1

2.2K 90 18
                                    

Po dłuższym biegu Ben wpadł do wody. Oboje byli strasznie zmęczeni, cała adrenalina nagle z nich uleciała. Pomogła swojemu nowemu koledze podnieść się z wody kiedy usłyszeli wołanie:

- A temu co się do cholery stało!? - Richie Tozier razem z resztą frajerów stali przy wejściu do kanałów Derry niczym ich zbawienie.

Bill zapakował rannego na swoje siodełko, a Richie postanowił udostępnić Isabell swoje siedzonko, samemu stojąc gdyż nie posiadał tylnego udoskonalenia.

Dojechali do jednej z uliczek blisko apteki po drodze słuchając narzekania Eddie'go. Wysłuchali uroczej historii o znajomym jego grubej matki, któremu amputowano wszystkie kończyny przez AIDS ponieważ więcej się nie dało.

- R-richie zostań t-t-tutaj - zadecydował Bill.

- Sam!? - oburzył się okularnik.

- Masz Ben'a - wzruszyła ramionami dziewczyna po czym pobiegła za resztą znajomych.

Na miejscu Eddie rzucił się na leki, niczym głodny lew na mięso. Oczywiście był załamany kiedy skruszony Stanley powiadomił go, że ich budżet wynosi dwa dolary i siedemdziesiąt pięć centów. W momencie, kiedy spadł platerek do działu z lekami przyszła Beverly Marsh. Uris na jej widok lekko się skrzywił.

- Po co wam to wszystko? - rudowłosa zmarszczyła brwi.

- Nie twój interes - oznajmił wyniośle lokowany.

- Pewien dzieciak zaraz nam się wykrawi w uliczce - wygadał w tym samym czasie Eddie. Isabell mentalnie uderzyła go w głowę.

Beverly po usłyszeniu o ich niskim budżecie postanowiła im pomóc. Plan polegał na odwróceniu uwagii sprzedawcy podczas gdy chłopcy uciekną z lekarstwami. Beverly zajęła się rozmową ze starszym panem, a kiedy 'przypadkiem' zwaliła malutką półeczkę z lady, frajerzy dostali sygnał od niebieskookiej, że mogą uciekać. Ona sama zabrała dwie paczki gumy balonowej, które nie spadły na podłogę.

Bill czekał na nie przed wejściem do uliczki. Zatracił się w urodzie rudowłosej. Nastolatka obok niej pokręciła głową i poszła w stronę rannego. Czuła się winna za to wszystko, mogła szybciej powstrzymać swojego brata. Na miejscu rozemiocjonowany Richie kazał Eddie'mu wyssać ranę. Było to dość zabawne więc dziewczyna dołączyła się do jego zabawy próbując zagłuszyć wyrzuty sumienia.

Razem z Beverly dostały zaproszenia od Bill'a na jutro na wyjście z nimi nad wodę. Brzmiało dobrze, więc od razu się zgodziły.

- Po co ją zaprosiłeś? Wiesz co robiła? - Eddie krytycznie spojrzał na swojego przyjaciela. Isabell stwierdziła, że ona również zostanie tak obsmarowana kiedy już pójdzie.

- Chyba raczej komu - sarknął Tozier - Podobno lista jest dłuższa od mojego wacka - tutaj załapał się za krocze, a zdegustowana Bowers odwróciła wzrok.

- To nie mówi nam za wiele - odpowiedział mu Stan, a dziewczyna parsknęła śmiechem. Ciekawe jak wiele takich sytuacji było codziennie. Kiedy stali obok śmietników była pewna, że ciemnowłosy mówił coś o masturbacji.

Zirytowany brakiem śmiechu na jego żart, Richie przewrócił oczami. Zaraz po tym uniósł mężnie rękę i krzyknął:

- A teraz moi kambraci poskładamy jego mościa do kupy. No dalej doktorze K. bierz się do roboty!

- Nie mów do mnie jak do jebnego brytola - warknął Eddie.

- Ssij ranę! - wykrzyknęła Isabell ku rozbawieniu okularnika.

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz