Czas nagle zwalnia swój bieg. Nie robię nic, jedynie wlepiam w nią spojrzenie. Widzę, jak poruszają się jej usta, ale niczego nie słyszę.
— Harry... — Donaghan potrząsa moim ramieniem. — Harry. — Gapię się na niego i mrugam. — Powinieneś jechać do szpitala. — Patrzy na mnie z góry.
Kiwam głową.
— James — mówię i głos mi się załamuje. Emmeline wpatruje się we mnie, przyciskając jedną dłoń do piersi.
James. Muszę iść do Jamesa.
Wybiegam z pokoju.
—
— Jak on się czuje? — pytam, patrząc na syna. Wygląda tak cholernie blado, leżąc na szpitalnym łóżku.
Odgarniam mu włosy z czoła. Ma zamknięte oczy i nierówny, przypominający bolesne sapanie oddech.
Uzdrowicielka nie odpowiada od razu. Jeśli dobrze pamiętam, ma na imię Pye lub coś podobnego. Jest bardzo młoda, niewiele starsza od Jamesa. Ciemne włosy ma ciasno związane na karku.
— Jego miotła odmówiła posłuszeństwa, kiedy leciał dość wysoko. Odniósł rany głowy i kręgosłupa. Kości powinny się zrosnąć przez noc, ale martwię się, że uszkodzony został system nerwowy. — Dotyka mojej ręki. — Potrzebujemy pańskiego pozwolenia na użycie kilku eliksirów. Są niebezpieczne i mogą spowodować negatywne efekty uboczne.
— Takie jak? — Wbijam w nią spojrzenie.
Uzdrowicielka waha się przez chwilę.
— Jeden z nich wpływa na neuromagiczny ośrodek w mózgu. Zagrożone będą zdolności magiczne pańskiego syna.
— Chcesz powiedzieć, że może skończyć jako charłak?
— Tak — odpowiada Pye po chwili.
Zawijam palce wokół dłoni Jamesa.
— A jeśli nie wyrażę zgody?
— Prawdopodobnie wpłynie to na jego mobilność. — Ponownie się waha. — Być może zostanie sparaliżowany, panie Potter.
Świetnie. Przez chwilę głaszczę kciukiem wierzchnią stronę dłoni Jamesa, po czym nabieram w płuca drżący oddech.
— Podpiszę wszystko, co chcecie.
— Dziękuję.
Słyszę, jak jej obcasy stukają o granitową podłogę, kiedy wychodzi z pomieszczenia. Unoszę rękę Jamesa i całuję ją.
Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam.
—
Pierwszy przybywa Al, a zaraz po nim Lily, którą ściągnął z Brighton. Siadają po obu moich bokach i patrzą na brata.
Al jest strasznie blady. Trzyma się sztywno, próbując nie okazać zdenerwowania. Lily ma to gdzieś i otwarcie płacze na moim ramieniu.
James śpi.
Trochę więcej czasu zabiera powrót Ginny. Luna wyśledziła ją i Wiktora w Kyoto.
— Jak to się stało? — pyta, otaczając ramionami Ala i Lily.
Podsuwam jej moje krzesło. Muszę zapalić, jednak nie ośmielam się robić tego w szpitalu. Wiktor spaceruje tam i z powrotem między krzesłem a drzwiami. Doprowadza mnie to do szału, ale przecież nie mogę kazać mu przestać. Jest tak samo zdenerwowany, jak my wszyscy.
CZYTASZ
zdarzyło sie wczoraj I drarry
Fanfiction- Pytam poważnie, Draco. Dlaczego tu jesteś? - Już mówiłem. - Patrzy na mnie znad swojego kieliszka. - Zaprosił mnie nowy mąż twojej byłej żony. czyli kiedy harry po latach spotyka swojego pierwszego kochanka (na weselu swojej eks żony) 🔥 126(!) w...