44. Gdy miłość pęka

Zacznij od początku
                                    

Co takiego się tu działo? Co pan Holmes planował, wymagając od wszystkich takiej powściągliwości?

-Pani Hudson, czy... - chciałam zapytać, lecz ona podniosła od razu palec do ust, kładąc go na wargach znacząco. Cóż. Ona wiedziała, kto był na górze.

~***~

Z dołu słychać było panią Hudson, która kogoś wita. Została uprzedzona, by wszelką ekscytację, przerażenie, zdumienie i inne uczucia ukryć głęboko i skutecznie, by nie spłoszyć Alicji. I tak też zrobiła.

-Zapraszam na górę. Pan Holmes jest w pokoju bawialnym, a doktor Watson został już przez nas powiadomiony. Wkrótce przyjedzie.

-O!- uśmiechnął się Sherlock Holmes i uniósł brwi. - oto idzie ta osoba.

Alicja zmarszczyła brwi i wlepiła wzrok w drzwi. Napięcie w niej rosło, choć przecież nie wiedziała, nie mogła wiedzieć, kto szedł właśnie po schodach na górę. Spojrzała kątem oka na detektywa - siedział w swoim fotelu, najspokojniej na świecie, popijając kawę z filiżanki. „Uspokój się!" krzyczał głos wewnątrz jej głowy; „bo zauważy, że się denerwujesz!". Zrobiło się jej gorąco, duszno, lecz nie ruszała się z miejsca, nie odrywając wzroku od drzwi. Prawie zapanowała nawet nad eksplozją paniki wewnątrz, a nawet rozluźniła spięte mięśnie, lecz gdy kroki dało się słyszeć tuż za drzwiami, zdała sobie sprawę, że była tam więcej, niż jedna osoba.

-Panie Holmes - usłyszała nagle i aż podskoczyła; nie zauważyła ani nie usłyszała nawet, jak pani Hudson otworzyła drzwi. - oto pana goście.

Alicja zacisnęła pięści. Jacy goście?

Panią Hudson minął dobrze jej znany, aż za dobrze, inspektor Lestrade. Przeraził ją jego widok, lecz natychmiast o nim zapomniała, gdy zobaczyła, że zaraz za nim do pokoju bawialnego weszła Lilly, wsparta na ramieniu Jacoba. Ubrana w starą, zakurzoną, najprostszą niebieską bawełnianą sukienkę, skulona, z bliznami, siniakami i zadrapaniami na odsłoniętych przedramionach, szyi, dłoniach, policzkach, z obandażowaną głową i stopami, wciśniętymi w lekkie, rozciągnięte skórzane buty... z podkrążonymi oczami, tłustymi, brudnymi włosami i spojrzeniem pełnym kompletnej dezorientacji, która szybko przerodziła się w dziką wściekłość. Alicja wstała natychmiast z miejsca, spoglądając na detektywa i żądając wyjaśnień.

~***~

Inspektor Lestrade wszedł do pokoju pierwszy; ja, jedną ręką trzymając się Jacoba, zaraz za nim. Nie myślałam nawet o swojej sypialni, tak bardzo intrygowało mnie to, co chciał nam przekazać detektyw; gdy jednak weszłam do salonu, byłam przekonana, że był to żart, a nie żadna ważna wiadomość. Na sofie naprzeciw pana Holmesa siedziała Alicja, która, biała jak kartka papieru, wbiła we mnie przerażony wzrok i zerwała się z miejsca.

Otworzyłam szeroko oczy, zapominając natychmiast i całkowicie o palącym bólu w stopach, oskrzelach. Puściłam się ramion Jacoba; najpierw zachwiałam się niestabilnie, lecz odmówiłam jego natychmiastowej asekuracji. Próbowałam coś powiedzieć, lecz brakło mi słów.

-Alicjo - odezwała się Evie zdumionym głosem i wyminęła mnie. - skąd się tu wzięłaś...?

-Mili państwo - odezwał się Sherlock Holmes spokojnym, zrównoważonym głosem, uśmiechając się w swoim stylu; wstał z miejsca i stanął tuż obok Alicji. - mam nieodparte wrażenie, że już się znacie?

-Co ona tu robi? - wykrztusiłam z siebie z największym obrzydzeniem; ironia w głosie detektywa absolutnie mnie nie bawiła. Moi towarzysze spojrzeli zaś na mnie niezrozumiale.

[ACS] Podziemie ulicy PiekarskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz