Wyraża też szczerą nadzieję, że znajdziemy go żywego.

- A co Jacen sądził o tej akcji? - pyta nagle Finn.

- Nie był zachwycony - przyznaje Poe. - Obiecał zaczekać na nas na Hoth razem z Deosem. Spróbują skontaktować się z resztą Ruchu Oporu.

We wszystkich nas zaczyna buzować adrenalina. Czuję to w Mocy. O dziwo, najbardziej denerwujemy się ja i Hux.

Kiedy w końcu wkraczamy do bazy, rozbiegamy się w dwie różne strony. Hux prowadzi mnie biegiem po dosyć już znajomych korytarzach, na których jest teraz jednak nieporównywalnie więcej szturmowców. Po trzydziestym załatwionym z rzędu, zaczynam się niepokoić.

- A co jeśli on już nie żyje? - mówię do Huxa, ciągle w biegu. Słysząc pytanie, przystaje na moment.

- Nie ma takiej możliwości - odpowiada kategorycznie. - Serum, którego użyli, wywołuje coś podobnego do śmierci klinicznej. Czyli Ren ciągle żyje, chociaż teraz Urlich może go w każdej chwili zabić.

To z kolei oznacza, że mamy coraz mniej czasu. Znowu zrywamy się do sprintu, Hux wyciąga swój blaster z kabury. Strzela do szturmowców pilnujących wejścia do celi Kylo, i wtedy siada zasilanie w całej bazie.

- Wykonali swoje zadanie - mruczy Hux. - Musimy się streszczać.

- Jasne. - wpadamy do celi, a mnie z miejsca uderz to, że tym razem Ben nie jest sam. Razem z nim jest co najmniej dwudziestka więźniów, martwych i żywych, starych i młodych. Hux i ja wchodzimy w głąb pomieszczenia, szukając czarnowłosego...

Siedzi pod ścianą. Przypadam do niego w kilku susach. Siedzi to za dużo powiedziane - niemal leży, oddychając płytko i krótko. Otwiera szeroko ciemne oczy na mój widok.

- Rey - chrypi. - Dlaczego tu przyszłaś?

- Uratuję cię - szepczę, oglądając jego wszystkie rany. Wyglądają okropnie, co najmniej kilka jest śmiertelnych. Wszystko się we mnie skręca. - Będzie dobrze. Zobaczysz. Wyjdziesz z tego, Hux mówi, że to nie może ciebie zabić...

Powstrzymuje mnie, kiedy chcę odpiąć jego kajdany. Czuję ciepły oddech na karku. Nie zdołam go ocalić, choćbym nie wiem jak mocno się starała.

- Uciekaj stąd. - prosi, łapiąc moje dłonie w swoje. Znowu odczuwam to, co on: strach, ból, szczęście i rezygnację. Wie, że umrze, ale cieszy się, że będę przy nim do końca. 

Czuję łzy w ustach i na policzkach. Obok mnie klęka Hux, Ben odwraca się lekko w jego stronę. Słabnie z każdą chwilą, a jego życie przecieka mi między palcami, bo nic nie mogę zrobić, żeby go uratować.

- Przecież cię zabiłem... - tego już prawie nie słychać. Zapada się w sobie, robiąc głęboki wydech. 

- Mam w nosie, że nie chcesz ratunku. - łkam, rozpinając jego kajdany. Bezwładne dłonie opadają na ziemię. - Nie wolno ci odejść. Walcz z tym, słyszysz? Walcz!

Hux mamrocze coś, czego nie słyszę. Uszy mam jak zapchane watą, jakbym wpadła pod wodę. Nie mógł umrzeć, jeszcze nie teraz. Nie w celi pełnej ludzi, gdzie nikt nawet nie odnotuje jego śmierci.

- Nie zostawiaj mnie samej... - wtulam się w niego tak mocno jak potrafię, tak jakbym tym gestem mogła zatrzymać go przy sobie. Jeszcze żyje. Słyszę lekki, świszczący oddech, czuję powolny, i ciągle zwalniający rytm serca. Czuję jego krew na policzku. Spóźniłam się...

Nagle czuję jego rękę na głowie. To wywołuje kolejną falę łez. Hux odsuwa się, kątem oka widzę, jak bierze głęboki oddech. Moc wokół niego jest przesycona żądzą zemsty i bólem.

Dwa ruchy, tylko tyle jest w stanie wykonać Ben. Dwa razy głaszcze mnie po głowie zakrwawioną i obtartą ręką.

- Czekają na mnie - mówi nagle, bardzo cicho. - Han, Leia, Luke. Oni wszyscy na mnie czekają, kochanie. 

Wstrząsa mną szloch. Hux krzyczy coś, że nie mamy czasu. Nie mogę zostawić Bena samego. Po prostu nie mogę.

- Chodź już. On nie żyje. - ponagla generał.

- Nie. On ciągle...

Hux ma rację. Ma cholerną, całkowitą rację, choć wolałabym, żeby jej nie miał. 

Kylo Ren nie żyje. Przybyliśmy za późno.








Oto ostatni rozdział tego fanfiku.

Na pocieszenie dodam, że postaram się jeszcze dodać epilog, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Niech Moc będzie z Wami!

dajsnkzebbe


I Need To Forget - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz