Rozdział 25: Rozważam pójście do zakonu.

Zacznij od początku
                                    

- Nie ma żadnej szansy, rozumiesz? - odparłam cicho i zacisnęłam dłonie na kierownicy - On nigdy nic do mnie nie czuł, nie wycofał się z powodu Janka, on udawał, zmanipulował to wszystko...Zranił mnie swoimi kłamstwami, nie mogę mu tego zapomnieć. Po za tym nadal kocham Janka - mówiłam ze łzami w oczach, musiałam jednak szybko dojść do siebie, bo w zasięgu pojawił się Tomek.

***

Wróciłam do domu około dwudziestej. W salonie siedzieli rodzice i cicho o czymś rozmawiali. Podeszłam do nich najbliżej jak mogłam, chowając się za filarem by mnie nie zauważyli. Ze swojego miejsca mniej więcej orientowałam się co mówią, wyłapując pojedyncze słowa. 

"Miłość, rozwód, dzieci, praca, rodzina, kochanka, zdrada" - kłębiło się to we mnie jeszcze długo po powrocie do pokoju. Co się dzieje między nimi? Czy wszystko znowu musi się sypać? Czy dojdzie do tego, że będę musiała się wyprowadzić, bo nie zniosę atmosfery panującej w domu? Co z pracą? Ze studiami? Z przyszłością? 

Westchnęłam głośno i zakopałam się w pościeli. Włosy prawie mi wyschły, a wokół unosił się zapach brzoskwiniowego balsamu. Za oknem wiatr poruszał zielonymi liśćmi wielkiego dębu rosnącego na wprost mojego okna. Skupiałam się na wszystkich tych małych rzeczach, żeby zapomnieć o sprawie rodziców i zasnąć. 

***

Następnego dnia, około dwunastej obudziła mnie seria telefonów. Dzwoniła mama, Emila, Tomek, Ola, a nawet Janek. Niechętnie wstałam, wzięłam prysznic, ubrałam jakieś luźne ciuchy i zaczęłam odpowiadać na telefony. 

Mama chciała, żebym poszła na zakupy i zrobiła coś na obiad. Emila ostrzegała mnie przed Tomkiem, który może przyjść do mnie wieczorem z kwiatami. Robiło mi się niedobrze na samą myśl. Oczywiście jego telefony zignorowałam i zablokowałam numer. Ola poinformowała mnie, że będzie za dziesięć minut, ponieważ ma mnóstwo interesujących wiadomości, które jej zdaniem powinny mnie interesować. Do Janka napisałam wiadomość, czy chce czegoś konkretnego, bo jeśli nie, to ma spadać. Odpowiedź dostałam w ciągu minuty : 

J.N. NIE ODBIERAĆ : Ciebie... Możemy pogadać dziś wieczorem? Proszę. 

Nie miałam zamiaru pisać do niego natychmiast.

- Jestem! - usłyszałam krzyk Oli i trzaśnięcie drzwiami. 

- Chodź na górę! - odkrzyknęłam i szybko zaścieliłam łóżko. 

- Siadaj, bo nie uwierzysz - zaczęła od razu. Usiadłam posłusznie, czekając na słowotok przyjaciółki - Marta wymyśliła sobie, że zostanie gimnastyczką i chce iść na AWF, wszystko "dzięki" Marcelowi. Słyszałam też, że chcą się zaręczyć po pierwszym roku studiów, o ile nadal będą razem. 

- Okeej... - zaczęłam bez entuzjazmu - Po co mi to mówisz? 

- Nie interesuje cię już nasza dawna przyjaciółka? - zapytała i usiadła obok mnie. 

- Nie uważasz, że jest trochę za wcześnie, żeby nazywać ją dawną, albo chociażby przyjaciółką? Rozpuściła o nas tyle "plotek", że to się w głowie nie mieści. Nie trzymamy się z nią jakieś pół roku, a to nie jest znowu aż tak dużo. I dopowiadając na twoje pytanie, nie, ona mnie nie obchodzi. Mam teraz na głowie masę innych spraw, które wymagają natychmiastowego rozwiązania, nie chcę tracić swojej energii na kogoś, kto nie wnosi nic do mojego życia. 

- Znowu coś się stało? - zapytała już poważniejszym tonem - Opowiadaj, postaram się jakoś pomóc - uśmiechnęła się pokrzepiająco. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam. 

Powiedziałam jej o rodzicach, o wczorajszej rozmowie z Emilią, o Tomku i Janku, aż wreszcie dotarłam do kwestii pracy. Po godzinie Ola nadal wyglądała na skupioną, doceniałam to że mnie słucha. Gdyby na jej miejscu siedział ktoś inny, na pewno kazałby mi przestać już po dziesięciu minutach. Nie oddałabym jej za nic. 

Ciągły wybór (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz