- Noah, kochanie...- zaczął tak cicho, że sam nie wiedział czy mówi. - Kocham cię. Bardzo cię kocham, aniołku. - dodał już znacznie głośniej, a kolejne gorące łzy moczyły białą pościel. - Proszę cię, nie rób mi tak więcej. Wczoraj kiedy ten idiota... ja czułem, że umieram. Gdyby to była prawda... - blondyn tylko patrzył na niego szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi wargami, bo wydawało mu się, że to tylko jakiś sen, albo halucynacje, aż sam nie zaczął płakać. Luke Parker właśnie powiedział, że go kocha. Luke go kochał. Nie miał żadnej dziewczyny i go kochał. Kochał całego, ze wszystkimi wadami.

- Ja... przepraszam. - zwiesił wzrok, uświadamiając sobie co właśnie zrobił. - Już nic nie powiem. Proszę cię, tylko nie płacz. Więcej mnie nie zobaczysz, zniknę z twojego życia, tylko nie płacz. - błagał tak samo, jak zeszłej nocy, kiedy modlił się, żeby jego aniołek przeżył. Już wstał, żeby opuścić salę i zrobić tak, jak obiecał, kiedy coś delikatnie owinęło się wokół jego palców. Błyskawicznie odwrócił głowę, czując że serce zaraz połamie mu żebra i uderzy o ścianę.

- Nie znikaj. - szepnął zachrypniętym głosem. - Proszę. - dodał nie dostrzegając żadnej reakcji, lecz po chwili dostrzegł ogromny uśmiech rozciągający się na kochanej twarzy. Nie czekając ani chwili dłużej pochylił się nad niebieskookim i przywarł do jego malinowych ust. Noah lekko zadrżał, ale po chwili euforia całkowicie zawładnęła jego umysłem i oddał się słodkiemu pocałunkowi. Luke wplótł ręce w jego włosy, czując jak zalewa go nieznane dotąd ciepło. W tym momencie był w stanie wyrwać sobie serce i oddać je chłopakowi, którego całował, jakby jutro miało nigdy nie nadjeść. Jak gdyby czas i przestrzeń i wszelki ból nagle zniknęły. W tej sali napełnionej światłem poranka i zapachem szpitala byli tylko oni. Jedynie Luke i Noah, Noah i Luke. Nie istniało nic i nikt, kogo by potrzebowali, oprócz siebie nawzajem. Wpatrując się w swoje oczy, z wargami nieco oddalonymi od siebie czuli dokładnie to samo.

- Kocham cię. - szepnął Luke, uśmiechając się tak szeroko, że aż bolało, a oczy szkliły mu się od łez. - Nawet nie wiesz jak bardzo.

- Czy to kolejny sen?

- Jeśli tak jest, nigdy nie chcę się budzić. - wtedy był już pewny, że to nie żaden sen, ale najprawdziwsza rzeczywistość, choć to nie mieściło mu się w głowie. W kilka sekund spełniły się jego marzenia. Tak po prostu.

- Powiesz mi... dlaczego? - zapytał Luke, już ze znacznie poważniejszą miną, kiedy zajął miejsce na metalowym krzesełku, stojącym obok łóżka.

- Ja... - zaciął się. - Miałem już dość. Dość cierpienia i świadomości, że mnie nienawidzisz... że już nigdy nie wrócisz... że nigdy na mnie nie spojrzysz, bo nie jestem tego wart... że jestem gruby i brzydki... że nigdy nie będę...

- Csiii...- uciszył go Luke, bo już nie mógł słuchać tych wszystkich bredni. - Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo będę to powtarzał do czasu, aż zrozumiesz. Jesteś najpiękniejszą, najcudowniejszą istotą na tej cholernej planecie, nawet nie wiem, czy jesteś człowiekiem... jesteś moim kochanym aniołkiem i kocham cię najbardziej na świecie. Nigdy nie myśl, że jest inaczej. - Noah jeszcze nigdy całym swoim życiu nie usłyszał od nikogo czegoś takiego i chociaż nie wierzył w ani połowę tych słów, był tak szczęśliwy, że Luke powiedział mu to, że nie dało się tego opisać słowami. - Ale obiecaj mi jedno - nie rób tego nigdy więcej, a jeśli nie to zabij mnie od razu.

- N-nie. Nie zrobię. - wydusił, ściskając lekko jego palec.

- Nie rób tak, bo znowu zaczniesz krwawić. - szepnął pochylając się, żeby złożyć delikatny pocałunek na kościstej dłoni, a potem uśmiechnąć się promiennie.

- Panie...- zaczął lekarz, który właśnie wszedł do sali.

- Parker. - odparł Luke, odwracając się w jego stronę.

Leave me aloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz