Co się z nią stało? Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Doskonale zdawała sobie za to sprawę z tego, że powinna być tylko zimnokrwistym potworem, jakim była dotychczas. Oczywiście, że nadal nie była w stanie pojąć tych całych abstrakcyjnych uczuć i emocji, ale wiedziała jedno – działo się z nią coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Miała w sobie poczucie winy.

Tego również się po sobie nie spodziewała, ale szczerze pragnęła, żeby Ford był jej przyjacielem. Takim prawdziwym, jakiego nigdy nie miała, a jakich mieli śmiertelnicy. Słyszała wiele o ludziach w swoim życiu; już tysiące lat wcześniej czytała o tym, że człowiek posiadał uczucia. Uważała to wówczas za głupie i bezsensowne, ale tylko do czasu, aż zobaczyła to na własne oczy. Wtedy stało się to fascynujące. Śmiech, płacz, smutek, tęsknota. Nie rozumiała i nie znała tego wszystkiego, lecz ten fakt tylko sprawiał, że jeszcze bardziej ją to ciekawiło.

W towarzystwie przyjaciela nie potrafiła nawet wmawiać sobie, że to wszystko było jej choć trochę obojętne.

– Musimy się zbierać – przerwała w końcu ciszę, zmęczona własnymi rozmyślaniami.

– Dokąd?

– Dalej. Nie możemy już tutaj zostać. Nie jesteśmy tu bezpieczni...

– Dlaczego?

Westchnęła z rezygnacją, przypominając sobie jeszcze raz wyraźną groźbę w słowach z rozmowy sprzed kilku godzin.

– Nie zadawaj pytań, po prostu chodź.

***

– W zasadzie ciężko było mi to pojąć. Był strasznie przesądny, więc musiałem ukrywać przed nim wiele faktów. Cechowało go uprzedzenie do wszystkiego. Bał się tego, czego nie znał. Mnie z kolei to ciekawiło... – mówił Ford już od dobrych kilku godzin. Szedł za Bellą przez ciemną jaskinię, a żeby udawać, że wcale nie przerażały go porzucone kości, zaczął opowiadać jej swój życiorys.

Demonica kroczyła w skupieniu metr przed nim. W dłoni trzymała pochodnię, która rozświetlała im drogę. Zdawała się nie słuchać towarzysza, chociaż też nie wyrażała żadnej niechęci. Najwyraźniej nie przeszkadzał jej jego głos.

W pełnym skoncentrowaniu przyglądała się malowidłom na ścianach. Praktycznie na każdym odcinku płowego kamienia dostrzec można było powtarzający się symbol jednookiego trójkąta. Dookoła niego ogień, strzały, zakodowane rytuały. Znała je wszystkie. Mogła je wręcz wyrecytować. Przerażało ją to.

– Zrozumiałem jego sceptyczność, dopiero gdy przejrzałem plany Billa. Popadłem w paranoję. Nie chciałem już nikomu ufać, nie byłem w stanie... – Urwał, wpadając w chwilową zadumę. – Aż trafiłem tutaj.

– Nie byłeś w stanie zaufać ludziom, a zaufałeś demonowi, mimo że poprzedni cię wykorzystał jako marionetkę? Ciekawe – prychnęła z ironią, udając, że nie robiło to na niej żadnego wrażenia.

Lecz tak naprawdę, co było dziwne, zrobiło jej się miło na te słowa. Gdzieś na dnie jej kamiennego, skutego wiecznym łańcuchem serca jakby przez moment zapłonął przyjazny ogień. Przez pozornie nic nieznaczący ułamek sekundy.

– Bo ty... ty miałaś inne podejście. I byłaś taka... dobra. Nieważne, nie wiem, po co ci to mówię. – Speszył się. Podążył jej śladem, również zagłębiając się w obserwowaniu starożytnych malowideł. Przypominały trochę te, które pamiętał z wodogrzmociańskich jaskini. I wszędzie ten sam motyw...

Kobieta zaśmiała się nieznacznie.

– I jaka jeszcze? – zapytała żartobliwie, właściwie trochę złośliwie, nawet nie licząc na odpowiedź.

✔ Other Side || Gravity FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz