Od: Nieznany
Nie bój się, nie zapomniałem o tobie.
To było tylko ostrzeżenie.
Rzuciłam bezradnie telefon z powrotem na biurko i jęknęłam głośno.
- Kurwa mać! - wrzasnęłam na całe gardło.
Myślałam, że ten ktoś, dał sobie spokój. W końcu nie pisał do mnie przez około trzy tygodnie. Teraz, gdy naprawdę życie mi się wali, on sobie o mnie przypomniał? I co w ogóle miał na myśli pisząc, że to było tylko ostrzeżenie?
W sumie, to powinnam się teraz bać. Ale teraz jest mi wszystko jedno. Nie ma Jake'a, nie ma mnie. Obiecywał, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Więc gdzie teraz jest..?
Ociężałymi ruchami, wróciłam na łóżko. Odpaliłam laptopa i weszłam w wyszukiwarkę. Oczywiście, zamiast wybrać jakąś komedię na poprawę humoru, wybrałam film, który dobije mnie jeszcze bardziej. Naprawdę, czasami nie rozumiem sama siebie.
Na ekranie, pojawiły się napisy, a ja cicho westchnęłam. Mimo, że oglądam ten film po raz tysięczny, jestem pewna, że będę płakać.
- Nadal uważasz, że to film dla kobiet? – zapytałam, gdy skończyliśmy oglądać.
- Tak. – odpowiedział. – On tak jakby przypomina nas. – mruknął z uśmiechem.
- Co? Jak to? – zapytałam zdezorientowana i położyłam się na brzuchu. Głowę podtrzymywałam na rękach.
- No patrz. – Powiedział i położył się tak samo jak ja. Oboje wpatrywaliśmy się w okno. – Ja jeżdżę na motorze, te wszystkie wyścigi. Też mam popierdolonego przyjaciela. A co najważniejsze, też nienawidziliśmy się jak Step i Babi. – wytłumaczył.
- Z jedną różnicą. – szepnęłam.
- Jaką?
- Między nami, nigdy nie będzie miłości. – odpowiedziałam i spojrzałam na chłopaka.
Szybko potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się wspomnienia. Uśmiechnęłam się smutno sama do siebie, a z moich oczu, automatycznie popłynęło kilka łez. Szybko starłam je rękawem bluzy i wróciłam do oglądania.
Mario Cassas, bez dwóch zdań, należy do najprzystojniejszych aktorów. Oczywiście, nie jest tak przystojny jak mój aktor - Jake. Nie dość, że przystojny, to ma talent aktorski. Swoją rolę w moim życiu, odegrał idealnie.
Oczywiście, miałam rację. Jak zawsze wylałam hektolitry łez, na końcu filmu. Naprawdę, nie rozumiem, zachowania głównej bohaterki. Chłopak właśnie stracił właśnie najlepszego przyjaciela, a ona mówi mu jeszcze, że to przez niego?
Zamknęłam laptopa z hukiem i odetchnęłam głośno. Zrzuciłam z łóżka puste opakowania po jedzeniu i wyciągnęłam z szafki, pamiętnik mamy. W ciągu ostatnich dni, przeczytałam jakieś pięć wpisów. I zauważyłam, że naprawdę nie było u niej poprawy. Każdy dzień, przynosił jej taki sam ból, co poprzedni.
" To już prawie miesiąc. Miesiąc nie ma go przy mnie. A ze mną, wcale nie jest lepiej. Może i na zewnątrz wyglądam trochę lepiej, bo zaczęłam więcej jeść i postanowiłam chociaż trochę ogarnąć swój wygląd. Nie płacze już tyle. Ale to tylko maska. Maska, którą muszę przybierać każdego kolejnego dnia. Muszę stwarzać pozory, że ze mną coraz lepiej. Ale gdy tylko zostaję sama, gdy nadchodzi noc, mogę zdjąć tą maskę. Nie muszę udawać. Daje upust, wszystkim emocjom. Płaczę cicho w poduszkę, żeby tylko mama nie usłyszała moich szlochów. Na zewnątrz pełna życia, energiczna dziewczyna. Ciągle uśmiechnięta. A wewnątrz? Wewnątrz łamię się po prostu życie."
- Nawet nie wiesz, jak dobrze cię teraz rozumiem, mamuś. - szepnęłam i odchyliłam głowę do tyłu. Uśmiechnęłam się smutno, na widok mojego małego nieba.
Tylko między mną, a mamą jest pewna, zasadnicza różnica. Ja nie muszę udawać. Ja nie muszę przybierać tej maski, co ona. Ja w każdym momencie, mogę dać upust emocją, które kłębią się w zakamarkach mojej duszy. Przecież i tak, nikt mnie nie usłyszy. Ciągle i tak sama jestem w domu. A przy Vanessie, czy Zacku, a nawet Luke'u, nie muszę udawać.
Do: Van
Wpadniesz do mnie?
Na odpowiedź, nie musiałam długo czekać, bo to, przecież Vanessa. Ona korzysta z telefonu 24/7.
Od: Van
Jasne, tylko wpadnę jeszcze po chińszczyznę do restauracji, bo od rana nic nie jadłam :D
Zaśmiałam się cicho, a w tym samym momencie, usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Zmarszczyłam brwi, bo przecież Ashton miał być wieczorem. Włamywacz!?
Jane, jesteś kompletną idiotką.
Odezwał się głos w mojej głowię. Teraz jeszcze ty mnie będziesz męczył!?
Drzwi do mojego pokoju, otworzyły się, a w progu stanął mój brat. Odetchnęłam z lekką ulgą i przyjrzałam mu się badawczo.
- Uznałem, że to najwyższy czas, żeby porozmawiać. - zaczął. - Widziałem, w jakim byłaś stanie wcześniej, ale nie mogę tego dłużej odwlekać.
- Możesz wyrażać się jaśniej? - burknęłam.
- Dobrze. Tylko się nie denerwuj. - powiedział spokojnym tonem. - Nie chcę, żebyś spotykała się z tym chłopakiem.
- Co kurwa!? - wrzasnęłam, za co skarcił mnie wzrokiem. Gdybyś tylko wiedział braciszku..
- Nie drzyj się, Caitlin siedzi na dole.
- Nie interesuję mnie to.
- Więc, mam nadzieję, że mnie zrozumiałaś. Nie masz spotykać się z tym chłopakiem. - zażądał, a ja prychnęłam po nosem.
- Niby dlaczego? - bąknęłam. Do moich oczu , napłynęły łzy, przez co szybko zacisnęłam dłonie w pięści i przygryzłam drżącą wargę.
- Bo to zwykły bandzior. - mruknął i odwrócił się do drzwi.
- Gówno o nim wiesz! - wrzasnęłam. - Jak możesz się tak o nim wyrażać, skoro go nawet nie znasz?!
- Wiem, co mówią ludzie Jane. - warknął i gwałtownie odwrócił się w moją stronę.
- Czy to nie ty, zawsze wpajałeś mi, żebym nie wierzyła w to, co mówią ludzie!? - krzyknęłam. Nagle poczułam przeszywający ból w żebrach. Jęknęłam głośno i złapałam się za bolące miejsce.
- Boże! Co ci jest!? - zapytał zmartwiony brat.
- Nie udawaj, że cię to interesuję. Wynoś się stąd.
- Ale..
- Powiedziałam, wynoś się stąd! - po raz kolejny wrzasnęłam. Chłopak, pokręcił tylko głową zrezygnowany i podszedł do drzwi. Posłał mi smutne spojrzenie i zniknął za progiem.
Wybuchłam cichym płaczem. Braciszku.. Twoje życzenie, już dawno się spełniło. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, na co głośno jęknęłam. Po chwili, poczułam jak materac obok mnie ugina się. Spojrzałam na Cait smutnym wzrokiem i schowałam twarz w poduszkach.