed sobą małą, niewinną dziewczynkę. Trudno mi się o tym mówi.

Podeszłem do jej łóżka, podsunąłem stołek pod mój zgrabny tyłek i wpatrywałem się w jej twarz, jednocześnie całując po kolei każdą z kostek jej dłoni.

–Nie możesz odejść. - wyszeptałem i zacząłem swoją modlitwę.

__________________________
JUSTIN TAKI CZULYXD

DZIEKUJE ZA 3K WYŚWIETLEŃ !

Victoria's Secret Angel | j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz