Rozdział 6 - historia Souichiego

Zacznij od początku
                                    

 Gdy usiadła na krześle przed nim, kontynuował szukanie jej nazwiska na liście.

- Nie wpisałaś się.

- Wiem. Myślałam, że nie będę mogła wziąć udziału w tej rozmowie. Jednak moje plany się zmieniły i naprawdę chciałabym być tu asystentką - powiedział Mai stanowczym, ale spokojnym tonem. Złożyła dłonie na kolanach, wciąż uśmiechając się pomimo szorstkich odpowiedzi Souichiego.

 Tatsumi uniósł brew i z westchnięciem oparł się o krzesło.

- Cóż, nie będzie łatwo. Trudno mnie zadowolić, czy ze mną współpracować. Jednak tak długo, jak nie będziesz głupia, powinno być dobrze.

 Przy każdej rozmowie mówił te same zdania. Wierzył, że w ten sposób odsieje słabe, wrażliwe jednostki. Tetsuhiro chociaż był tak wrażliwy, że było to męczące, był inny. Był inny we wszystkim.

 Mai pokiwała głową. Ordynarne słowa zdawały się nie ruszyć jej w najmniejszym stopniu.

- Cóż, nie jestem głupia. I mogę ci to udowodnić. Tutaj, każdego dnia w laboratorium.

 Souichi patrzył na nią przez chwilę. Ona nie była taka jak inni. Utrzymywała kontakt wzrokowy, a jej głos był niezachwiany i spokojny. Była niełamliwa, podobnie jak on.

 Pochylił się do przodu wyciągając do niej dłoń, a ta złapała ją mocno potrząsając.

- Zatem w porządku. Zaczniemy teraz. Zakładaj płaszcz laboratoryjny.

*********************************************

 Najgorsza była bezsenność. Kiedy udawało mu się zasnąć, jego sny były niespokojne i straszne i choć zwykle ich nie pamiętał, często kończyły się Tetsuhiro umierającym w jego ramionach. Obudził się zalany zimnym potem, trzęsąc się i nie mogąc zasnąć z powrotem.

 Była połowa września, kiedy czekała go kolejna nieprzespana noc. Siedział w ich... swoim... zimnym salonie. Kończył kolejnego papierosa, kiedy nagle zakasłał, dusząc się dymem.

Hiroto.

 Ten barman był dobrym przyjacielem Tetsuhiro. Prawdopodobnie wiedział, gdzie on jest lub jak się z nim skontaktować.

 Była pierwsza trzydzieści w piątkową noc. Z pewnością bar był jeszcze otwarty.

 Dopiero kiedy dotarł na miejsce i zobaczył przed budynkiem trzymających się za rękę facetów, z twarzami blisko siebie, przypomniał sobie, jakiego rodzaju to bar.

 Zarumienił się z gniewu, zapominając się na chwilę. Sprawa była tego warta, stwierdził. Popchnął drzwi, zanim zdążył nad tym pomyśleć i gorączkowo zaczął szukać Hiroto.

 Trochę się martwił, że może Hiroto dzisiaj nie pracuje, ale zobaczył błysk rudych włosów i podszedł w jego kierunku.

- Oi, ty. Hiroto - warknął.

 Mężczyzna za barem upuścił trzymaną szklankę, którą właśnie czyścił, a uśmiech, który wywołała na jego twarzy rozmowa ze współpracownikiem, znikł w jedną sekundę. Równy szok mógłby wywołać pojawiający się właśnie przed nim duch.

- S-Souichi. Łał, ja-a nie uh... - zaczął coraz bardziej zdenerwowany.

- Słuchaj, wiesz po co tu jestem - powiedział Souichi ściszonym głosem. Kilku klientów baru patrzyło w ich kierunku, ale, jak uświadomił sobie później Tatsumi, nie po to, by ich podsłuchiwać. Byli po prostu zauroczeni blondynem, który wpadł do baru bez partnera.

Serce, zaklej swe pęknięcia (Heart, cover your tracks)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz