-Czego mam nie zaczynać?

-Nie wiem. Cokolwiek masz na myśli to zły pomysł.

-Jak się teraz czujesz? - zapytał po chwili zastanowienia

-Po herbacie lepiej. - uśmiechnęłam się

-Mam pomysł. - powiedział i wziął mnie na ręce

-Co ty kombinujesz? - zapytałam zaskoczona

-Zobaczysz, jestem pewny że będzie Ci się podobać. - na jego słowa uwinęłam swoje ręce wokół jego szyi i wyszliśmy z sali.

Wędrowaliśmy korytarzami ukrywając się przed personelem. Dotarliśmy do drzwi przeciwpożarowych i Loki zaniósł mnie na samą górę. Otworzył drzwi i znaleźliśmy się na dachu szpitala, na którym znajdował się mały ogród. Loki posadził mnie na ławce i usiadł obok mnie.

-Po co tu przyszliśmy? - zapytałam rozglądając się dookoła.

-Żeby odpocząć. Nie wkurza cię ta szpitalna atmosfera?

-Wkurza, ale nie mogę sama wychodzić z łóżka, więc nie mam wyboru.

-Teraz nie jesteś sama. - uśmiechnął się

-Wiem. - powiedziałam i oparłam głowę o jego ramię. Ojciec chyba znowu wyszedł by z siebie gdyby nas zobaczył.

-Hannah...

-Tak?

-Czy wtedy, wiesz, tego poranka, kiedy my... - zaczął niepewnie

-To co? - zapytałam zniecierpliwiona nie wiedząc do czego zmierzał, jak powie że to był przypadek to go chyba zrzucę z dachu.

-Nie chciałem się narzucać, jeżeli to problem

-To nie jest problemem - przerwałam mu - Nie wycofuj się z tego.

-Nie zamierzam - spojrzał na mnie znowu tak ciepło, jak wtedy rano

-Loki? Mam dość nietypowe pytanie...

-Jakie?

-Czy ten kamień może wpłynąć na sny?

-Zależy w jakim sensie. - odpowiedział.

-Na przykład tak, że przyśnił mu się ktoś i chciał żebym coś zrobiła. - powiedziałam bojąc się jego reakcji

-A co ci się śniło? - wzdrygnął się lekko

-Nic takiego. - skłamałam, co chyba tym razem nie przejdzie.

-Chcesz okłamać Kłamcę? - spojrzał na mnie spod byka - w takiej sytuacji muszę wiedzieć i to nie jest prośba. - spojrzałam mu w oczy, nie żartował

-Dobrze... Śniła mi się kobieta, nie znam jej, powiedziała żebym dopilnowała żebyś się nie zmienił...

Loki analizował każde moje słowo z wyjątkową powagą. Nic nie powiedział, zamyślił się na chwilę.

-Domyślasz się kim mogła być? - zapytał po chwili.

-Nie, nadal nie wiem, chociaż przedstawiła mi się.

-Jak? - dopytać zaniepokojony

-Powiedziała, że ma na imię Sygin.

W tym momencie promienna do tej pory twarz Lokiego momentalnie zmieniła swoje rysy. Dusił w sobie coś czego nie potrafiłam dostrzec. Wydawał się być bez uczuć. Spojrzał tylko na mnie wstał i zaciągnął bez słowa z powrotem do sali.

-Coś nie tak? - zapytałam zdenerwowana.

-Mówiła coś jeszcze? - zapytał ozięble.

-Że mam sprawić żebyś był szczęśliwy. - powiedziałam i zobaczyłam ulgę w jego oczach.

Odetchnął głęboko i przytulił do siebie.

-Czyli wybaczyła... - powiedział sam do siebie

-Kto wybaczył? - zapytałam patrząc na niego pytającym wzrokiem

-Sygin... - westchnął

-Co miała wybaczyć? - Loki posmutniał słysząc moje pytanie. Spojrzał mi w oczy, kiedy jego zaczynały szklić się od łez

-Ona już nie żyje, i to przeze mnie...

-Jak to? - zdziwiłam się

-Nie uratowałem jej na czas...-po jego bladym policzku spłynęła łza - Myślałem że będzie to miała za złe. Kilka lat od tego wydarzenia, nie potrafiłem się pozbierać. I wtedy spotkałem ciebie. Przysięgałem wtedy, że nigdy nie pozwolę żeby ktoś niewinny zginął z mojej winy, co już wielokrotnie złamałem. Dlatego chroniłem ciebie.

-Nie wiedziałam... - przytuliłam się do niego z całej siły. - Ona na pewno wiele dla ciebie znaczyła skoro tak się tym przejąłeś. - poczułam jak na moje ostanie zdanie, spiął się nerwowo i wyrwał z uścisku

-Muszę iść. - powiedział szybko i zniknął za drzwiami zostawiając mnie samą.

W oddali korytarza dostrzegłam Steve'a, który zmierzał do mnie. Uśmiechnęłam się lekko, ale wtedy poczułam okropny ucisk głowy i musiałam oprzeć się o ścianę. Ból nie ustawał, a przed moimi oczami zagościły mroczki. Kiedy mi przeszło, otworzyłam oczy i zobaczyłam Rogersa, kiedy patrzył na mnie przerażony i trzymał mnie po ramię

-Hannah w porządku? - zapytał

-Tak... W głowie mi się zakręciło, za szybko wstałam.

Steven pomógł mu wrócić do łóżka i został aż do wieczora. Wieczora w który miał przyjść Tony. Ale nie przyszedł...

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz