Wkurzony zaklął soczyście, uderzając pięścią w drewno. Ból nie otrzeźwił go, kierowany impulsem wyszedł z Pokoju Życzeń i skierował się nad to cholerne jezioro. Wyszedł z zamku i kiedy poczuł na skórze ciepłe promienie słońca znowu poczuł się nieprzyzwoicie szczęśliwy. Pod drzewem, które sobie upatrzył nie było nikogo - chłód bijący od jeziora skutecznie odstraszał uczniów. Było też jednym z niewielu drzew, które nie straciły jeszcze liści i Draco wspiął się usadawiając się w kolorowej koronie liści. Co teraz? Zastanowił się, jakby pytał Felix Felicis jaki jest dalszy plan. Nie czekał długo jak usłyszał dwa dziewczęce głosy zbliżające się do jego kryjówki.

-Jak dla mnie to pani Sprout nie przemyślała tych jadowitych orchidei, mam na myśli... Nina wylądowała w skrzydle i jak pani Pomfrey ją zobaczyła była przerażona. - odezwała się jedna z nich i obie usiadły opierając się o pień drzewa. Draco wychylił się delikatnie zerkając spomiędzy liści. Włosy tej która właśnie mówiła były wściekłe rude i prawie zlewały się z czerwonymi liśćmi, natomiast jej towarzyszka miała na głowie burzę brązowych loków, które mogłyby robić za gniazdo ukryte w listowiu. Tylko dwie dziewczyny w szkole miały takie charakterystyczne fryzury.

-Zabini do mnie zagadał. - wyznała Ginny nagle zmieniając temat. Ślizgon wytężył słuch. - To było po tej orchidei, jak odprowadziłam Ninę do skrzydła szpitalnego. Wracałam na lekcję i stali razem z Nottem na korytarzu.

-I co ci powiedział?

-Spytał czy wagaruje. A jeżeli tak to bardzo chętnie też się urwie z lekcji i możemy się wymknąć pod Trzy Miotły.

-Idiota. - prychnęła Hermiona.

-Nie, był bardzo miły. - starsza Gryfonka znów prychnęła z pogardą, jakby miły Zabini był totalną abstrakcją. - Nawet mówił mi po imieniu. Poza tym jest... Całkiem przystojny.

-Ginny! - krzyknęła Hermiona z niedowierzaniem. - Halo, to jest Zabini! Poza tym co z Deanem?

-A z nim... - mruknęła bez przekonania ruda. - Nie wiem ile to jeszcze pociągnie. On jest strasznie zazdrosny i zaborczy. Wychodzę z koleżankami - źle, bo powinnam być z nim. Porozmawiam z kolegą z klasy - źle, bo czemu gadam z innymi facetami.

-Ale Zabini...

-Nie mówię, że mam zamiar wychodzić za niego z mąż ani nawet się spotkać. Poza tym przygarniał kocioł garnkowi, jak tam z Malfoyem? - spytała zgryźliwie.

-Nie rozumiem o co ci chodzi. - odpowiedziała po długiej chwili milczenia.

-Nie udawaj, spędzasz z nim sam na sam po kilkanaście godzin w miesiącu i przestaliście na siebie warczeć i obrażać...

-To że nie skaczemy sobie do gardeł nie znaczy, że cokolwiek nas łączy. Albo będzie łączyć. - odpowiedziała szybko, ale Ginny jeszcze nie skończyła.

-Jest jeszcze impreza Halloweenowa, nie pamiętasz już jak pijana nagle bardzo chciałaś zapalić i musiałam cię powstrzymywać, żebyś nie podeszła do niego prosząc o fajkę? - Hermiona otwierała usta, żeby zaprotestować. - I kiedy potem Zabini podszedł do nas i zaproponował, że razem z Draco się tobą zaopiekują wydałaś się zachwycona pomysłem i gdybym nie posłała za nim upiorogacka naprawdę boję się z czym byś wyskoczyła. Zgaduje, że to nie Zabini tak ci się spodobał w tej wizji. Czyny pijanego są myślami trzeźwego. - zakończyła.

Hermiona wpatrywała się w nią ze złością i najwyraźniej zabrakło jej słów, bo chwyciła do rąk grubą książkę i otworzyła ją na swoich kolanach. Ginny zachichotała.

-Idę, umówiłam się z Deanem. - oznajmiła i jej uśmiech zmalał.

Pożegnała się z przyjaciółką i zostawiła ją zaczytaną w opasłym tomie. Draco trawił to co przed chwilą usłyszał. Więc Granger na niego leciała, to było bardzo interesujące. Wychylił się mocniej i sapnął kiedy zobaczył treść książki. Na stronie tłustym, dużym drukiem widniał napis "Szafki i szuflady zniknięć" opatrzony ryciną szafy, która do złudzenia przypominała tą w Hogwarcie i u Borgina. Hermiona musiała go usłyszeć, bo przestraszona uniosła głowę i na jej twarzy strach ustąpił zaskoczeniu.

Chora miłość / Draco x HermioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz